Albania - Polska: Albańczycy nie wierzą w cud i ubolewają nad reakcją kibiców. "Część fanów zachowała się w sposób hańbiący"
- Tylko matematyka trzyma nas w grze. Potrzebujemy cudu, aby zająć drugie miejsce w grupie - napisał w środę albański portal Supersport, analizując szanse swojej reprezentacji na awans do mundialu po porażce z Polską 0:1.
- Przegrana z Polską praktycznie uniemożliwia Albanii zajęcie drugiego miejsca w grupie I i udział w barażach o awans. Są co prawda kombinacje, które sprawiają, że "czerwono-czarni" mogą wyprzedzić Polaków, ale szanse na ich realizację są bliskie zeru - wskazuje portal.
Dwie kolejki przed zakończeniem rywalizacji w grupie I prowadzi Anglia z 20 punktami, Polska jest druga - 17, a Albania z 15 plasuje się na trzeciej pozycji.
ZOBACZ TAKŻE: Skrót meczu Albania - Polska (WIDEO)
12 i 15 listopada Albania zagra na wyjeździe z Anglią i podejmie Andorę, natomiast zespół trenera Paulo Sousy czeka wyjazd do Andory i spotkanie w Warszawie z Węgrami. - Jeśli Polska nie straci punktów w Andorze, to Albania, aby zostać w grze, musi wygrać w Anglii, która będzie chciała zapewnić sobie przed własnymi kibicami awans. Do tego potrzeba cudu. Szanse można liczyć w promilach, a nie w procentach. Takie mecze zdarzają się nie raz na 100, ale raz na milion - napisano.
Tym bardziej Albańczycy ubolewają, że we wtorek nie pokonali Polaków w Tiranie. - Zagraliśmy dobry mecz, ale było za dużo niedociągnięć, by wygrać - skomentował trener Albańczyków Edoardo Reja.
Włoch żałował, że wskutek obrzucenia polskich piłkarzy butelkami po tym, jak zdobyli gola doszło do przerwania spotkania na kilkanaście minut. - Przez większość meczu publiczność zachowywała się wspaniale i dawała nam olbrzymie wsparcie. Ale po golu dla Polski część kibiców zachowała się w sposób hańbiący. Przerwa w grze odebrała nam też szanse, by spróbować szybko wyrównać, ale w końcówce zaczęliśmy "umierać" fizycznie - skomentował Reja.
Zwrócił uwagę, że ze względu na absencję kilku zawodników miał ograniczone pole manewru. - Nie chcę narzekać, ale prawda jest taka, że brakowało nam 6-7 graczy, którzy mogliby pomóc. Mam jednak grupę 25 piłkarzy, więc dostali szansę inni. Szkoda, że pechowo kilka tych nieobecności trafiło się właśnie w tak istotnym spotkaniu, ale długimi fragmentami nie było widać, że jesteśmy mocno osłabieni - powiedział.
Po końcowym gwizdku włoski trener był krytykowany, że zbyt późno zdecydował się na zmiany, szczególnie na wpuszczenie na boisko Armando Broi. - Przykro słyszeć takie głosy biorąc pod uwagę, kogo nie mieliśmy do dyspozycji. Przeciwnik był bardzo silny, do tego w przeciwieństwie do nas świetnie wytrzymał fizycznie. Robiliśmy zmiany na miarę możliwości, ale alternatyw nie mieliśmy zbyt dużo. Może mogłem wcześniej zdjąć Keidiego Bare, ale on bardzo chciał grać, zespół dobrze się prezentował, więc się wstrzymywałem - analizował Reja.
Główny temat pomeczowych komentarzy to zachowanie kibiców wobec Polaków. - Stadion ubrany na czerwono-czarno robił fantastyczne wrażenie. Kibice spragnieni reprezentacji byli jej dwunastym zawodnikiem, ale w pewnym momencie coś poszło nie tak. Już przed feralną 77. minutą w kierunku polskich piłkarzy leciały z trybun różne przedmioty, ale po stracie gola było ich tyle, że sędzia przerwał mecz - relacjonowała "Gazeta Albańska", która wskazała, że zachowanie fanów gospodarzy zostało zauważone w Europie przez co ucierpi reputacja zespołu, ale i całego kraju.
Z kolei dziennik "Nasz Czas" przewiduje, że Albania może się liczyć z surową reakcją i karę ze strony FIFA. - Do wybryków kibiców doszło w czasie meczu kilkakrotnie, więc możemy się spodziewać zarówno wysokiej grzywny, która może wynieść nawet ok. 200 tys. euro, jak i zamknięcia stadionu - zaznaczono.
Gazeta wspomniała, że co prawda polscy piłkarze po zdobyciu gola przez Karola Świderskiego prowokowali swoim zachowaniem miejscowych fanów, ale to żadne usprawiedliwienie. - Polscy kibice również rzucali w stronę trybun zajmowanych przez Albańczyków różne przedmioty, niszczyli sprzęt, ale tym nie można tłumaczyć zachowania miejscowej publiczności. Prawdopodobnie te eliminacje skończymy, a następne zaczniemy przy pustych trybunach - uważa dziennik.