Garczarczyk z Las Vegas: Canelo Alvarez, Król Boksu
- Nie było łatwo dotrzeć do tego punktu, ale przy waszej pomocy, pomocy mojej rodziny zaszliśmy tak daleko. To zwycięstwo jest dla wszystkich fanów, przede wszystkim dla Meksyku. Udało nam się to zrobić, to kolejny sukces naszego zespołu - mówił po zakończeniu walki z Amerykaninem Calebem Plantem Meksykanin Canelo Alvarez. Największa gwiazda światowego boksu dopisał do wielu mistrzowskich zdobyczy historyczny wyczyn zunifikowania wszystkich pasów wagi super średniej.
Został pierwszym Latynosem w historii boksu, który dokonał takiej sztuki. Dla jego rywala była to pierwsza porażka w karierze, ale 28-latek z Tennessee może trzymać wysoko uniesioną głowę - pokazał w MGM Grand Arena umiejętności, charakter i zrobił do nokautu w jedenastej rundzie na pewno więcej niż wielu przypuszczało. Przegrał, bo był tylko "tylko" bardzo dobry, a rywal jest już dziś żywą legendą światowego pięściarstwa.
- Caleb to dobry pięściarz, mam do niego wiele respektu. Okazał się przeciwnikiem ze sporymi umiejętnościami, Sprawił mi kłopot i za to go szanuje - mówił Canelo, który przed pojedynkiem wielokrotnie powtarzał, że Amerykanin nie jest zbliżony do niego umiejętnościami. - Do końca walczył, do końca próbował ze mną wygrać, dlatego mu powiedziałem, że nie ma się czego wstydzić. Mieliśmy taki plan z trenerem Eddy Reynoso, żeby w ostatnich dwóch rundach mocno zaatakować. Widziałem, ze już jest zraniony, więc chciałem go skończyć. I skończyłem - dodał najlepszy pięściarz bez podziału na kategorie wagowe.
Słowa uznania Alvareza nietrudno zrozumieć patrząc, jak Plant nie tylko próbował przetrwać na ringu, ale przez większość rund być równym przeciwnikiem dla faworyzowanego mistrza WBC, WBO i WBA. Plant obiecywał przed walką, ze bardzo poprawił przygotowanie kondycyjne, ze będzie w stanie dawać sobie radę z ciągłymi atakami Canelo. Słowa dotrzymał wytrzymując nie tylko presję, ale ciągle lądujące na jego korpusie chcącego osłabić rywala Alvareza. Takiej taktyki wszyscy się spodziewali, nikt nie spodziewał się, że Plan będzie uderzenia przyjmował...i ciągle pozostanie w drugiej części walki groźny dla mistrza. Przydomek Planta to "Sweet Hands" i to się sprawdziło - Amerykanin był szybki i precyzyjny, trafiał nawet kombinacjami... ale jego ciosy nie robiły większego wrażenia na Canelo. Na kartach punktowych, do momentu zatrzymania walki w jedenastej rundzie, wszędzie prowadził Alvarez, choć najbardziej "uczciwa" było prowadzenie dwoma punktami.
Canelo Alvarez zunifikował komplet czterech pasów (WBA, WBC, IBF i WBO) w rekordowym czasie zaledwie jedenastu miesięcy, rzecz praktycznie bez precedensu we współczesnym boksie. Co dalej, dla kogoś, kogo sława rośnie z każdą wygraną?
To Saul Canelo Barragan ustala warunki, w sobotnią noc w Las Vegas zarobił ponad czterdzieści milionów dolarów (Plant rekordową dla siebie wypłatę dziesięciu milionów), a promotorzy już ustawiają się w kolejce z propozycjami. Eddie Hearn chętnie widziałby jego następną walkę w Anglii, być może z Johnem Ryderem, promocyjni rywale z USA mówią o wielkiej gali na stadionie w Los Angeles, podczas tradycyjnego majowego święta Cinco de Mayo. Nikt głośno nie wspomina nazwiska rywala, ale pada nazwisko świetnego, niepokonanego Davida Benavideza, który na pewno pomógłby zapełnić stadion do ostatniego miejsca. Na koniec i tak ostateczną decyzję podejmie Canelo - bo nie tylko jest najlepszy na świecie, ale ma za sobą miliony zawsze oglądających go fanów.
Przejdź na Polsatsport.pl