Marek Magiera: Marsz Bąkiewicza z piekła do nieba...
Ireneusz Mazur, Grzegorz Ryś, Sebastian Pawlik i teraz Michał Bąkiewicz. To trenerzy, którzy doprowadzili reprezentacje Polski juniorów do mistrzostwa świata. Bąkiewicz zrobił to w spektakularny sposób, bo jego zespół w czasie całego turnieju przegrał raptem jednego seta. Finał z wysoko notowanymi Bułgarami był prawdziwą wisienką na torcie. Zwycięstwo 3:0 wystarczy za cały komentarz.
O tym, że Polska to kraj siatkarskich talentów wiedzieliśmy. Ale to nie wystarczy, żeby święcić triumfy na świecie i zdobywać medale mistrzowskich imprez. Siatkówka młodzieżowa nie jest wcale prosta, bo mamy tutaj do czynienia z jeszcze nie do końca poukładanymi siatkarzami, i to pod każdym względem, począwszy od techniki gry, samej taktyki, a skończywszy na szeroko pojętej “fizyce”, od motoryki po obudowę mięśniową zawodników. Do tego sport młodzieżowy jest mniej przewidywalny od tego dorosłego, co absolutnie nie oznacza, że z seniorami pracuję się jakoś łatwiej.
ZOBACZ TAKŻE: Andrea Gardini i Andrea Anastasi kandydatami do pracy w siatkarskiej reprezentacji Polski
Dzisiaj, dzień po wielkim sukcesie chciałem napisać dwa słowa o Michale Bąkiewiczu. Znamy się doskonale jeszcze z naszych wspólnych częstochowskich czasów, kiedy Michał jako młodziutki chłopak trafił do AZS-u Częstochowa a ja miałem przyjemność pracować w lokalnej rozgłośni radiowej i spikerować na meczach częstochowskiej drużyny. Od pierwszego spotkania w biało-zielonych barwach zdobył serca kibiców AZS-u, którym imponował nieprawdopodobną ambicją oraz niezwykle ekspresyjnym wyrażaniem emocji po każdym zdobytym punkcie. Dzisiaj jako trener jest zupełnym przeciwieństwem Bąkiewicza siatkarza, człowiekiem bardzo spokojnym, choć jego zespół na turnieju w Iranie przejął i pokazał cechy swojego trenera, ale z czasów zawodniczych. Bąkiewicz wie co znaczy gra w reprezentacji i doskonale potrafi swoje doświadczenie przekazać zawodnikom i wykorzystać je podczas prowadzenia meczów na turniejach. Sam był ich częścią i jednym z bohaterów. Przecież przy jego wydatnym udziale wywalczyliśmy pierwsze historyczne mistrzostwo Europy w 2009 roku. Wcześniej, bo w 2006 roku Michał wspólnie ze swoimi kolegami wywalczył tytuł wicemistrzów świata, a za czasów juniorskich przywiózł brązowy medal z mistrzostw świata rozegranych w Arabii Saudyjskiej. Tutaj tylko dodam, że przez jakiś czas Michał był kapitanem reprezentacji Polski.
Bąkiewicz zanim zameldował się na szczycie przeszedł bardzo trudną drogę. Obrywało mu się nieprawdopodobnie, kiedy zaczynał swoją trenerską pracę i prowadził drużynę AZS-u Częstochowa. Obrywało mu się z każdej strony, w głównej mierze nie za swoje grzechy i pewnie mocno to przeżywał, ale nigdy o tym głośno nie mówił. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że co nas nie zabije, to nas tylko wzmocni i Michał Bąkiewicz jest tego najlepszym przykładem.
Z racji tego, że jesteśmy bardzo dobrymi kolegami sukces Michała ucieszył mnie szczególnie. “Bąku” - wielkie gratulacje! I dalej! Do przodu!
Przejdź na Polsatsport.pl