Były trener kadry: Mówienie o dziwnych powołaniach Sousy to zwykłe bicie piany

Piłka nożna
Były trener kadry: Mówienie o dziwnych powołaniach Sousy to zwykłe bicie piany
Fot. Cyfrasport
Engel: każdy selekcjoner ma prawo powołać takich zawodników, co nie grają w klubach. Choćby po to, żeby zobaczyć, jak się prezentują. Zresztą, o czym my rozmawiamy. Tak długo, jak Sousa powołuje podstawowych piłkarzy, tych, bez których reprezentacja żyć nie może, to nie ma problemu.

Jerzy Engel komentuje ostatnie powołania Paulo Sousy. – Najważniejsze, że jest Lewandowski i wszyscy ci, którzy tworzą szkielet drużyny narodowej. Dopóki oni są w stanie uciągnąć ten wózek, to selekcjoner może eksperymentować i powoływać tych, co nie grają w klubach. Zresztą to ma sens. Ostatnio taki eksperyment sprawił, że na Anglików posłaliśmy ładnie i dobrze grającego Puchacza – mówi Engel.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Na liście ostatnich powołań selekcjonera Paulo Sousy na mecze z San Marino i Albanią są zawodnicy, którzy nie grają w klubach. Wielu ekspertów zaczyna się gorączkować i pytać: po co są ci piłkarze w kadrze?

 

Jerzy Engel, były trener reprezentacji Polski: A ja uważam, że każdy selekcjoner ma prawo powołać takich zawodników, co nie grają w klubach. Choćby po to, żeby zobaczyć, jak się prezentują. Zresztą, o czym my rozmawiamy. Tak długo, jak Sousa powołuje podstawowych piłkarzy, tych, bez których reprezentacja żyć nie może, to nie ma problemu.

 

Pana nie irytuje powołanie Płachety, Zalewskiego czy Recy?

 

Już samo rozmawianie o tych powołaniach, to jest bicie piany. Najważniejsze, że jest Lewandowski i wszyscy ci zawodnicy, którzy tworzą szkielet naszej drużyny narodowej.

 

ZOBACZ TAKŻE: Fortuna Puchar Polski. Niespodzianka we Wrocławiu!

 

Jeśli jednak mamy pięciu co nie grają w klubach, to nie jest czasem tak, że masa krytyczna została przekroczona?

 

Pięciu to dużo, bo z reguły jest tak, że w kadrze jest dwóch, trzech, co nie mają miejsca w klubowym składzie. Powtórzę jednak raz jeszcze, że dopóki ta podstawowa, grająca grupa zawodników jest na tyle mocna, by uciągnąć ten wózek, to nie ma sprawy. Ważne, że selekcjoner będzie mógł zobaczyć, w jakiej formie są ci, którzy za jakiś czas mają stanowić o sile drużyny.

 

Na razie z tych, co nie mają pewnego miejsca w składzie broni się tylko Puchacz.

 

No i w tym miejscu warto przypomnieć, że on to swoje miejsce w kadrze wygrał spotkaniem z San Marino. Dostał szansę na tej samej zasadzie, co ci, których powołania są teraz kwestionowane. Puchacz tę szansę jednak wykorzystał, a to jak współpracował z Moderem było wręcz modelowe. Słusznie, że Puchacz dostał też potem szansę z Anglią. Może drugi mecz z San Marino też kogoś nam objawi. Może, któryś z tych młodych, zdolnych lub wracających po kontuzjach zawodników pokaże tak ładną grę i współpracę, jak Puchacz z Moderem. Pamiętajmy, że jak ktoś nie gra, to nie znaczy, że nic nie może dać kadrze. Przecież taki piłkarz normalnie trenuje w klubie i kwestią czasu jest, kiedy wskoczy do składu.

 

Jak pan w ogóle patrzy na te dwa najbliższe czekające naszą reprezentację mecze?

 

San Marino będzie przygotowaniem do spotkania z Albanią. Pewnie z San Marino wielu podstawowych zawodników nie zagra. Co do Albanii, to napędzili nam w Warszawie stracha, ale to nie jest jakiś wielki zespół, co może nam narobić bałaganu. Grają nawet ładnie dla oka, ale nie mają skutecznych strzelców.

 

Jakby pan był selekcjonerem, to mecz z San Marino potraktowałby pan jak eksperyment?

 

Nie. Przynajmniej jedną połówkę zagrałbym podstawowym składem. A w przerwie bym pomyślał, gdzie mamy słabe punkty i dałbym szansę tym, którzy w przyszłości mogą te najgorsze ogniwa zastąpić.

 

A ja myślałem, że pan powie, że takie granie żelaznym składem pozwala wypracować pewne nawyki, doszlifować schematy.

 

Trudno mówić o nawykach czy schematach, skoro zespól co mecz gra w innym zestawieniu. Inna sprawa, że to ustawienie zaproponowane przez Sousę zaczyna coraz lepiej pracować. Wygranej z Anglią nam nie dało, bezpośredni awans nam odjechał, ale nieźle to wyglądało. Inna sprawa, że ja się zastanawiam, czy na poziomie baraży, czy potem już ewentualnej gry na mundialu, ta gra trójką obrońców będzie dalej obowiązywała.

 

Martwi się pan tym, że wkrótce wypadnie Glik, który trzyma naszą obronę w ryzach i system straci sens.

 

Mnie nie chodzi o Glika, który jest naszym filarem. Zresztą to nie Glik czy Bednarek są naszym problemem, ale ci, co ich uzupełniają, asekurują. Każdy chciałby, że zespół grał ładnie, nowocześnie, a system Sousy to oferuje, ale nie wiem, czy my grając tak, wykorzystujemy w pełni nasze atuty.

 

Na mecz z San Marino przyjeżdża Fabiański. Na miejscu Sousy przekonywałby go pan, żeby zmienił zdanie i wrócił do reprezentacji?

 

Skoro Łukasz podjął decyzję, że kończy, to nie ma dyskusji na ten temat. Albo się gra w reprezentacji, albo nie. Jeśli on chciał zrezygnować, to nie ma co tego wydłużać. Zwłaszcza że od pewnego czasu Fabiański przyjeżdżał na kadrę i nie grał w niej.

 

Wcześniej mu to jednak nie przeszkadzało. Zrezygnował, gdy selekcjoner wyartykułował, że Szczęsny jest jedynką. Dopóki nie było to głośno powiedziane, to Fabiański nie miał problemu.

 

To są jednak tylko nasze spekulacje, bo prawdziwego powodu nie znamy. Ja bym to zostawił. Każdy kiedyś mówi pas. To samo zrobił niedawno Piszczek i inni piłkarze. To trzeba uszanować. Wspomnieć dobre mecze, godnie pożegnać i tyle.

 

A Szczęsny po meczu z Anglią przekonał pana do tego, że jest bramkarzem zdolnym wygrywać nam mecze?

 

Jak będziemy myśleć, żeby bramkarz nam mecze wygrywał, to trzeba się przygotować na dreszczowce. A poważnie, to skoro selekcjoner postawił na niego, to ja bym nie podważał wyboru. Jest Szczęsny, Skorupski jest zmiennikiem, a Sousa obserwuje, porównuje i wyciąga wnioski. Na teraz numerem jeden jest Szczęsny.

 

To jeszcze wrócę do meczu z Anglią. Czy po obejrzeniu ma pan przekonanie, że praca Sousy zaczyna przynosić efekty?

 

Jak powiedziałem, remis z  Anglią sprawił, że odjechało nam pierwsze miejsce w grupie. Nie tylko dla mnie najważniejszą sprawą jest awans. Co do samego spotkania z Anglikami, to na pewno remis był fantastyczny ze względu na okoliczności. Przegrywaliśmy, a bramka w doliczonym czasie gry dała nam wiele animuszu, poprawiła nastroje. Pamiętajmy jednak, że grupy już nie wygramy, a baraże będą trudniejsze niż walka o drugie miejsce. Tam już nie będzie Albanii, Węgier czy San Marino. Musimy się do tych baraży dobrze przygotować. Dlatego dobrze, że Sousa próbuje teraz szukać.

 

A do czasu baraży jesteśmy w stanie wskoczyć na taki poziom, żeby ogrywać rywali zbliżonych poziomem do Anglików, bo na takich trafimy zapewne w barażach?

 

My z takimi zespołami potrafimy grać i to będą z pewnością przepiękne mecze. Sousa dobrze robi, chcąc zobaczyć zawodników, na których będzie mógł liczyć w przyszłości, bo oni mogą się w tych barażach przydać.

 

Wspomniał pan, że mecz z Anglią poprawił nam nastroje, więc na koniec chciałbym zapytać, czy skoro wrażenia artystyczne się zgadzają, to Sousa utrzyma posadę nawet w razie przegranych eliminacji?

 

Jeden trener przez złe wrażenia artystyczne stracił pracę, choć wynik miał. Nie mówmy więc o wrażeniach, bo to czy Sousa wykona cel, będzie zależało od wielu czynników. A gdy idzie o jego posadę, to liczyć się będzie nie tylko rezultat, ale i też to, czy w drużynie będzie harmonia, czy zawodnicy będą pełni wiary. Jeśli tak, to będziemy się cieszyć my i Sousa. Jak tego zabraknie, to niestety nastąpi zmiana.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie