Tomasz Lorek przed ATP Finals: Hurkacz nie chce być statystą. Nie będzie polskiego minimalizmu
- Hubert Hurkacz meczem w hali Bercy z Djokoviciem w półfinale udowodnił, że to, co robi Craig Boynton oraz wcześniejsi trenerzy, kiedy go zbudowali długofalowo, ma sens. Odpowiedział sobie, że jest w stanie walczyć z najlepszymi. Nie będzie tam polskiego minimalizmu. Jak go znam, nie jedzie tam być statystą - powiedział Tomasz Lorek przed rozpoczynającym się turniejem ATP Finals z udziałem polskiego tenisisty.
Szymon Zaworski: Daniił Miedwiediew, Alexander Zverev i Matteo Berrettini - to rywale Huberta Hurkacza w grupie czerwonej turnieju ATP Finals. Jak oceniasz tę grupę?
Tomasz Lorek: W grupie, w której Hubert się znalazł są wielcy mistrzowie. Zverev jako jedyny tenisista wygrał w tym roku dwa turnieje z cyklu Masters Series - w Madrycie oraz w Cincinnati. Ponadto świetnie spisał się na igrzyskach w Tokio, zdobywając złoty medal, pokonując w półfinale najlepszego tenisistę na świecie - Novaka Djokovicia. Berrettini u siebie będzie odczuwał presję, ale też będą go niosły również trybuny. Turyn pokaże, że to jest tenisista, który nie tylko wygrał Queens Club w Londynie i był w finale Wimbledonu, ale również odbija się po kontuzji i wraca silniejszy do Touru. Jest jeszcze Miedwiediew, dla którego hala stała się naturalnym środowiskiem. Pokazał w Bercy, że można męczyć Djokovicia, który "zabił" go stylem serve and volley. Miedwiediew w hali będzie bardzo groźny, wygrał US Open i postara się obronić tytuł, żeby udowodnić, że Nole jest najlepszy na świecie, ale to ja wygrywam Masters drugi raz z rzędu.
Zobacz także: Iga Świątek: Byłam smutna, że nie potrafiłam uporać się ze stresem
Jak oceniasz szansę Huberta? Realnie można myśleć o wyjściu z grupy, a nawet o zwycięstwie debiutanta?
Hurkacz meczem w hali Bercy z Djokoviciem w półfinale udowodnił, że to, co robi Craig Boynton oraz wcześniejsi trenerzy, kiedy go zbudowali długofalowo, ma sens. Odpowiedział sobie, że jest w stanie walczyć z najlepszymi. Nie będzie tam polskiego minimalizmu. Jak go znam, nie jedzie tam być statystą. Trudno powiedzieć czy druga grupa jest łatwiejsza. Hubert jedzie po zwycięstwo. Nie chce być ćwierćfinalistą. Stać go na to, bo Tsitsipas czy Zverev udowodnili to, że w roli debiutanta jest łatwiej to uczynić, bo nikt nie nakłada na ciebie presji, a ty chcesz dać pstryczka wielkim mistrzom.
Na czym polega ważność tego turnieju? Jaka jest jego ranga?
Jest to najtrudniejszy turniej na całym świecie, bo trzeba być regularnym przez cały rok - zdobywać punkty, grać na wysokim poziomie - ćwierćfinały, półfinały, być wszechstronnym, grać na każdej nawierzchni. I trzeba mieć ogromną wiarę, że zbuduje się wielką formę na koniec. To nagroda za całoroczny trud. Hubert jest drugim polskim singlistą, który wchodzi do takiego areopagu. W 1976 roku w Teksasie Wojciech Fibak dotarł do finału, pokazując, że można w debiucie wejść od razu do finału. Dlaczego Hubert miałby nie uczynić tego samego? W sporcie liczą się zwycięzcy.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl