Kowalski: Legia potrzebuje lekarza

Piłka nożna
Kowalski: Legia potrzebuje lekarza
Fot. Cyfrasport
Kowalski: Z całym szacunkiem dla młodego zdolnego trenera Gołębiewskiego, to wrzucenie go w takim momencie do tego tygla, było kolejnym strzałem w stopę Dariusza Mioduskiego. I przy okazji zrobieniem krzywdy szkoleniowcowi. Wiara, że zastąpienie jednego z najlepszych polskich trenerów w tak trudnym momencie kimś bez żadnego doświadczenia, może okazać się wizjonerskim pociągnięciem, była szczytem naiwności

Legia osiadła niemalże na dnie Ekstraklasy, właściciel klubu użył już swojego ulubionego narzędzia w czasie kryzysu, czyli dokumentu ze zwolnieniem trenera, ale pożądanego skutku brak. Przeciwnie, jest katastrofa. Wydaje się, że drużyna jest w takim stanie psychicznym, że może ją ograć każdy. Dlatego już ostrzy sobie apetyt drugoligowy Motor Lublin, który zagra z Legią w Pucharze Polski.

Werbalne znęcanie się nad mistrzem Polski to obecnie ulubione zajęcie internautów, dziennikarzy zajmujących się piłką czy ogólnie ludzi z tzw. środowiska. Temat jest wdzięczny, bo tak spektakularnej autodestrukcji nie obserwowaliśmy w polskiej piłce od lat. Oto drużyna zbudowana za miliony i tyle też kosztująca, bo większość zawodników zarabia krocie, jest bita praktycznie przez wszystkich w Polsce, z którymi przychodzi jej grać.

 

W lidze ta sztuka nie udała się dotychczas tylko Warcie, Górnikowi Łęczna i Wiśle Płock. I nie zanosi się na to, aby ta lista miała się w krótkim czasie wydłużyć. Widać to nawet po krótkich wypowiedziach zawodników po kolejnych kompromitacjach. Jeśli już któryś wyjdzie do reportera, to nie jest w stanie sklecić sensownie zdania, a co dopiero poszukać racjonalnych przyczyn obecnego stanu rzeczy. Jednym zdaniem: całkowita degrengolada. Przede wszystkim psychiczna.

 

ZOBACZ TAKŻE: Cracovia ma nowego trenera!

 

Widać wyraźnie, że Legii potrzeba teraz najbardziej lekarza. Zawodnicy wpadli w taki dół mentalny, że nie są w stanie zaprezentować nawet pięćdziesięciu procent swoich możliwości. Nogi mają spętane strachem przed popełnieniem błędu, nie wierzą w siebie, nie są w stanie dokonywać dobrych wyborów w prostych sytuacjach boiskowych. Coś takiego jak team spirit nie istnieje. To zbieranina, a nie zespół. Na domiar złego bez sternika. Z całym szacunkiem dla młodego zdolnego trenera Gołębiewskiego, to wrzucenie go w takim momencie do tego tygla, było kolejnym strzałem w stopę Dariusza Mioduskiego. I przy okazji zrobieniem krzywdy szkoleniowcowi.

 

Wiara, że zastąpienie jednego z najlepszych polskich trenerów w tak trudnym momencie kimś bez żadnego doświadczenia, może okazać się wizjonerskim pociągnięciem, była szczytem naiwności. Jeśli już właściciel miał próbować awaryjnie wyciągnąć kogoś z wewnątrz, to przecież jest w klubie Jacek Zieliński. Legenda Legii, znacznie bardziej doświadczony i mający ogromny autorytet trener pracujący od kilku lat w akademii.

 

Przy każdej tego typu decyzji poważny klub ma plan B. Czyli trenera, który jest przygotowany do objęcia ekipy przynajmniej jakiś czas wcześniej. A tu wydaje się znów działano na zasadzie: „zróbmy coś i zobaczy się co będzie”.

 

A co będzie? Ciężko obecnie zrobić jakąkolwiek czystkę, poprzesuwać zawodników do rezerw, czy porozwiązywać z nimi kontrakty, wstrząsać na siłę. Bo wielu z nich dopiero co przyszło, ma ważne umowy, takimi ruchami można doprowadzić klub do ruiny. A nie jest to grupa graczy aż tak słaba, aby upadać aż tak nisko.

 

Legia musi czym prędzej zatrudnić trenera, który ma autorytet, nie będzie się bał zwolnienia i potrafi dotrzeć do zawodników. Obudzić takiego Emrelego, który jest napastnikiem klasy średniej europejskiej, absolutnie jednym z najlepszych w ESA, a w lidze nie jest w stanie się rozwinąć. Gdyby Azer zaczął zdobywać gole w sytuacjach, które ma, Legia od razu byłaby w innym miejscu.

 

Czas też chyba wrócić do systemu z czterema obrońcami. Mladenović na wahadle popełnia takie błędy w defensywie, że żal patrzeć. A trójka obrońców z coraz bardziej zmęczonym Jędrzejczykiem i bez Nawrockiego po 27 meczach na różnych frontach (większość klubów rozegrało po 12 kolejek i dwa mecze w Pucharze Polski), zwyczajnie nie nadąża.

 

Może potrzeba właśnie odpoczynku, który w pewnych przypadkach jest niezbędny do odzyskania formy i bywa formą treningu? Przede wszystkim jednak trenera-lekarza. Dobrego fachowca, a nie kogoś przypadkowego, kto akurat wpadł do bębna maszyny losującej, do którego rękę wkłada właściciel klubu. Już słychać, że po Europie „rozesłano wici” z ogłoszeniem o atrakcyjnej pracy w Warszawie.

 

Powie ktoś, że tu już nie ma czego ratować, szans na obronę mistrzostwa żadnych, na europejskie puchary (drogą przez Puchar Polski) niewielkie, a z Ligi Europy za moment drużyna odpadnie. Ale to nie jest scenariusz nieuchronny.

 

Zupełnie niedawno ta sama ekipa pokonała Leicester, jedną z czołowych drużyn angielskich. Wcale nie przypadkowo, ale w dobrym stylu. Mając plan, grając konsekwentnie, odważnie i ofiarnie, prezentując przy okazji bardzo dobrą jakość sportową. Dostrzegał to i komplementował nie tylko kurtuazyjnie Brendan Rodgers, jeden z obecnie najbardziej pożądanych trenerów w Anglii.

 

Naprawdę trudno uwierzyć, że mając do dyspozycji dokładnie tych samych graczy ledwie półtora miesiąca później, nie da się sklecić zespołu, który zacznie wygrywać w polskiej lidze i znajdzie się przynajmniej w środku stawki.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie