Jacek Łączyński: Rozstanie z trenerem Taylorem to dobra decyzja
Mike Taylor przestał pełnić obowiązki selekcjonera reprezentacji Polski koszykarzy. - Myślę, że to dobra decyzja związku. Powstaje jednak pytanie: kto następny? - powiedział Jacek Łączyński, były reprezentant kraju, obecnie trener i komentator telewizyjny.
- Często krytykowałem trenera i to, co się dzieje wokół kadry. Uważam, że reprezentacja nie ma wyrobionego stylu, mimo że tak długo prowadziła ją jedna osoba. Miałem również zastrzeżenia, że jest to mało doświadczony trener, a do tego nie pracuje na co dzień w klubie. Była przygoda w lidze niemieckiej, ale na siedem lat pracował praktycznie rok czy półtora sezonu. To nie jest najlepsze, jeśli trener co tydzień nie musi podejmować ważnych decyzji, nie prowadzi kilkudziesięciu spotkań w sezonie, tylko przyjeżdża na kadrę i uczy się prowadzenia drużyny. Trzeba mieć stale do czynienia z meczową koszykówką, a nie dwa razy w roku czy podczas wakacyjnego zgrupowania - skomentował.
Przypomniał też sytuacje, w których zawodnicy rezygnowali z gry w zespole narodowym.
- Kulig rezygnował z gry w kadrze i potem wracał, Łączyński, z Lampem były różne sytuacje, z Gortatem, ostatnio z Waczyńskim. Do końca nie wiemy oczywiście, kto był winowajcą, bo nie siedzimy w środku. Ja nie wypytuję o to nawet Kamila (syna - PAP), bo to są sprawy drużyny - dodał.
49-letni Amerykanin prowadził kadrę od 2014 roku, łącznie w 111 spotkaniach. Jego bilans w tym okresie to 60 zwycięstw i 51 porażek.
Zobacz także: Enea Zastal zainauguruje w Moskwie swój czwarty sezon w lidze VTB
Za jego kadencji biało-czerwoni trzykrotnie awansowali do mistrzostw Europy. W 2015 we Francji doszli do 1/8 finału, dwa lata później w Helsinkach nie udało się im wyjść z grupy. Zapewnili sobie także awans do ME w 2022 roku - w kwalifikacjach m.in wygrali na wyjeździe z Hiszpanią, pokonując tę drużynę po raz pierwszy od 1972 roku. Polacy zakwalifikowali się także, po 52 latach od debiutu, na mistrzostwa świata w Chinach w 2019 roku, gdzie awansowali do ćwierćfinału, zajmując ostatecznie ósme miejsce. Okazali się lepsi m.in. od zespołu gospodarzy i reprezentacji Rosji.
- Sukcesy? Podkreślałem wielokrotnie i biłem brawo, gdy rzeczywiście były. Pisałem w internecie brawo reprezentacja!, brawo Taylor!. Jednak dla człowieka, który trochę się zna na koszykówce, podkreślanie tego, że drużyna awansowała do mistrzostw Europy to lekka przesada. Finałowe turnieje się powiększają, niedługo to już wszyscy będą w nich grać. Wystarczy w eliminacjach wygrać ze słabymi drużynami. Natomiast w ME dwukrotnie sukcesu nie było. Chlubimy się, że wreszcie pokonaliśmy Hiszpanię, ale ona grała drugim składem - tłumaczył.
Podkreślił, że nie popierał tego, co się działo w kadrze i jaka była w niej hierarchia.
- Trener miał wszystko zawczasu ustawione, był ranking, który decydował o tym, kto gra - bez względu na to, jak się trenowało i w jakiej się było dyspozycji. Dlatego myślę, że to dobra decyzja związku. Powstaje teraz pytanie, kto następny? - zaznaczył.
Reprezentację Polski już w listopadzie czekają pierwsze mecze w eliminacjach mistrzostw świata z Izraelem (25.11) na wyjeździe i z Niemcami (28.11) u siebie. W grupie D jest także Estonia.
Zatrudnienie nowego selekcjonera - według Łączyńskiego - powinno nastąpić jak najszybciej.
- Mam czterech kandydatów i piątego ze znakiem zapytania. Są to: Igor Milicic i Żan Tabak, którzy odnosili sukcesy z polskimi klubami, znają nasze realia i krajowych graczy. Z polskich szkoleniowców można wymienić Wojciecha Kamińskiego i Jacka Winnickiego. Mogliby dostać szansę. Piąty to ktoś z zewnątrz, ale dobry fachowiec, chociaż tutaj nie jest przykładem zatrudnienie przed kilku laty Dirka Bauermanna, który z najlepszą reprezentacją, z Gortatem, Lampem, Ignerskim, młodszym o kilka lat Koszarkiem, nic nie osiągnął. Musiałoby to zatem być duże nazwisko. Chodzi o to, żeby przyszedł ktoś i coś po sobie zostawił, przygotował asystentów. Nie robimy tego, jak to jest w innych reprezentacjach. Jeśli będzie to doświadczony szkoleniowiec, to nie musi prowadzić drużyny klubowej. On już wszystko wie - zakończył Łączyński.
Przejdź na Polsatsport.pl