Natalia Maliszewska: Życie bardzo dużo mnie nauczyło
W czwartek startuje nowy sezon Pucharu Świata w short-tracku. W Pekinie wraz z innymi reprezentantami wystartuje Natalia Maliszewska, wicemistrzyni świata w short-tracku na dystansie 500 metrów z 2018 roku, która powalczy o pierwsze ligowe punkty.
Zbigniew Czyż: Niedawno świętowała pani z innymi panczenistami, obecnymi i byłymi, 100-lecie istnienia Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego. Ale nie zawsze stosunki ze związkiem układały się najlepiej. W 2015 roku wyjechała pani za własne pieniądze do Calgary w Kanadzie podnosić umiejętności, bo dostrzegła, że w podczas zgrupowań reprezentacji nie robi postępów. Za karę została pani wyrzucona z reprezentacji, odebrane zostało też stypendium. To była chyba mocna lekcja życia. W 2016 roku zmarła pani mama, wiem, że nie była pani w stanie wtedy trenować na sto procent.
ZOBACZ TAKŻE: Apoloniusz Tajner: Adam Małysz jest naturalnym kandydatem na prezesa PZN
Natalia Maliszewska: We wrześniu skończyłam 26 lat. Gdy znajomi zapytali mnie podczas urodzin, jakie są moje przemyślenia powiedziałam, że moje życie bardzo dużo mnie nauczyło. Nauczyło mnie tego, że tak naprawdę łyżwy to nie wszystko. Nauczyło mnie, żeby doceniać drobne rzeczy i zdawać sobie sprawę z tego, jak ważne jest zdrowie.
Kiedy w życiu zawodowym, sportowym mi nie idzie, staram się wtedy myśleć o tym, że przecież jestem zdrowa, że wszystko jest ok i że świat nie wali się mi na głowę. Wtedy wiem, że to jest tylko gorszy dzień, który tylko szlifuje moją wytrwałość i "twardą skórę", którą mam i która pozwala mi cały czas odważnie brnąć przez życie. Nauczyłam się poprzez trudne chwile w moim życiu doceniać to co dobre, nie bać się i niczego nie żałować.
Życie płata figle, wiem, że sport to nie wszystko. Wiem, że dzięki temu co robię bardzo mocno się rozwijam i to też pomaga mi w życiu prywatnym. Wiem, jak ważna jest dyscyplina i jak twardym czasami trzeba być. Wiem także, że trzeba pomagać ludziom, trenuję w teamie i zarówno ja potrzebuję ich, jak i oni potrzebują mnie.
Z pani wypowiedzi bije wniosek, że te trudne chwile w życiu zahartowały panią na wielu płaszczyznach.
- Dokładnie tak. Uważam, że to co pan mówi, to dobre podsumowanie. Rzeczywiście, te wydarzenia zahartowały mnie i pokazały, że czasami można dostać kopa w tyłek, ale też, że życie jest piękne. Zdałam sobie sprawę, że z jednej strony przejechanie linii mety podczas zawodów, to jest coś ulotnego, ale z drugiej strony zostaje w mojej pamięci na zawsze.
Przejdź na Polsatsport.pl