NHL: Aleksander Owieczkin zaczął sezon od dwóch goli
Rosyjski hokeista Washington Capitals Aleksander Owieczkin od dwóch goli zaczął sezon NHL, a jego zespół nie dał szans New York Rangers, wygrywając na własnym lodowisku 5:1. W środę we wszystkich pięciu spotkaniach lepsi okazali się gospodarze.
36-letni Owieczkin posłał krążek do bramki dwukrotnie w trzeciej tercji - najpierw wykorzystał okres gry w przewadze swojej drużyny, ale wynik spotkania ustalił, gdy stołeczny zespół grał w osłabieniu, przejmując krążek wystrzelony w strefę przeciwnika przez swojego rodaka Jewgienija Kuzniecowa.
Zobacz: ATP w Indian Wells: Hubert Hurkacz - Grigor Dimitrow. Gdzie obejrzeć to widowisko?
Owieczkin w 1198 występach w rozgrywkach regularnych NHL odnotował 732 bramki i 592 asysty. W liczbie goli zawodnik, który od 17 lat reprezentuje barwy ekipy z Waszyngtonu, awansował na piątą pozycję w klasyfikacji wszech czasów, wyprzedzając Marcela Dionne. Od czwartego w zestawieniu Bretta Hulla dzieli go dziewięć trafień. Liderem jest legendarny Wayne Gretzky - 894.
"Wiedziałem, że mnie wyprzedzi, gdy osiągnął granicę 700 goli. Szacunek dla niego. To wybitny hokeista, wspaniały snajper, ma wielkie umiejętności" - ocenił w nagraniu Dionne, który zakończył karierę w 1989 roku po 18 sezonach w NHL.
Od zwycięstwa sezon zaczęli uchodzący za głównych kandydatów do zdobycia Pucharu Stanleya hokeiści Colorado Avalanche. Przed własną publicznością pokonali Chicago Blackhawks 4:2. Gospodarze już w 10. minucie prowadzili 3:0. Po golu i asyście zapisali w statystykach Szwed Gabriel Landeskog i Bowen Byram.
Z debiutu w nowych barwach nie może być zadowolony Marc-Andre Fleury. Wybierany w przeszłości najlepszym bramkarze sezonu niespełna 37-letni gracz, który latem zamienił Vegas Golden Knights na Blackhawks, obronił co prawda 32 strzały, ale nie uchronił swojej drużyny od porażki.
"Po pierwszym golu zdobytym przez gospodarzy straciliśmy kontrolę nad meczem i w konsekwencji kolejne bramki. Długo wracaliśmy do równowagi. Nie była to inauguracja, na jaką mieliśmy nadzieję" - ocenił trener pokonanych Jeremy Colliton.
Przejdź na Polsatsport.pl