Igor Milicic: Wierzę w potencjał młodych koszykarzy
Trener reprezentacji Polski koszykarzy Igor Milicic, który w poniedziałek powołał ośmiu potencjalnych debiutantów do 24-osobowej kadry na mecze eliminacji mistrzostw świata, od początku pracy stawia na odmłodzenie drużyny. - Wierzę w potencjał młodych polskich graczy - powiedział Chorwat.
Minęły ponad trzy tygodnie od objęcia przez pana funkcji trenera reprezentacji Polski koszykarzy. Co udało się już zrobić, biorąc pod uwagę napięty kalendarz meczów w ekstraklasie oraz występy pana zespołu klubowego Arged BM Slam Stali w Lidze Mistrzów FIBA?
Igor Milicic: Faktycznie mój grafik jest ostatnio napięty, ale pracę dla kadry rozpoczęliśmy z dyrektorem sportowym Łukaszem Koszarkiem od razu po ogłoszeniu nominacji na konferencji prasowej. Rozmawiałem już ze wszystkimi koszykarzami, którzy w ostatnich latach byli w reprezentacji. Zależało mi, aby to ode mnie, a nie z mediów, dowiedzieli się o planach kadry. Wybraliśmy wspólnie z Łukaszem sztab szkoleniowy. Z reprezentacją pracować będą profesjonaliści. Jestem spokojny, jeśli chodzi o każdy element funkcjonowania drużyny narodowej, bo wiem, że wszyscy to perfekcjoniści.
ZOBACZ TAKŻE: El. MŚ 2023: Igor Milicić odkrył karty! Szeroka kadra polskich koszykarzy na mecze z Izraelem i Niemcami
Podzielił się pan zadaniami z Łukaszem Koszarkiem, ciągle aktywnym zawodnikiem Legii Warszawa i byłą gwiazdą biało-czerwonych, osobą, która w reprezentacji rozpoczyna nową przygodę…
Rozmawiam z Łukaszem o reprezentacji Polski prawie codziennie. Chcę czerpać z jego doświadczenia, bo to on przez kilkanaście lat przyjeżdżał na każde zgrupowanie kadry i wie doskonale, co jest ważne. Czym innym jest "funkcjonowanie" w klubie, czym innym w reprezentacji. Wiedza Łukasza jest niezwykle cenna dla mnie. Nie dzielimy się zadaniami.
A jaka będzie rola asystentów, czyli Artura Gronka, Grzegorz Kożana i Marka Popiołka? Czym kierował się pan przy ich wyborze? Najbardziej interesuje mnie osoba Marka Popiołka, to młody szkoleniowiec, bez doświadczenia, który dopiero rozpoczął samodzielną pracę trenerską, choć z kadrą był od lat w roli dyrektora sportowego.
Nawet najlepszy trener byłby nikim, gdyby nie jego sztab. Tworzymy zespół ludzi, w którym każdy ma do wypełnienia swoją rolę. Rozmawialiśmy z prezesem PZKosz. Radosławem Piesiewiczem na temat sztabu. Otrzymałem od niego zielone światło przy doborze współpracowników. Kandydatów było wielu, bowiem w Polsce nie brakuje dobrych trenerów. Cenię od lat pracę Artura Gronka, więc zależało mi, aby był w moim sztabie. Marek Popiołek? Od wielu lat był przy reprezentacji seniorów, ale też blisko kadr młodzieżowych. Jego doświadczenie w tym względzie może nam tylko pomóc, dlatego cieszę się, że będzie z nami. Z Grzegorzem Kożanem pracowałem przez wiele lat w Anwilu Włocławek. To kolejny fachowiec, a takimi chcę się otaczać. Podobnie jak inni, jak np. Dominik Narojczyk, który pozostaje trenerem przygotowania fizycznego.
Ma pan już za sobą wiele rozmów z zawodnikami, w tym z A.J. Slaugterem czy byłym kapitanem Adamem Waczyńskim, którzy nie znaleźli się w szerokiej kadrze powołanej kilka dni temu na listopadowe eliminacje mistrzostw świata.
To nie były trudne rozmowy. Bardzo szanuje wszystkich zawodników, którzy przez lata przyjeżdżali na zgrupowania reprezentacji. Poświęcają swój czas, który teoretycznie mogliby spędzić z rodziną. Dlatego zależało mi, aby z każdym zawodnikiem porozmawiać indywidualnie. Chciałem wysłuchać, jakie jest ich nastawienie, co myślą na temat kadry Polski. A decyzje podjąłem takie, a nie inne.
W składzie brakuje też innego Amerykanina Geoffrey’a Groselle’a, który stara się o polskie obywatelstwo, złożył już wszystkie dokumenty i czeka na decyzję prezydenta.
Wiem, że polska federacja pilotuje temat nadania obywatelstwa Groselle’owi. Trudno obecnie powiedzieć, czy do czasu eliminacji (koniec listopada) otrzyma polski paszport. Nie chcę gdybać na temat jego powołania. Jeśli otrzymam oficjalną informację, że jest polskim obywatelem, wówczas podejmiemy decyzję, co do jego powołania.
W szerokiej kadrze są bracia Ponitkowe, którzy razem nie występowali już dawno w reprezentacji. Mateusz jako zawodnik euroligowego Zenita Sankt Petersburg nie ma specjalnej przerwy na reprezentację, bo rozgrywki Euroligi mają swój kalendarz niezależny od FIBA. Jego Zenit gra 25 listopada, a potem 3 grudnia. Czy jego udział jest możliwy, skoro 25 listopada Polska gra w Izraelu, a trzy dni później w Lublinie z Niemcami?
Wiem, że związek "czuwa" nad tą sprawą bardzo profesjonalnie. Pracownicy federacji są w stałym kontakcie z Mateuszem i jego klubem. To nie pierwsza taka sytuacja, więc jestem spokojny. Mateusz nieraz pokazał swoją determinację, aby pojawić się na zgrupowaniu reprezentacji. Oczywiście nie wszystko jest w jego rękach, ale wierzę, że rosyjski klub nie będzie robić przeszkód.
A co z Marcelem Ponitką występującym w Parmie Perm. Bracia zagrają razem?
Za kilka tygodni ogłosimy ścisłą kadrę, zawodników, którzy pojawią się na pierwszym zgrupowaniu w Warszawie. Do tego czasu nie chciałbym poprzez media zdradzać kto przyjedzie. Wiemy, jakim koszykarzem jest Marcel i co może dać reprezentacji.
Czy czuje pan presję związaną z tym, że jest pan również trenerem mistrza kraju i pewne pana decyzje, powołania mogą być ocenianie przez pryzmat promowania klubu. W innych federacjach np. siatkówki działacze mówią otwarcie, że nie chcą by trener kadry pracował w polskim klubie, bo to ich zdaniem może wpływać na atmosferę wokół powołań?
Nie zastanawiałem się w ogóle nad tym. Zresztą, w składzie reprezentacji, którą podałem w poniedziałek, nie ma żadnego zawodnika z mojego klubu. Pracuję w polskiej lidze od wielu lat, znam możliwości wszystkich koszykarzy, potencjalnych kadrowiczów. Taka wiedza może tylko pomóc, nie zaszkodzić.
Czy realne jest, by na jedno z "okienek" eliminacji mistrzostw świata przyjechali studenci z USA - Jeremy Sochan i pana syn Igor?
Bardzo byśmy chcieli, stąd ich obecność w szerokiej kadrze. Próbuję przez głównych trenerów uniwersytetów Baylor i UVA dostać zgodę na ich przyjazd. Wiem jednak, że właśnie rozpoczynają sezon w lidze akademickiej i może to być trudne do zrealizowania w listopadzie.
Na konferencji prasowej mówił pan o perspektywie kilku lat pracy z odmłodzoną kadrą i przyszłych sukcesach, ale każdego szkoleniowca federacja rozlicza z tego, co jest "tu i teraz". Na ile eliminacje mistrzostw świata są więc dla pana ważne? We wrześniu mamy Eurobasket i musi pan mieć już zespół, a nie jego zalążek.
Przede wszystkim wierzę w potencjał młodych polskich koszykarzy. Wiem, że przed nami długa i ciężka droga, aby sprostać oczekiwaniom kibiców. Gdybym nie był przekonany, że z młodymi można osiągać dobre wyniki, to nie przyjąłbym oferty federacji. Podchodzę inaczej do eliminacji i do Eurobasketu, głównej imprezy w następnym roku.
Kwalifikacje będą ogromną szansą, aby pokazać, że nie bez powodu zostali powołani. Wierzę, że wspólnie z całym sztabem możemy stworzyć zespół, który swoją postawą i zaangażowaniem to udowodni. "Okienka" FIBA nie trwają zbyt długo i jest jasne, że przed pierwszym meczem z Izraelem będziemy mieć zaledwie kilka treningów. Podkreślę jeszcze raz: w potencjał powołanych koszykarzy.
Czy po objęciu reprezentacji wydłużyła się panu doba? Jak udaje się godzić obowiązki w klubie i kadrze?
Niestety, doba się nie wydłużyła, a byłoby naprawdę super, gdyby trwała o dwie - trzy godziny dłużej. Jeśli chodzi o dzielenie obowiązków, to myślałem, że będzie gorzej (śmiech). Mam swój czas dla klubu i dla reprezentacji. To szczęście, że dzisiejsza technologia pozwala w bardzo prosty sposób śledzić każdego potencjalnego kadrowicza. Inna sprawa, że dla mnie odpoczynek to… oglądanie koszykówki. Kiedy kończę swoje obowiązki, lubię zobaczyć mecze w Eurolidze czy lidze hiszpańskiej. W ramach relaksu oglądam spotkania polskich koszykarzy w zagranicznych klubach… ale z otwartym notatnikiem.