Psychoterapeuta: Gdyby telefon działał prędzej, mogliśmy uratować Jędrzejaka

Żużel
Psychoterapeuta: Gdyby telefon działał prędzej, mogliśmy uratować Jędrzejaka
fot. PAP
Tomasz Jędrzejak

Psychoterapeuta Barbara Gojżewska w rozmowie z serwisem sport.interia.pl przekonuje, że jest w stanie pomóc, jeśli ktoś zadzwoni i powie, że ma depresję lub myśli samobójcze. – Kontuzje ciała i głowy prowadzą zawodników na ciemną stronę. Gdyby telefon działał prędzej, to mogliśmy uratować Tomasza Jędrzejaka – mówi Gojżewska, przypominając ostatnie głośne samobójstwo w żużlu.

Dariusz Ostafiński, Interia: Dzień dobry, czy dodzwoniłem się na żużlowy telefon zaufania?

 

Barbara Gojżewska, psycholog: Tak. A pan jest?

 

Jestem dziennikarzem. Chciałem zapytać, o co z tym telefonem chodzi?

 

O to, że zawodnik może do nas zadzwonić kiedy chce i może pogadać z nami o wszystkim. Chodzi o to, żeby startując w meczu, był w dobrej formie psychicznej. Telefon działa non-stop. Teraz dodzwonił się pan do mnie, ja nazywam się Barbara Gojżewska, ale telefon odbiera też mój syn Witek Gojżewski.

 

Ktoś już do was dzwonił?

 

Jak tylko pojawiła się informacja, zadzwonił zawodnik z Włoch. Przesłał nam serię swoich zdjęć, w tym fotografię swojej dziewczyny w ciąży..

 

Po co właściwie dzwonił ten Włoch?

 

To był jakiś odruch z jego strony. Zobaczył ogłoszenie, że jest możliwość skontaktowania się z psychoterapeutą i tyle. Motywy nie są mi znane. Może po prostu chciał się z nami podzielić czymś dla niego ważnym. Będzie miał dzidziusia, a człowiek zawsze się w takim momencie bardzo zmienia.

 

Jeden zawodnik, to mało.

 

Na razie jeden. Bierzemy jednak pod uwagę sytuacje kryzysowe.

 

A co, jeśli ktoś zadzwoni w chwili, kiedy my ze sobą rozmawiamy?

 

To wtedy jest drugi telefon. To nie jest rozbudowana struktura, gdzie siedziałoby dziesięciu operatorów oczekujących na rozmowę, ale od czegoś trzeba zacząć. Jak powiedziałem, na razie są dwie osoby.

 

Taka terapia przez telefon ma sens?

 

Myślę, że tak. Jest to coś nowego. Żużlowcy są młodymi ludźmi, nowocześnie myślącymi, ambitnymi, dbającymi o swoje dobro. Pewnie, że wielu z ich ma swoich terapeutów, ale czasami dobrze jest porozmawiać z kimś, kogo się nie zna, kto nie jest związany z klubem.

 

I sądzi pani, że żużlowcy będą dzwonili i mówili: mam depresję, mam myśli samobójcze, ratujcie mnie.

 

Tak do działa. To naprawdę nic niezwykłego, że ktoś zadzwoni i powie o swoim problemie wprost.

 

Dlaczego pani?

 

Już spotykałam w życiu zawodowym sportowców, którzy borykali się z różnymi problemami. Jeśli chodzi o żużel, to jakiś czas temu Polski Związek Motorowy zwrócił się do mnie w sprawie konsultacji osoby ubiegającej się o licencję. Pytanie było, czy tej osobie dać licencję. Była to trudna sytuacja wymagająca wiedzy.

 

Jaki ta osoba miała problem.

 

Nie mogę powiedzieć.

 

Nie pytam przecież o nazwisko.

 

Dałam odpowiedź, że ta osoba, w tym momencie, nie może się ubiegać o licencję. Powiedziałam, co musi zrobić. I ten sportowiec po jakimś czasie znowu się zgłosił i dostał odpowiedź pozytywną.

 

Czy zna pani odpowiedź na pytanie, dlaczego w żużlu jest tyle samobójstw?

 

Badałam kilka spraw i nie ma tej jednej, jedynej przyczyny. To złożony temat.

 

Proszę go rozłożyć.

 

Bardzo dużym problemem żużla jest urazowość. Kontuzje ciała i głowy, a zwłaszcza ich następstwa prowadzą zawodników na ciemną stronę.

 

To znaczy?

 

Wypadki i kontuzje nas zmieniają. Powodują, że człowiek łatwiej się uzależnia. Jak ktoś ma koncie uraz głowy i pije czy bierze narkotyki, to proces uzależnienia następuje bardzo szybko. Zawodnicy powinni być informowani, jakie są następstwa urazów. Nie tylko fizyczne, ale te psychologiczne. Po wypadku człowiek często jest zagubiony, pojawiają się problemy i stąd do uzależnienia jest już prosta droga. Tak było kiedyś z Edwardem Jancarzem. Najpierw uraz głowy, w efekcie ciężka kontuzja całego ciała. Każda dawka alkoholu działała na niego strasznie.

 

Pamiętam, jak jego kolega z zespołu mówił mi, że zmagający się z uzależnieniem Jancarz był dawnym Edkiem, kiedy nie pił. Gdy wypił, to był jak mister Hyde.

 

A to wszystko sprawiła ta kontuzja głowy. W żużlu urazy tej części ciała są cięższe i poważniejsze niż w boksie. Niedawno światowa federacja piłki zwróciła uwagę na główkowanie, żeby zawodnik w trakcie meczu nie podawał piłki tą częścią ciała więcej niż raz. Wszystko po to, żeby oszczędzić mózg.

 

Czytaj całość na sport.interia.pl.

sport.interia.pl
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie