Janne Andersson laureatem nagrody szwedzkiej akademii parówkowej
Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Szwecji Janne Andersson otrzymał nagrodę od szwedzkiej akademii parówkowej za wieloletni wkład w szerzenie kultury narodowego dania kraju - parówki w bułeczce.
"Korv i broed" to szwedzki hot dog, który jest narodową przekąską. Korvakedemien to z kolei akademia parówkowa - powstałe w 1991 roku stowarzyszenie, którego statutową działalnością jest pilnowanie jakości oraz propagowanie kultury tego posiłku.
Andersson, po otrzymaniu specjalnej statuetki parówki na widelcu, wykonanej ze szkła dekoracyjnego przez znanego na całym świecie artystę Kjella Engmana, powiedział, że czuje się wzruszony, ponieważ podobnie jak kapituła nagrody uważa, że "korv i broed" jest nie tylko absolutnie narodową szwedzką przekąską, lecz też najlepszą na świecie.
Przewodnicząca kapituły nagrody Christina Moeller podkreśliła na antenie szwedzkiego radia, że "Janne jeszcze nie wygrał piłkarskich mistrzostw, ale już uczynił z naszego korv i broed mistrza świata".
- Na każdy mecz przychodzę dużo przed czasem i od razu kupuję korva. Po zjedzeniu go w spokoju zamawiam drugiego i dopiero wtedy mecz może się rozpocząć, przynajmniej dla mnie. Później w czasie przerwy powtarzam mój rytuał - powiedziała.
Szkoleniowiec podczas transmisji meczów bardzo często jest pokazywany właśnie z parówką i dlatego też kapituła nagrody podkreśliła, że "wykonuje wyjątkowy public relations dla branży, nie reklamując konkretnej firmy, lecz narodowy produkt i to bezpłatnie... z miłości do szwedzkiej kultury".
Jak przypomniał dziennik "Aftonbladet", prawdziwy dramat szkoleniowiec przeżył w maju podczas zgrupowania przed mistrzostwami Europy, kiedy reprezentacja Trzech Koron trenowała w Bastad w restrykcyjnej bańce sanitarnej z powodu pandemii koronawirusa i z posiłkami wyłącznie przygotowywanymi wewnątrz niej.
"Za ogrodzeniem boiska treningowego stał jednak popularny kiosk z parówkami, na który Andersson był zmuszony bez przerwy patrzeć ze świadomością, że dla niego jest to owoc zakazany. W końcu nie wytrzymał i zaufany człowiek dostarczył mu dwa korvy i podał przez płot. Zjadł je szybko jak nałogowiec, skulony tak, aby nikt nie widział i - wyraźnie uspokojony - powrócił do treningu" - opisała gazeta.
Przejdź na Polsatsport.pl