ATP Finals. Zverev: Hurkacz i ja jesteśmy innymi zawodnikami niż w 2019 roku
Czwartkowy mecz walczących o awans do półfinału turnieju ATP Finals Huberta Hurkacza i Alexandra Zvereva będzie drugim w historii pojedynkiem tych tenisistów. "Obaj jesteśmy teraz innymi zawodnikami" - zaznaczył Niemiec, nawiązując do spotkania z 2019 roku.
Jako jedyny z Grupy Czerwonej pewny miejsca w "czwórce" kończącej sezon imprezy masters jest już broniący tytułu Rosjanin Daniił Miedwiediew, który wygrał oba swoje dotychczasowe mecze. W jego ślady może pójść każdy z trzech pozostałych singlistów, którzy wyjdą na kort w Turynie w czwartek, czyli Hurkacz, Zverev i Włoch Jannik Sinner. Ten ostatni dołączył do obsady przed drugą kolejką, zastępując kontuzjowanego rodaka Matteo Berrettiniego i pokonał Polaka 6:2, 6:2.
ZOBACZ TAKŻE: Hubert Hurkacz - Jannik Sinner. Skrót meczu (WIDEO)
Z dwoma porażkami na koncie wrocławianin zamyka obecnie stawkę, ale awansuje do kolejnego etapu rywalizacji pod warunkiem, że pokona Zvereva, a Miedwiediew upora się z Sinnerem. Niemiec, który ma bilans 1-1, ma bardziej komfortową pozycję.
"Jeśli wygram z Hurkaczem, to będę w bardzo dobrej sytuacji, bo wygrałem wcześniej w dwóch setach, a przegrałem w trzech. Jestem gotowy na grę z Hubertem w czwartek. To będzie decydujący mecz dla mnie i nie mogę się go doczekać. Wszystko jest w moich rękach" - podkreślił mistrz olimpijski z Tokio.
We wtorek uległ Miedwiediewowi, choć przy stanie 5:5 miał jedyną w decydującej partii okazję na przełamanie, a potem w tie-breaku prowadził już 4-2. Zmarnowane szanse jednak go nie podłamały.
"Wciąż jestem w grze i nadal mam szansę wygrać tę imprezę. Tak do tego podchodzę. Przegrałem tie-breaka trzeciej partii 6-8, ale turniej się jeszcze dla mnie nie skończył" - podkreślił 24-letni zawodnik z Hamburga.
Z będącym jego rówieśnikiem Polakiem zmierzy się po raz drugi. W Turynie zagrają na korcie twardym w hali. Dwa lata temu w Madrycie rywalizowali zaś na ziemnej nawierzchni na odkrytym obiekcie - w 1/8 finału po trzysetowym spotkaniu górą był gracz rosyjskiego pochodzenia. Wówczas był czwartą rakietą świata, a Hurkacz 52. Obecnie różnica jest znacznie mniejsza - on jest trzeci, a wrocławianin dziewiąty.
"Hubert jest teraz znacznie lepszym tenisistą. To spotkanie będzie zupełnie inne niż tamto z 2019 roku. Obaj jesteśmy teraz innymi zawodnikami" - zaznaczył Niemiec.
On zwrócił na siebie uwagę za sprawą licznych sukcesów w 2017 i 2018 roku. W pierwszym z tych sezonów wygrał pięć turniejów, a w kolejnym cztery, w tym ATP Finals. W 2019 roku zmagał się zaś ze spadkiem formy i kłopotami w życiu prywatnym, których echo wróciło w następnym (była dziewczyna oskarżyła go wówczas o przemoc domową). W obecnym sezonie znów błyszczy na korcie - triumfował w czterech zawodach ATP i w turnieju olimpijskim. Od igrzysk w Tokio tylko raz przegrał z rywalem niżej notowanym od niego.
W czwartek on i Hurkacz wyjdą na kort w hali Pala Alpitour o godz. 14. Dzień wcześniej Zverev trenował dokładnie o tej samej porze.
"Zrobię wszystko, by mieć pewność, że będę w stanie pokazać swój najlepszy tenis" - zadeklarował.
Wrocławianin, który w tym sezonie wygrał trzy turnieje ATP i dotarł do półfinału wielkoszlemowego Wimbledonu, z kolei w ogóle nie pojawił się tego dnia na korcie. Tak samo postąpił jednak po pierwszym meczu w Turynie. Zamiast tego zdecydował się wówczas na zajęcia z trenerem przygotowania fizycznego. W środę PAP nie udało się skontaktować z odpowiadającym za kontakt z mediami w teamie Hurkacza Michałem Zawadą.
Obserwujący z boksu wrocławianina jego mecz z Sinnerem Wojciech Fibak w rozmowie z dziennikarzami zwrócił zaś uwagę, że podopieczny trenera Craiga Boyntona skręcił nieco stopę przy ślizgu podczas jednej z akcji.
24-letni Polak główne - jego zdaniem - atuty Zvereva wskazał podczas niedzielnej konferencji prasowej.
"Jest bardzo solidny z głębi kortu, ma świetny serwis i od wielu lat jest w ścisłej czołówce" - scharakteryzował.
Czwartkowy pojedynek Miedwiediewa z Sinnerem, który zakończy rywalizację w Grupie Czerwonej, zaplanowano na godz. 21.
Przejdź na Polsatsport.pl