Taylor Sander straci licencję FIVB? "Wiem, co Skra chce zrobić"
- Wiem, co klub chce zrobić. Planuje wystąpić na drogę sądową - zdradził Kamil Drąg, dziennikarz Przeglądu Sportowego, przybliżając kulisy konfliktu na linii PGE Skra Bełchatów - Taylor Sander.
W magazynie #7Strefa głos w tej sprawie zabrał członek zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkówki Mirosław Przedpełski. Jak przyznał, FIVB jego zdaniem nie zawiesi zawodniczej licencji amerykańskiego siatkarza.
- Z punktu widzenia FIVB sprawa jest dość prosta. Takie historie się zdarzają. Zawodnik w FIVB ma jedną licencję - zarówno na grę w hali, jak i na piasku. Kwestia nieporozumień z klubem jest sprawą między nim a właśnie klubem. FIVB nie może zawiesić licencji. Siatkarz musi mieć możliwość zarabiania, żeby mieć za co żyć czy zapłacić ewentualne odszkodowanie - zdradził.
ZOBACZ TAKŻE: Świderski musi przejść operację
Kulisy sporu przybliżył Drąg, który przyznał, że szefowie PGE Skry Bełchatów planują skierować sprawę do sądu.
- Wiem, co klub chce zrobić. Planuje wystąpić na drogę sądową. Gdyby wszystkie ustalenia z kontraktu obowiązywały, kary z tego tytułu wynosiłyby miliony euro. Sander ma w kontrakcie wpisane kary zarówno za niezjawienie się w klubie, jak i na meczach. Sąd nie zasądzi tak gigantycznych kar, ale Skra będzie chciała coś wyegzekwować - ocenił.
Dziennikarz dodał także, że Skra i Sander uzgodnili warunki nowego kontraktu dokładnie takie, jak przy okazji podpisywania pierwszej umowy, gdy Amerykanin wracał do gry po poważnej kontuzji.
- Sander zachował się bardzo nieelegancko. Po sezonie przyszedł do prezesa Piechockiego i stwierdził, że ma dług wdzięczności do spłacenia. Umowa na takich warunkach, jak pierwotnie, została podpisana. Nagle pojawiły się problemy osobiste i kontakt z nim był utrudniony. Poważni ludzie dzwonią do klubu i próbują się dogadać, a Sander przepadł. Nie miał z nim kontaktu nawet jego manager, który dzwonił do klubu i pytał, czy wiedzą, gdzie jest Sander - przyznał.
Przejdź na Polsatsport.pl