Iwanow: Powrót Hiszpanii na szczyt? Luis Enrique bywa jak… Paulo Sousa
Trudne zadanie czeka tych, którzy zechcą pokusić się o wytypowanie triumfatora drugiej edycji Ligi Narodów. Po tym, co się już, tu w Lombardii wydarzyło nie sposób przewidzieć scenariusza tego meczu. Bo dzień po mediolańskim dramacie Włochów i fantastycznym występie Hiszpanów – Francuzi zaliczyli jeden z najpiękniejszych comebacków w ostatnim czasie i wysłali Hiszpanom - jasny sygnał: To my jesteśmy mistrzami świata, a że na EURO ulegliśmy już w 1/8 Szwajcarii było tylko wypadkiem przy pracy.
Hiszpanię zawsze ogląda się z przyjemnością. A ostatnio i z wielkim zainteresowaniem. Od EURO 2012 ta nacja jest jednak bez żadnego tytułu. To jeszcze z pewnością niegotowy produkt, ale gdyby dziś udało się pokonać Francuzów znaczyłoby to dla niej bardzo dużo. A Luis Enrique wreszcie zyskałby w swoim kraju należny mu aplauz.
ZOBACZ TAKŻE: Tomasz Hajto ostro o Paulo Sousie. "Sam sobie zaprzecza"
Transformacja kadry jakiej dokonuje jest godna podziwu choć nowatorska. Zespół jest bardzo młody, jeszcze niedoświadczony, poza kilkoma takimi tuzami jak Sergio Busquets czy nieobecny tu z powodu kontuzji Jordi Alba. Ale dziś to ekipa, młoda, perspektywiczna i mogąca faktycznie na klika lat znów zdominować reprezentacyjne poletko. Wygrana tu, na San Siro, mogłaby być prologiem do ich kolejnej dominacji, choć oczywiście Mundial w Katarze będzie tym głównym testem tego, o czym teraz mówa. Ale wygranie w ciągu kilku dni z Mistrzami Europy i Świata? Nie dałoby się obok tego przejść obojętnie.
Półfinałowe spotkanie z Italią miało kilku bohaterów. Ferran Torres udowodnił po raz kolejny, że lubi spotkania przeciw mocnym reprezentacjom, w fazie grupowej skarcił przecież boleśnie Niemców, teraz Włochów i może wreszcie i Pep Guardiola zrozumie, że to on powinien grać na „9” w Manchesterze City i nie odsuwać go notorycznie od najważniejszych meczów w Champions Leagiue. Może i Harry Kane czy Dusan Vlahovic, o których mówiło się w kontekście przenosin na Etihad, nie są potrzebni. Czasem to, co się ma co jest najbliżej wydaje się mniej atrakcyjne, a to często jest błędne myślenie. Nasuwa się jednak pytanie: Jaka byłaby jego sytuacja gdyby do dyspozycji byli Alvaro Morata i Gerard Moreno? Tego nigdy się nie dowiemy.
Drugą kluczową decyzją świadczącą o myśleniu perspektywicznym LE było danie debiutu siedemnastoletniemu Gaviemu. Chłopcowi, który na razie tylko 3 razy wyszedł w podstawowym składzie Barcelony. I co? Zagrał nie tylko z polotem i odważnie ale i odpowiedzialnie. Skoro zaczął swą przygodę z kadrą tak dobrze, sadzać go dziś na ławce? Zagrał jak należy, mieszanie w składzie nie wydawałoby się sensowne. Ale to jest Luis Enrique. Z nim nigdy nic nie wiadomo. Chyba, że dziś wreszcie jakiś dziennikarz udanie wytypuje wyjściową jedenastkę. A to tak samo trudne zadanie jak w przypadku Paulo Sousy.
Obu łączy Półwysep Iberyjski choć dzielą dwa różne kraje. Obaj nie mają zawsze dobrej prasy, choć to Hiszpan chętniej wchodzi w ostrą polemikę z mediami. Portugalczyk stara się być łagodny i merytoryczny. Ale też nie ma za sobą jeszcze żadnego wyniku z reprezentacją. Na za wiele zatem nie może sobie pozwolić. Obaj mają nowatorskie pomysły, czasem – jak się wydaje - nie mające zbyt wiele wspólnego z logiką. Nie powołują też zawsze najlepszych – naszym zdaniem – piłkarzy, pomijając ich z sobie tylko znanych powodów. I odważnie stawiają na … dzieciaków. Luis wcześniej na Pedriego, teraz na Gaviego, Paulo na Kacpra Kozłowskiego czy Nicolę Zalewskiego, który ma jednak w tej chwili inne zmartwienia niż kadra. Hiszpan ma jednak ten komfort, że dziś nawet jeśli nie wygra finału, będzie mógł spokojnie przygotowywać się do Mundialu w Katarze. Sousa w Albanii nie ma prawa przegrać.
Transmisja meczu Hiszpania - Francja w Polsacie Sport i Polsacie Box Go. Początek od godziny 20:35. Z kolei na przedmeczowe studio zapraszamy od godz. 19:10.
Przejdź na Polsatsport.pl