Białoński: Na mocarstwa najlepszy jest Michniewicz
Pokonanie w Moskwie Spartaka przez Legię jest długo wyczekiwanym pierwiosnkiem. Wiosną będzie odbudowa pozycji rodzimej piłki klubowej w Europie. Do pomocy w tejże odbudowie potrzebujemy więcej rąk. Tych z Lecha i Rakowa także – pisze dziennikarz Sport.Interia.pl Michał Białoński.
Architektem moskiewskiego triumfu jest rzecz jasna Czesław Michniewicz. Człowiek, który jak mało który trener, nie tylko w Polsce, potrafi zdejmować skalpy w starciach z mocniejszymi i znacznie mocniejszymi potencjalnie rywalami.
Czesław Michniewicz i jego majstersztyki
Zaczął je kolekcjonować w roli selekcjonera młodzieżowej reprezentacji. Ogranie w barażowym dwumeczu o udział w Euro do lat 21 naszpikowanej gwiazdami Portugalii było majstersztykiem. Później na samych ME wybrańcy Michniewicza uporali się z Belgią i gospodarzami – Włochami. Teraz inteligencja, spryt, wiedza i pomysłowość gdynianina procentują w Legii. Szczelna defensywa i piorunująca kontra w ostatniej minucie dały wygraną 1-0 i prowadzenie w jednej z najsilniejszych grup Ligi Europy.
Wybór do kadry U-21 nie był oczywisty
Wybór Michniewicza na trenera kadry U-21 nie był oczywisty. Wszak piłka klubowa go wyrzuciła na margines. Prowadził większość klubów Ekstraklasy, ale po przygodzie w Bruk-Bet Termalice przez ponad trzy miesiące nie miał pracy, poza tą w roli komentatora w Polsacie Sport. Ówczesny prezes PZPN-u Zbigniew Boniek lubił oryginalne wybory i postawił na niechcianego w Ekstraklasie Michniewicza, powierzając mu młodzieżówkę po tym, jak na młodzieżowych mistrzostwach Europy fiasko z nią poniósł Marcin Dorna. Boniek trafił w dziesiątkę. Pan Czesław był o krok od pierwszego od 1992 r. awansu polskiej piłki na IO.
ZOBACZ TAKŻE: Milik poza kadrą meczową
Teraz z pracy Michniewicza i jego sztabu czerpie profity Legia. Gdy mistrzowie Polski zdobyli trzy punkty na „Odkrytje Arenie” w Moskwie, chyba każdy pojął, że nie ma żadnej przesady w określeniu pana Czesława mianem „polski Mourinho”, jakie zresztą sam wymyślił.
Przed moskiewską wiktorią była przecież niebagatelna wygrana w dwumeczu ze znacznie silniejszą od Legii Slavią Praga. Dobrze się stało, że sztab trenerski dostał wreszcie od właściciela i prezesa Dariusza Mioduskiego poważny oręż.
Legia wyposażyła sztab w oręż, czyli nie tylko Kastrati i Charatin
Transfery Lirima Kastratiego i Igora Charatina, na które klub wydał ponad dwa miliony euro, znaczącą zwiększyły pole manewru trenera. Szczególnie szybko zaczął się spłacać reprezentant Kosowa, którego bramka dała zwycięstwo w Moskwie, a wartość tego triumfu to jeszcze więcej niż 630 tys. euro.
Najzabawniejsze jest to, że ci, którzy w momencie nominacji na trenera młodzieżówki chcieli skazać Michniewicza na wiekuistą banicję, za jego 711 połączeń telefonicznych z „Fryzjerem”, teraz widzą w nim ewentualnego następcę Paulo Sousy w pierwszej reprezentacji. Od ściany do ściany.
Największy postęp rodzi konkurencja – w myśl tej zasady inni polscy trenerzy budują ekipy, które będą w stanie rywalizować o Europę. Na fali wznoszącej znajduje się Maciej Skorża i jego Lech, który w miniony piątek rozstrzelał Wisłę Kraków 5-0. Również Raków Częstochowa Marka Papszuna na wicemistrzostwie Polski z ubiegłego sezonu nie pozostanie.
Apetyt na Europę, po przegranej rywalizacji o Ligę Konferencji z Gandawą, jeszcze bardziej urósł. Po odrobieniu zaległości ligowych częstochowianie mogą tracić tylko jeden punkt do „Kolejorza”. Legia – tylko o dwa więcej, ale już 16 października przy Łazienkowskiej bezpośrednie starcie krajowych potęg, więc różnice punktowe mogą się zmienić w każdą stronę.
Przejdź na Polsatsport.pl