Robert Lewandowski nie mógł spać po rekordzie
W wywiadzie dla dziennika "Marca" Robert Lewandowski wrócił do okoliczności, w jakich pobił historyczny rekord Gerda Muellera. Polak w nocy po tym fakcie... nie mógł spać.
W sobotę 22 maja Bayern grał z Augsburgiem. Robert Lewandowski już wcześniej wyrównał rekord słynnego Gerda, każde kolejne trafienie oznaczało jego pobicie. Tym razem szło mu jednak jak po grudzie. Choć Bawarczycy strzelili już cztery gole rywalowi, Rafał Gikiewicz zatrzymał wszystkie strzały "Lewego". Dopiero w 91. min Robert podążył do dobitki po uderzeniu Leroya Sane, uciekł Gikiewiczowi w prawo i skierował piłkę do pustej siatki.
Polak pobiegł fetować do chorągiewki w narożniku boiska. W ślad za nim podążyli koledzy z zespołu, w tym kapitan Manuel Neuer, który pofatygował się przez całe boisko, by złożyć gratulacje Robertowi. Tak Lewandowski ustanowił nowy rekord - 41 goli w sezonie ligowym. Ten Gerda Muellera wytrwał aż 49 lat!
Czy Robert Lewandowski mógł spać po tym, jak pobił ów rekord? - zapytała "Marca".
- Muszę się przyznać, że nie spałem wtedy dobrze. Pamiętam cały tydzień przed meczem bardzo dobrze. Słyszałem ciągle, że jestem bliski pobicia rekordu. Szczerze mówiąc nie odczuwałem wagi tego osiągnięcia, choć to był ważny fakt nie tylko dla Bundesligi, ale w historii całej piłki nożnej - opowiadał "Lewy".
- W dniu meczu z Augsburgiem pomyślałem: "Od strony mentalnej to ciężkie, bo każdy o tym mówi". Wiedziałem, że jestem blisko, na krawędzi przejścia do historii, to było ciężkie. Po strzeleniu decydującego gola w ostatniej sekundzie meczu powiedziałem do siebie: "To scenariusz jak z filmu Hollywoodu" - nie kryje Robert.
- Byłem bardzo dumny z siebie, z moich kolegów z zespołu, bo oni pomogli mi pobić tak trudny do osiągnięcia rekord. Nadal nie jestem w stanie docenić ogromu tego wydarzenia, ale wiem, co to oznacza dla ludzi. Oni mają w głowie, że rekord Muellera był niepobity prawie przez 50 lat! - podkreślał Lewandowski.
Czytaj całość na sport.interia.pl.
Przejdź na Polsatsport.pl