Mistrzowie Polski jak Sheriff Tyraspol? "Niech Legia Warszawa przed meczem z Leicester City przypnie gwiazdę szeryfa"
Piłkarzy Czesława Michniewicza czeka niezwykle trudna przeprawa w 2. kolejce Ligi Europy, w której zmierzą się z Leicester City. Czy warszawianie będą w stanie pójść śladem Sheriffa, który w Lidze Mistrzów pokonał Real Madryt? - Niech sobie piłkarze Legii dla odwagi przypną przed meczem z Leicesterem gwiazdę szeryfa. Jeśli Sheriff Tyraspol potrafił zdobyć twierdzę Santiago Bernabeu, to i mistrz Polski nie powinien się trząść ze strachu przed meczem u siebie z 13. zespołem Premier League.
Dariusz Wołowski, Interia: Ma pan dziś urodziny. Jakieś życzenia?
Dariusz Dziekanowski: Jest 30 września, więc życzę sobie wynik 3-0 w meczu Legii z Leicesterem.
Dobry humor pana nie opuszcza...
No dobrze. Myślę, że kibice Legii przyjmą także remis, byle po grze mądrej i przede wszystkim odważnej. To ostatnie słowo proszę napisać dużymi literami, dwa razy podkreślić i dać wykrzyknik. Nie mogę już patrzeć na mistrza Polski, zespół z ambicjami, by zaistnieć w Europie, grający tak tchórzliwie. Nie byłem w szatni na odprawach Czesława Michniewicza, ale muszą być one słabe, skoro piłkarze Legii wychodzą na boisko nie po to, żeby atakować, grać wysokim pressingiem, lub jak mówi Pep Guardiola "mieć mecz w swoich rękach". Wychodzą po to, żeby trwać na swojej połowie i patrzeć co zrobi przeciwnik. Cztery porażki w Ekstraklasie to nie jest przypadek. W meczu z Rakowem w Warszawie piłkarze Michniewicza przez 20 minut bojaźliwie badali rywala. Wtedy zespół z Częstochowy nabierał pewności siebie przekonując się, że mistrz Polski jest do ogrania. I ograli go. Przy stanie 1-3 nie widziałem, by piłkarze Legii potrafili zareagować. Nie wiem, czy mistrz Polski ma na boisku liderów?
Artur Boruc jest kontuzjowany. Z Leicesterem też dziś nie zagra.
Kiedy zatrudnia się bramkarza koło czterdziestki, to chyba można przewidzieć, że coś mu się może przytrafić? Klub, który walczy na trzech frontach: w lidze, w Pucharze Polski i w Europie nie może mieć jednego bramkarza. Boruc powinien mieć zastępcę. Zwłaszcza w takich meczach jak z Leicester, gdzie z góry wiadomo, iż postawa faceta stojącego między słupkami jest kluczowa. Boruc jest liderem Legii, ale powinni być inni. Choćby Artur Jędrzejczyk.
ZOBACZ TAKŻE: Leicester City zwany "Lisami". Skąd wziął się przydomek rywali Legii Warszawa?
Jaki jest główny powód tego, że tuż po zwycięstwie nad Spartakiem w Moskwie, Legia przegrywa u siebie z Rakowem?
Można mówić o spadku koncentracji w meczach Ekstraklasy. Porażka z Rakowem nie była pierwszą w tym sezonie ligowym, ale czwartą. Wynika ona z braku wizji tego zespołu. Nie mogę zrozumieć dlaczego Michniewicz nie może nauczyć drużyny grać jak mistrzowi Polski wypada. W Ekstraklasie Legia musi dominować rywali, a nie biernie czekać na to co zrobią i godzić się na ich warunki. To zespół Michniewicza musi te warunki dyktować. Tymczasem nawet nie próbuje.
Legia - Leicester. Michał Probierz mówił o "pocałunku śmierci"
Michał Probierz powiedział kiedyś, że awans do europejskich pucharów to dla polskiego trenera "pocałunek śmierci". Bo zespoły z Ekstraklasy nie są w stanie łączyć dobrej gry w lidze i europejskich pucharach. Sprawdziło się to w przypadku Lecha przed rokiem. Grał w fazie grupowej Ligi Europy, ale w tabeli Ekstraklasy wylądował na 11. pozycji. Legii grozi to samo?
To nie "pocałunek śmierci", ale pocałunek głupoty. Gdy słyszę takie nonsensy, nóż mi się w kieszeni otwiera. Przed rokiem usłyszałem jak jeden z szefów Lecha ogłosił, że ważniejszy jest mecz z Podbeskidziem niż z Benficą. Omal nie zemdlałem z wrażenia. Lech i Legia chcą być zespołami europejskimi. Tam zarabiać pieniądze i odnosić sukcesy. To jest klucz do ich przyszłości. Ale żeby istnieć w Europie muszą zdobywać tytuły i grać dobrze w Ekstraklasie, bo taka jest kolej rzeczy. Jestem dumny z tego, że Legia przebiła się do Ligi Europy w tym sezonie. Dla nas wszystkich to wielka sprawa, bo mamy dość narzekania i biadolenia nad klęskami klubów Ekstraklasy z Kazachami, Białorusinami, czy zespołami z Luksemburga. Chcemy wierzyć, że najlepszy zespół w Polsce może coś znaczyć za granicą. To przykład dla całej ligi. Przypadek Legii daje wiarę i przykład innym. Taki Raków może uwierzyć, że jest w stanie coś zdziałać w Europie, skoro Legię regularnie ogrywa. Przecież niedawno zabrał jej też Superpuchar Polski.
Spartak Moskwa to jednak rywal znacznie mocniejszy od Rakowa.
Nie twórzmy legend. Spartak to aktualnie ósma drużyna ligi rosyjskiej. To nie jest Zenit, nie Dinamo Moskwa i nie Lokomotiw, ale drużyna w kryzysie. Doceniam zwycięstwo Legii w Moskwie, ale było w nim tyle samo mądrości i walki, co szczęścia. Tak samo jak w wygranej ze Slavią w Warszawie w kwalifikacjach, kiedy rywal grał cały mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce. Tymczasem mistrz Polski nie powinien liczyć na szczęście, ale na siebie. Na swoje umiejętności. Trzeba trochę odwagi, trochę mentalności zwycięzcy. Legia to musi mieć, bo inaczej będzie zdana na los i łaskę swoich rywali. A tego nie chcemy.
Leicester to zespół ze znacznie wyższej półki niż Spartak.
Ale w Premier League jest teraz na 13. pozycji. Nie jest tak, że go nie doceniam. Przeciwnie. Uważam, że to bardzo mocna drużyna. Nie wymagam, by Legia dominowała na boisku przez 90 minut. Ale niech chociaż momentami kontroluje wydarzenia na boisku. Mnie nie chodzi o zmianę umiejętności graczy Michniewicza, ale o zmianę mentalności. Nawet w starciu z Leicester Legia powinna wiedzieć co chce robić na boisku, a nie tylko dopasować się do warunków postawionych przez Anglików.
Cała rozmowa na sport.interia.pl
Przejdź na Polsatsport.pl