Bartłomiej Marszałek: Kocham ten sport i będę go uprawiał, dopóki zdrowie mi na to pozwoli
Bartłomiej Marszałek opowiedział o przygotowaniach i swojej historii związanej z wyścigami motorowodnej Formuły 1. Zawodnik Orlen Team zajął piąte miejsce w Grand Prix Europy, pierwszych tegorocznych zawodach cyklu F1 H20 World Championship
Tomasz Lorek: Bartłomiej Marszałek, czyli człowiek, który wiele lat spędził w sporcie motorowodnym i nadal ma nadzieje, że będzie mistrzem świata. To prawda?
Bartłomiej Marszałek: Dlatego to robię, nadzieja umiera ostatnia. Mam namacalne dowody na to, że to marzenie w życiu zrealizuje i na pewno tak do tego podchodzę.
ZOBACZ TAKŻE: Bartłomiej Marszałek piąty w Grand Prix Europy
Koszt takiej łodzi to około 150 tysięcy euro.
Bez silnika, który szybko się zużywa. To jest koszt Ferrari z salonu. Na tym dopiero zaczyna się inwestycja. Później dochodzi eksploatacja sprzętu, logistyka i organizowanie testów. Samo paliwo, które wypaliłem na tym Grand Prix, starczyłoby na roczną jazdę samochodem.
Czy musisz cały czas uważać na to co jesz, czy czasami możesz sobie pozwolić na coś więcej?
Nie powinienem pozwalać sobie na fanaberie i tego nie robię. Odpuszczam imprezowanie i jedzenie dla samej przyjemności. Moja kochana żona o to bardzo dba, dlatego mam obecnie najlepszą opiekę pod tym względem.
Moje życie jest takie, że nie mam białych rękawiczek, tylko pocięte, pobrudzone smarem dłonie. Te ręce cały czas pracują, bo to jest kawał moje życia. Kocham ten sport i będę go uprawiał, dopóki zdrowie mi na to pozwoli. Fajne w tym jest to, że mając 38 lat, nie jestem jeszcze rentierem. Wchodzę w okres mojej przygody, w którym będę chyba miał największy potencjał. Przez to muszę o siebie dbać. Dziesięć lat temu wracałem po pracy do domu i jadłem wszystko, co było w lodówce. Teraz już nie mogę tak zrobić, bo to wszystko się odkłada. W tym sporcie czasem trzeba zarwać nockę.
Przejdź na Polsatsport.pl