Iwanow z Paryża. Za kulisami meczu PSG, ile naprawdę kosztuje ta zabawa
Futbol na najwyższym poziomie to show. Rozrywka, frajda czy jak to się teraz mówi –„entertainment”. Może za często umieszczamy angielskie określenia w potocznej mowie, ale skoro kiedyś szło się na obiad, a nie na lunch, a rozmowy telefonicznej nie nazywaliśmy „callem”, a imprezy czy wydarzenia „eventem”, to nie boję się zastosować właśnie takiego sformułowania. Piłka nożna to jest zabawa. Kosztowna, i owszem, czasem nawet za bardzo. Ale takie są dziś rynkowe prawa.
Wieczory z Champions League, które możemy przeżywać, dostarczają wielu wrażeń. Kiedy wybierasz się na mecz Paris Saint Germain z Manchesterem City możesz spodziewać się piłkarskiej artyzmu na najwyższym poziomie. Neymar, Kylian Mbappe, Leo Messi, Kevin De Bruyne, Jack Grealish, Raheem Sterling – już same te nazwiska są gwarancją wrażeń. Spotkani pod Wieżą Eiffla kibice z Zabrza zwiedzający stolicę Paryża też dali się „złapać” na ten lep. 200 euro od biletu na 4 osoby! Ponad 3 i pół tysiąca złotych tylko za wejściówki na mecz dla całej rodziny! A jednak chętnych i tak było więcej niż miejsc na Parc De Princes.
ZOBACZ TAKŻE: Skróty środowych meczów Ligi Mistrzów
Klubowy butik pękający w szwach. Chyba tylko ja wyszedłem z niego bez torby z logo paryskiego klubu. Nie dlatego, że jestem skąpy, ale choć różnego rodzaju futbolowe pamiątki i koszulki, a konkretnie ich liczba doprowadzają do szewskiej pasji moją partnerkę, nie jestem akurat wielkim fanem PSG. Mimo, że stylizowana na koszykarską kolekcja koszulek pomysłu Michaela Jordana robi wrażenie. Gdy w sprzedaży internetowej tylko pojawiła się ta z nazwiskiem „Messi” kosztowała 158 euro. Każda „piątka” z tej kwoty wędrowała do kieszeni amerykańskiej legendy basketu. Dziś, już za bramami stadionu, w budkach z pamiątkami, cena już poniżej „stówy”. Towar ciągle schodzi jak ciepłe bułeczki. Choć w tym miejscu należałoby raczej użyć słowa – bagietki.
Gdy wspinam się na trybunę dla dziennikarzy, to, co zwraca moją największą uwagę, to prosta rzecz, na którą nie mogę doczekać się w Polsce. Na więcej niż godzinę przed meczem na poziomie murawy pojawia się spiker. Choć bardziej to mistrz ceremonii, wodzirej, który podnosi temperaturę, która i tak rozgrzana jest do czerwoności. Prowadzi dialog z kibicami, zachęca ich do dopingu, na olbrzymich telebimach co chwilę pokazywane są efektownie zmontowane najpiękniejsze akcje paryskich gwiazd. Wzbudza się jeszcze większy apetyt na to co rozpocznie się o 21.
Prezentacja składu budzi dreszczyk na plecach. Wcześniej fani szykujący się do meczu mogą obejrzeć studio telewizyjne PSG TV i dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, tak istotnych dla każdego fana przed spotkaniem. Wszystko buzuje na długo przed pierwszym gwizdkiem. A przecież ktoś mógłby powiedzieć: dajemy wam największe tuzy futbolu, więc nie musimy dokładać do nich czegoś jeszcze. Gdy zaczyna się mecz wszyscy są naładowani tak mocno, że czuje się to słuchając dopingu do ostatniej minuty. A nawet dłużej. Bo pod stadionem feta trwała jeszcze bardzo długo. Z fajerwerkami w pakiecie.
Tych nie wymagamy często od naszych ligowców, gdy wychodzą grać swoje ekstraklasowe mecze. Ale skoro „piłka nożna – dla kibiców” to może warto byłoby pomyśleć, czy polskim widzom nie zorganizować czegoś jeszcze? Poziom piłkarski trudno jest bowiem wynaleźć czy wyprodukować. Sprytny scenariusz, dobry showman i kreatywny montażysta, który wyprodukuje parę klipów, kilka rozmów z byłymi piłkarzami, którzy są na meczu i mamy kapitalny aperitif przed daniem głównym, które nie zawsze smakuje przecież najlepiej. Kiedyś próbowano coś podobnego robić we Wrocławiu przed meczami Śląska, ale to chyba dość odległa przeszłość. Działy marketingowe są dziś u nas tak rozrośnięte, że dziwię się, że nikt jeszcze nie zdecydował się na tak łatwe, a dające piorunujący efekt przedsięwzięcie.
Przejdź na Polsatsport.pl