Polska - Anglia: Anglicy nie klękną przed Polakami. Czy da się zatrzymać maszynę Southgate'a?
W 6. kolejce eliminacji MŚ 2022 Polska zmierzy się z Anglią na PGE Narodowym w Warszawie. Podstawowe pytanie przed tym meczem niestety nie brzmi - jak zaatakować Anglików albo jak trafić do siatki Jordana Pickforda, tylko jak zatrzymać rozpędzoną maszynę Garetha Southgate'a? Czy mamy szansę przeciwstawić się ekipie, która była o kilkanaście minut od mistrzostwa Europy?
31 marca to my byliśmy jednak o włos od wywalczenia niespodziewanego remisu na Wembley. W 85. minucie Harry Maguire fantastycznie odnalazł się jednak w polu karnym po stałym fragmencie gry i z pełną mocą wpakował piłkę do siatki.
Obrońca Manchesteru United staje się potworem w szesnastce rywala, kiedy zakłada koszulkę reprezentacyjną. W samym 2021 roku strzelił już 3 gole, wszystkie po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Jego koledzy z kadry ewidentnie robią miejsce dla Maguire'a, wyblokowując piłkarzy przeciwnika. W taki sposób środkowy obrońca doszedł do uderzenia już w pierwszej połowie z Węgrami (2 września), ale wtedy przestrzelił. Maguire nie pomylił się jednak po przerwie, trafiając na 0:3 po rękach Petera Gulacsiego.
ZOBACZ TAKŻE - Anglia - Polska: Kto zawinił przy golu Harry'ego Maguire'a?
Kibice reprezentacji Polski mają jeszcze w pamięci obrazki z Euro 2020, kiedy Milan Škriniar zdobył bramkę dla Słowacji na 2:1 i dał triumf swojej drużynie. A przecież tyle mówiło się o zagrożeniu ze strony środkowego obrońcy Słowaków przed rozpoczęciem starcia. Mimo to, Polacy na chwilę stracili Škriniara z radaru, a ten trafił do siatki. Dlatego w środę na PGE Narodowym nie możemy nawet na chwilę spuścić oka z Maguire'a.
Niezwykle ważną postacią w talii Southgate'a stał się również w ostatnich miesiącach Luke Shaw. Kolejny obrońca United świetnie radzi sobie zarówno w ustawieniu z czwórką, jak i piątką zawodników z tyłu. Przy czym Shaw zwykle obecny jest jednak na połowie rywala. Przeciwko Węgrom w Budapeszcie, Anglik był nominalnym lewym obrońcą, ale w zasadzie cały czas wymieniał się pozycją na lewym skrzydle z Jackiem Grealishem. Poza tym zaliczył asystę - właśnie przy golu Maguire'a. Było to jego szóste podanie przy bramce Anglii w ostatnich 10 meczach w reprezentacji. Jeśli do tego dołożymy trafienie w finale ME przeciwko Włochom, to widzimy jaki potencjał ofensywny drzemie w lewonożnym 26-latku. Do tego z Polakami będzie wypoczęty, bo spotkanie z Andorą obserwował z ławki. Kamil Jóźwiak lub Przemysław Frankowski muszą przygotować się na trudne 90 minut w defensywie.
Zdecydowanie mniej ataków Anglia inicjuje na prawej obronie, gdzie powinien zagrać Kyle Walker. W tym przypadku Gareth Southgate może jednak zdecydować się na bardziej ofensywne rozwiązanie, jakim byłoby wystawienie od pierwszej minuty Trenta Alexandra-Arnolda, Reece'a Jamesa czy Kierana Trippiera. W ważnych meczach to Walker jest jednak ostatnio pewniakiem u selekcjonera.
Wielkim powiewem świeżości u Anglików jest w ostatnim czasie środek pola, gdzie występują obok siebie Declan Rice oraz Kalvin Phillips. Ten drugi - piłkarz Leeds - ma odrobinę więcej obowiązków ofensywnych u Southgate'a - szuka wolnych przestrzeni pomiędzy pomocnikami rywala, stara się wchodzić za obrońców. Rice (West Ham) częściej bierze się za rozgrywanie piłki, ale pokazał też z Węgrami, że nie boi się uderzyć z dystansu. Ryzyko popłaciło, bo Gulacsi popełnił błąd, co dało Rice'owi drugiego gola w kadrze. Przede wszystkim dwaj środkowi pomocnicy reprezentacji Anglii są jednak bardzo agresywni w pressingu i odbiorze piłki - w zasadzie nie dają nawet ułamka sekundy na podjęcie decyzji, będąc przyklejonymi do pleców rywala.
