Iwanow z Andory: Skład będzie inny niż się spodziewamy
Przez chwilę deszcz, za moment słońce. Pogoda w Andorze o tej porze roku jest zmienna jak nastroje wokół reprezentacji Polski. Od marcowego rozczarowania w Budapeszcie po nadzieję po golu Jakuba Modera na Wembley. Przez mieszane uczucia na EURO, gdzie przegraliśmy kluczowy mecz ze Słowacją, do stawienia czoła Hiszpanom i odebrania im punktu i to na ich terenie.
We wrześniu Albania zabrała nam piłkę na PGE Narodowym ale pobiliśmy ją 4:1. Euforię przeżyliśmy kilka dni później remisując z Anglią po prawdopodobnie najlepszym meczu kadencji Paulo Sousy. Dziś na Estadi Nacional powinno być stabilnie. Choć skład na pewno będzie dziś inny niż się spodziewamy. Jedna teza głosi, że wyjdziemy dość mocnym ustawieniem, druga – bazująca na tym, co widać było podczas zgrupowania w Hiszpanii i na wczorajszym treningu – że w jedenastce znajdą się m.in. Maciej Rybus (na pół-lewym stoperze!) i Przemysław Płacheta.
Sztuczna nawierzchnia i dość nisko umieszone jupitery mogą być jedynym naszym zmartwieniem przed tym spotkaniem. Na ten drugi faktor zwrócił wczoraj uwagę selekcjoner i rzeczywiście – może być to jakiś problem. Wzniesiesz wzrok odrobinę w górę i jesteś oślepiony. Musimy być na to przygotowani. Choć nie sądzę, by Wojciech Szczęsny miał wystąpić z czapeczką z daszkiem.
Andorczycy przystępują do rywalizacji z Polską w dobrych nastrojach. Ekipa Kodo Alvareza zrobiła już w tych eliminacjach swoje – wygrała dwa mecze z San Marino, zdobyła rekordową w swej historii liczbę sześciu punktów i starała się napsuć trochę krwi Polakom, Anglikom, Węgrom i Albanii. Udało się to połowicznie, choć „Madziarom” piłkarze z Pirenejów strzelili przecież dwa gole, jednego nawet w Budapeszcie, przegrywając tam tylko 1-2. Ba – na Wembley - do 72 minuty przegrywali z Anglią zaledwie 0-1 i dopiero karny Harrego Kane’a otworzył worek z bramkami. Choć dramatu też wielkiego nie było, porażka 0-4 była niższa niż z tym samym rywalem u siebie, kiedy Andorczycy przegrali 0-5.
Z Albanią przegrali tylko 0-1. To wcale nie musi być dla polskich piłkarzy spacerek. Wszystko zależy od tego, jak długo gospodarze będą zachowywać czyste konto. To jest ich podstawowym celem.
Październikowa efektowna wygrana w Serravale 3-0 z sanmaryńczykami po golach Pujola, Moreno i Fernandeza jest jakimś makro-sukcesem w rywalizacji tych mikro-krajów, ale Andorczycy nie są wcale najbrzydszym z kopciuszków, obuwie mają dobrane często dość wygodne. Dla nich, bo przeciwnikom potrafią sprawić trochę problemów, grając bardzo nisko w obronie, zwarcie, kompaktowo, często nie przebierając w środkach, co kończy się wielokrotnie kartkami. Aż dziewięciu piłkarzy musiało z tego powodu pauzować w tej kampanii.
I jeszcze jedna ciekawa uwaga: po październikowych meczach Andorczycy mieli w eliminacjach więcej punktów niż Cypr, Malta, Łotwa, Mołdawia, Wyspy Owcze, Białoruś, Estonia, Kazachstan, Litwa, Kosowo, Gruzja, Irlandia, Irlandia Północna oraz Azerbejdżan. To o czymś mówi. Choć nikogo straszyć tymi faktami przecież nie będę.
Analizując kilka ich ostatnich spotkań można zauważyć, że często grają nawet szóstką zawodników w linii obronnej, bo i defensywny pomocnik schodzi pod stoperów. Starają się zamknąć strefę środkową, spychać rywala do boku choć przez to powstaje jednak ryzyko dośrodkowań, a bramkarz nie jest wybitnym specjalistą od gry na przedpolu. Zachowują właściwe odległości między formacjami, potrafią się odbudować, są nieźle zorganizowani. Na pewno trzeba się trochę napracować żeby ich „skaleczyć”. Ich słabszą stroną jest obrona stałych fragmentów. Szkoda, że nie zobaczymy dziś Adama Buksy. Jego obecność mogłaby ułatwić nam grę w tym elemencie. Zobaczymy, czy Sousa dobierze drugiego napastnika pod tę strategię czy też zadecydują inne względy.
Zaczęliśmy o klimacie Andory, to też wątkiem związanym z tym miejscem zakończymy. Zamieszkana przez ponad 20 tysięcy ludzi stolica Andorra La Vella jest dość zakorkowanym miejscem. Przyjezdnych nie ma co prawda zbyt wielu, przybędą w ten rejon pewnie dopiero wtedy, gdy spadnie śnieg. Kilka ośrodków narciarskich ma tu dobrą renomę, a to małe księstwo w ciągu roku odwiedza około dziesięciu milionów turystów, mimo, że można się tu dostać jedynie samochodem, chyba, że kogoś stać na … helikopter.
Kolei – brak. Jako, że jesteśmy w kraju nazywanym rajem podatkowym, ceny wielu produktów są niższe niż w Unii Europejskiej. Litr benzyny kosztuje 1,18 euro czy mniej niż w Polsce. Elektronika, kosmetyki a także markowe ubrania można tu nabyć w korzystnych cenach. Współkomentator dzisiejszego spotkania Andrzej Niedzielan wraz z naszym reporterem Marcinem Feddkiem rozważają zakup efektownego „boomboxa” dla swoich pociech. Nie zdecydowali się jeszcze jednak, czy wyjadą z Andory z muzycznym gadżetem. Polscy piłkarze nie mają się nad czym zastanawiać. Trzy punkty trzeba zabrać ze sobą do Warszawy koniecznie. „Boomboksy” w naszym bagażu mogą się nie zmieścić. Ale bilety na baraże do mundialu w Katarze powinny znaleźć swoje miejsce w walizkach „biało-czerwonych” już dziś około 22.40.
Transmisja z meczu Andora - Polsat w Polsacie Sport Premium 1 od godz. 20.35. Przedmeczowe studio od godz. 18.
Przejdź na Polsatsport.pl