Iwanow przed Anglią: Niech ten mecz będzie tak piękny, jak wypowiedzi Sousy

Piłka nożna
Iwanow przed Anglią: Niech ten mecz będzie tak piękny, jak wypowiedzi Sousy
Fot. Cyfrasport
Iwanow: Niech ten mecz będzie tak piękny jak jego wypowiedzi podczas konferencji prasowych. Wiele czynników jest dziś przeciwko nam. Ale skoro Polak potrafi się zmobilizować najmocniej gdy jest przyparty do ściany i ma kłopoty, to może dziś jest właśnie taki dzień?

Po dotychczasowej wrześniowej „strzelaninie”, zarówno w wykonaniu Polaków jak i Anglików, którzy w czterech meczach zaaplikowali Albanii, San Marino oraz Węgrom i Andorze w sumie 19 goli, czas na zupełnie inny wymiar futbolowej sztuki. Artystów po stronie rywala jest mnóstwo. U nas? Pewnie tylko jeden o tak znaczącym statusie.

A jednak w marcu, na Wembley, i to bez Roberta Lewandowskiego w składzie, byliśmy tak blisko od tego, żeby osiągnąć w Londynie taki sam wynik jak … ekipa Kazimierza Górskiego w „pamiętnym” roku 1973. I to wcale nie broniąc się tak rozpaczliwie jak wtedy.   

 

Gareth Southgate ma do dyspozycji facetów, którzy w maju grali w finałach Champions League i Ligi Europy, występują w najbardziej wymagających i najlepszych rozgrywkach ligowych na świecie, co europejskie puchary uświadamiają nam - z wyjątkiem ubiegłego covidowego sezonu -  najdobitniej.

 

ZOBACZ TAKŻE: Polska - Anglia, gdzie obejrzeć?

 

Co, poza Robertem Lewandowskim, możemy im przeciwstawić? Na papierze, niewiele. Angielscy obrońcy grają w obu gigantach z Manchesteru, z przodu są Raheem Sterling i najdroższy piłkarz w historii brytyjskiego futbolu Jack Grealish. Do tego Mason Mount, zdobywca Pucharu Europy z Chelsea i Harry Kane, który swoim sposobem poruszania chyba wzoruje się na „Lewym”.

 

Jest już nie tylko ostatnim ogniwem, lecz często najważniejszym łącznikiem. Naszego najlepszego przedstawiciela z Premier League, Mateusza Klicha, z gry wyeliminował pozytywny test. Jana Bednarka ze składu Southampton wykluczył spadek formy, a Kamil Jóźwiak ciągle nie robi liczb w Derby. Na drugim angielskim poziomie.

 

Nie mamy Arkadiusza Milika, Krzysztofa Piątka, Piotra Zielińskiego, więc z przodu liczymy na Adama Buksę, który przecież jeszcze nie ostygł po reprezentacyjnych debiutach. Obrona też podziurawiona i to nie tylko ze względu na brak Bartosza Bereszyńskiego, który i tak jak wszyscy wiemy – chyba jedynie poza selekcjonerem – nie gra w tej kadrze tam, gdzie powinien.

 

A jednak to piłka, mecz naszej reprezentacji, do tego wyjątkowy, bo z Anglią, która zawsze budzi nieprawdopodobną gorączkę i poruszenie. Nawet Niemcy, pewnie od czasu kadry Adama Nawałki, kiedy nie tylko pokonaliśmy ich w stolicy, ale i zremisowaliśmy już na turnieju EURO 2016 i Rosja, skoro nie istnieje już ZSRR, nie budzą już takich emocji jak naród, który wymyślił tę najpopularniejszą na świecie sportową grę. W niej przecież wszystko – albo prawie wszystko - jest możliwe. Dlatego tak ją kochamy. I ciągle wierzymy, mimo że przesłanek ku temu raczej nie ma za wiele.

 

Węgrzy przed tygodniem w pierwszej połowie oddali Anglikom piłkę na wiele minut, posiadając ją w pewnym momencie tylko przez 20 procent czasu. Nie pozwolili im na oddanie żadnego celnego strzału. Ale po zmianie stron dwukrotnie dali się skontrować, tracąc piłkę przy własnym jej wyprowadzeniu i kilka sekund później było po „zabawie”.

 

I to jest to, czego najbardziej się dzisiaj boję, bo skoro potrafili „spressować” nas sanmaryńczycy, to tym bardziej mogą zrobić to wicemistrzowie Europy. Kamil Glik, Jan Bednarek i Tomasz Kędziora będą musieli liczyć nie tylko na siebie ale i wsparcie linii pomocy, która musi chcieć dostać piłkę, w innym przypadku czeka nas wybijanka, a futbolówka, jak bumerang będzie wracać w okolice naszej szesnastki.

 

Trzymając kciuki za Wojciecha Szczęsnego życzę mu, żeby nie był dziś największym bohaterem. Złośliwi wypominają bramkarzowi Juventusu, że ostatni wielki mecz w kadrze rozegrał 11 października 2014, kiedy zatrzymywał Podolskiego i spółkę. Wydaje się, że „Szczena” demony przepędził już na dobre, grając przeciw Albanii. Gdy w niedzielę San Marino strzelało nam gola w bramce stał już Łukasz Skorupski, a on szczęśliwie siedział już na ławce, więc kamień spadł mu serca, że nie maczał palców w tym incydencie.

 

Dziś w 90 minut może diametralnie zmienić podejście do swojej osoby wszystkich tych, którzy wciąż wzdychają za Łukaszem Fabiańskim. A z drugiej strony nie chcemy, żeby miał tyle pracy co 48 lat temu Jan Tomaszewski. Niech ten mecz przejdzie do historii z innych względów niż ten w 1973. Nasza wiara nie ma tu jednak największego znaczenia. To przekonanie muszą mieć przede wszystkim podopieczni Paolo Sousy, którzy chyba jeszcze nie do końca rozumieją, co chce przekazać im Portugalczyk w języku angielskim.

 

Niech ten mecz będzie tak piękny jak jego wypowiedzi podczas konferencji prasowych. Wiele czynników jest dziś przeciwko nam. Ale skoro Polak potrafi się zmobilizować najmocniej gdy jest przyparty do ściany i ma kłopoty, to może dziś jest właśnie taki dzień?

 

Transmisja meczu Polska - Anglia w Polsacie Sport Premium. Początek studia o 18:00. Mecz rozpocznie się o 20:45.  

Bożydar Iwanow, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie