Cezary Kowalski: Legia Warszawa wreszcie ma piłkarza, który zrobi różnicę
Po latach oczekiwań, prób, niespełnionych oczekiwań, wygląda na to, że Legii udało się zakontraktować zawodnika, który będzie prawdziwą gwiazdą. Wartością dodaną, piłkarzem na którego specjalnie będzie się chodzić na stadiony. Na takiego gracza wyrasta reprezentant Kosowa Lirim Kastrati.
Już dziś można chyba zaryzykować stwierdzenie, że nie ma w naszej Ekstraklasie szybszego zawodnika. A nie dość, że 22-latek jest szybki, to potrafi w tych swoich sprintach panować nad piłką, dostrzegać partnerów, dobrze im podawać i jeszcze strzelać. Kastrati strzelił zwycięskiego gola w meczu ze Spartakiem w Moskwie, właśnie korzystając ze swojego największego atutu, rozegrał jeszcze ledwie 90 minut w lidze i drugie tyle w środowym meczu z Wigrami w Suwałkach, gdzie wręcz ośmieszał rywali z drugiej ligi. Liczba jego rajdów prawą stroną boiska i dośrodkowań, które powinny kończyć się golami oscylowała w granicach kilkunastu. Ostatecznie skończyło się na jednej asyście (gol Mahira Emrelego) i bramce, przy której zawstydził bramkarza (dopadł do niego w takim tempie i przyblokował wybijaną przez niego piłkę, że ta wpadła do siatki). Jasne, że rywal był z dużo niższej półki, ale widać, że dla reprezentanta Kosowa nie ma znaczenia kto staje mu na drodze i czy jest to Puchar Polski czy Liga Europy. Wystarczy podać mu piłkę, zostawić trochę przestrzeni i show polegający na zostawianiu rywali za plecami, właściwie gwarantowany.
ZOBACZ TAKŻE: Wyniki meczów 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski
Legia zapłaciła za niego 1,3 mln euro, co jest drugim największym wydatkiem w historii klubu i całej naszej ligi, ale wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że warto było. Stosunek jakości do ceny jest w tym przypadku bardzo korzystny. Można zakładać, biorąc pod uwagę także wiek Kastratiego, grę w podstawowym składzie reprezentacji narodowej (występuje w niej już od trzech lat) oraz fakt, że właśnie zaczyna przedstawiać się w Lidze Europy na tle prestiżowych rywali (Spartak, Leicester, Napoli), że jego wartość błyskawicznie pójdzie w górę.
To też najlepszy dowód na to, że warto inwestować w zawodników, którzy nie są najtańsi. Bez zakupów zawodników za grubo ponad milion euro uzyskać czegokolwiek sensownego na arenie międzynarodowej po prostu się nie da. Jasne, że pustego i Salomon nie naleje, ale jeśli klub ma się zadłużać, to sensowniej na dwóch czy trzech graczy klasowych, a nie cały zastęp przeciętniaków, jak dotąd często bywało.
Selekcjoner Kosowa Szwajcar Bernard Challendes w rozmowie z Piotrem Koźmińskim przyznał, że szybszego zawodnika od Kastratiego jeszcze nie prowadził, zachwalał jego cechy charakteru (tak bardzo chciał wrócić na zgrupowanie reprezentacji po podpisaniu kontraktu w Warszawie, że wynajął prywatny samolot), ale też dostrzegał mankamenty. Zwraca też na to uwagę trener Legii Czesław Michniewicz. Sprinter z Kosowa nie jest już tak efektowny, kiedy trzeba kombinować, przeciwko intensywnie broniącej się drużynie i stosować atak pozycyjny. Dlatego może być trochę rozdźwięku pomiędzy grą Kastratiego w ESA a Lidze Europy. W tych drugich rozgrywkach Legia raczej dominować nie będzie, więc teoretycznie możemy spodziewać się fajerwerków w wykonaniu Lirima częściej w starciach z Anglikami, Włochami czy Rosjanami niż w takich meczach jak ten ostatni ligowy z Górnikiem Łęczna.
Nikt się chyba jednak nie obrazi na taki stan rzeczy?