Szymon Walków: Bilans na plus
Deblista Szymon Walków na drugiej rundzie zakończył występ w US Open. W Nowym Jorku, podobnie jak wcześniej w Paryżu, jego partnerem był Hubert Hurkacz. - Jak na drugi w karierze Wielki Szlem to bilans na plus. Doceniam, że mogę z nim grać, bo bardzo mi pomaga - podkreślił.
Szymon Walków, który wraz z Hubertem Hurkaczem tworzy parę polskiego debla. kilka dni temu zadebiutował w US Open. W piątek mieliśmy nadzieję, że ich przygoda będzie jeszcze trwała, ale niestety dwójka wrocławian przegrała z Matthew Ebdenem i Maxem Purcellem 4:6 6:7(4).
Ostatnie dni były nieco szalone - upały, ulewa, przerwany, ale w rezultacie wygrany mecz pierwszej rundy i wreszcie porażka w drugiej. Od tego wszystkiego mogło się zakręcić w głowie...
Szymon Walków: Fizycznie czuję się bardzo dobrze i nic mi nie dolega. Spędziłem tu już ponad tydzień. Przyleciałem kilka dni przed pierwszym meczem, aby trochę się zaaklimatyzować i przyzwyczaić do innej strefy czasowej. To mój drugi raz w Stanach, parę lat temu odwiedziłem Zachodnie Wybrzeże. Nowy Jork to nowe przeżycie. Codziennie odrabiałem lekcje w postaci sprawdzania kortów i atmosfery na Wielkim Szlemie. Starałem się przygotować do tego turnieju najlepiej jak mogłem.
ZOBACZ TAKŻE: US Open: Hubert Hurkacz i Szymon Walków wyeliminowani
Na korcie najpierw dość niespodziewany triumf nad parą rozstawioną z numerem piątym, a później porażka deblem z Australii. Ogólnie na plus czy na minus?
Na plus. To mój drugi Szlem. Pierwszy - na French Open - nie do końca nam się udał. W US Open w pierwszym meczu nie byliśmy faworytami, ale zagraliśmy dobrze i zwyciężyliśmy. To najważniejsza wygrana w mojej karierze i bardzo się cieszę z tego powodu. Australijczycy natomiast zagrali przeciw nam bardzo solidnie i po prostu byli trochę lepsi.
Obaj z Hubertem pochodzicie z Wrocławia. Wychodzi, że to zagłębie polskiego tenisa. Dlaczego?
Sz.W.: Tak się składa, że mamy i mieliśmy w historii tenisa kilku bardzo utytułowanych singlistów i deblistów. Bo prócz Huberta, z Wrocławia pochodzi również Michał Przysiężny. Łukasz Kubot też kiedyś zahaczył o Wrocław, a długo był związany z Dolnym Śląskiem. Teraz we Wrocławiu z trenerem Aleksandrem Charpantidisem trenuje Kacper Żuk. Myślę, że kluczem do tego, iż środowisko wrocławskie wychowało wielu ciekawych zawodników było to, że wspólnie trenowaliśmy, wspieraliśmy się nawzajem i ciągnęliśmy się do góry. Atmosfera, podejście, mentalność, wzajemne wsparcie sprawiły, że spora liczba zawodników poszła trochę wyżej.
Jakie plany na przyszłość? Była pierwsza runda French Open, była druga US Open. Reguła wskazywałaby, że w Australian Open będzie trzecia...
Do Australian Open daleka droga i jeszcze nie mamy dalszych planów. Usiądziemy wspólnie wkrótce i porozmawiamy. I jeśli się uda coś zaplanować, to chętnie znów wspólnie gdzieś wystąpimy. Ale mimo to, że Hubert gra świetnie w debla i że stara mi się pomagać, to wiadomo, że dla niego priorytetem jest singiel. Liczę, że będzie mu super szło.
Jakie są wasze wzajemne relacje?
Hubert to świetny kolega z kortu. Choć jest młodszy o dwa lata, to razem się wychowaliśmy. Znamy się bardzo długo. Od 15.-16. roku życia wspólnie jeździliśmy na basen i razem trenowaliśmy. Bardzo go doceniam, bo do wszystkiego doszedł ciężką pracą i skromnością. Szczerze i mocno mu kibicuję, cieszę się z jego sukcesów i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej.
Przejdź na Polsatsport.pl