Przekonali się o tym dobitnie właśnie Madziarzy, którzy w bardzo podobny sposób stracili dwa gole na początku drugiej połowy meczu rozegranego 2 września. Najpierw Rice odebrał piłkę w środku pola Orbanowi, oddał piłkę kolegom z ofensywy, a ci błyskawicznie wykorzystali dziurę pozostawioną przez środkowego obrońcę Węgier, trafiając na 0:1. Chwilę później Phillips fantastycznie przewidział podanie innego środkowego defensora gospodarzy - Attilli Szalaia - i po przechwycie uruchomił kolejny zabójczy atak Anglii, wykończony przez Harry'ego Kane'a. Obydwie akcje zawierały przechwyt w środku pola, dwa podania i strzał z pola karnego, po którym piłka zatrzepotała w siatce.
Bramek dla Anglików nie byłoby jednak, gdyby nie kreatywna czwórka zawodników z przodu. O ile w pierwszej połowie Mason Mount, Raheem Sterling, Jack Grealish i Harry Kane mieli problemy ze sforsowaniem obrony przeciwnika ustawionej niczym autobus przed szesnastką, to w drugiej pokazali już swój kunszt. Trzej pierwsi zaliczyli tego dnia po jednej asyście, a Sterling dorzucił do tego jeszcze bramkę. Z kolei Kane strzelił na Puskas Arenie 39. gola w narodowych barwach. Gdyby jeszcze wykorzystał dwie sytuacje sam na sam to już 2 września wyprzedziłby w angielskiej klasyfikacji wszech czasów Michaela Owena.
Dopiero trzy dni później, trafiając po przerwie z Andorą, Kane zrównał się z byłym graczem Liverpoolu w liczbie bramek dla kadry. Z Polską może więc zostawić Owena za plecami i zacząć pogoń za Jimmym Greavesem, a w dalszej perspektywie za rekordem Wayne'a Rooneya. Gwiazdor Tottenhamu pomału rozkręca się po kontrowersyjnym początku sezonu, kiedy więcej mówiło się o jego potencjalnym transferze. Na razie Kane został jednak w klubie z Londynu i skupił się na tym co najważniejsze - trafianiu do siatki. Oczywiście to on będzie najgroźniejszym ogniwem ofensywnym Anglii na PGE Narodowym - w końcu w każdym z ostatnich 14 meczów w eliminacjach miał udział przy co najmniej jednej bramce dla drużyny narodowej.
Jak więc zatrzymać maszynę Garetha Southgate'a? Tutaj ponownie trzeba się wspomóc obrazem meczu Węgry - Anglia sprzed kilku dni. Do momentu strzelenia pierwszego gola na początku drugiej połowy, Anglicy nie potrafili bowiem sforsować defensywy złożonej z trzech środkowych obrońców i dwóch wahadłowych. Do tego bardzo agresywnie w pressingu grali dwaj środkowi węgierscy pomocnicy - Andras Schaefer i Laszlo Kleinheisler. Efektem było zero celnych strzałów wicemistrzów Europy w pierwszej części gry. Kiedy jednak Węgrzy popełnili jeden błąd - uruchomił on karuzelę pomyłek w defensywie. Piłkarze Marco Rossiego zaczęli niepotrzebnie ryzykować, czego efektem były kolejne przechwyty Anglików i szanse na podwyższenie prowadzenia.
Dlatego niezwykle ważna w środowy wieczór będzie koncentracja od pierwszej do 90 minuty, z czym problemy mieli ostatnio środkowi obrońcy czy Grzegorz Krychowiak. Wydaje się, że Paulo Sousa ponownie powinien zastosować ustawienie z trzema środkowymi obrońcami, co spowoduje zagęszczenie pola gry przed szesnastką. Kluczową rolę w defensywie spełniać będą wahadłowi, którzy nawet na moment nie mogą spuścić z oka Shawa, Grealisha czy Sterlinga. Musimy też wyciągnąć wnioski z Wembley, gdzie Maguire po stałym fragmencie przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Anglii.
Żeby jeszcze raz podkreślić, z jak dobrym rywalem przyjdzie nam się zmierzyć w środę, przytoczę słowa Garetha Southgate'a, które wypowiedział na konferencji przed meczem Węgry - Anglia. "W ostatnich 4 latach byliśmy w półfinale każdego z trzech dużych turniejów - MŚ 2018, Ligi Narodów 2018/2019 i Euro 2020. W tym czasie żaden inny kraj nie znalazł się nawet dwukrotnie w najlepszej czwórce. To o czymś świadczy".
Przypuszczalny skład Anglii na mecz z Polską (8 września):
Jordan Pickford - Kyle Walker, John Stones, Harry Maguire, Luke Shaw - Declan Rice, Kalvin Phillips - Raheem Sterling, Mason Mount, Jack Grealish - Harry Kane.
Przejdź na Polsatsport.pl