Tomasz Łapiński: Kadra Sousy nie gra lepiej od tej Brzęczka
- Rozliczmy go tylko za to, co miał zrobić przede wszystkim, czyli poprawić jakość gry. Gdzie ta jakość była? Może w dwóch meczach, z Anglią u siebie i z Albanią na wyjeździe - powiedział o Paulo Sousie były reprezentant Polski Tomasz Łapiński.
Cezary Kowalski: Czuje Pan niesmak po tym całym bałaganie przy okazji meczu z Węgrami?
Tomasz Łapiński: Katastrofa. To było amatorskie podejście do tematu. Myślami byli dwa kroki do przodu, a nie wykonali nawet pierwszego.
Jacy oni?
No właśnie. To jest pytanie. Czy to rzeczywiście było tak, że Robert zażyczył sobie odpocząć, czy Sousa mu odpoczynek zaproponował. Istotną rolę odrywa w tym wszystkim pycha. Nie wierzę, że selekcjoner nie wiedział o co gra. Założył po prostu, że dając szansę zmiennikom i tak rywali ogra. O ile te wcześniejsze porażki Węgrów z Albanią wskazywały na to, że można potraktować rywala ulgowo, to mecz z Anglią udowadniał, że są mocni, że wracają na właściwe tory.
Czyja wina większa - Roberta czy Paulo?
Pamiętajmy, że wiosną przed meczem z Andorą było mnóstwo głosów, aby Robert odpoczął, a jednak on chciał grać. Nie przypominam sobie, aby Lewandowski wcześniej cokolwiek odpuszczał w kadrze, zależało mu na kolejnych występach i golach.
Czyli jednak Sousa?
Prawdę znają obaj. Będą prezentować jedno stanowisko. Czyli takie jak ten PR-wy bełkot w oświadczeniu zawodnika i wypowiedź Sousy po meczu. Najważniejszym problemem jest to, że nie wygraliśmy z Węgrami. Ale znaczący wpływ na taki stan rzeczy miały decyzje podjęte przed meczem.
Tak czy inaczej dwaj najwięksi profesjonaliści w polskiej reprezentacji, postacie z lepszego piłkarskiego świata, sprawili, że nasze szanse awansu znacząco zmalały.
Po prostu stworzyli jeszcze większą presję przed meczami marcowymi. Ale, nawet grając jako drużyna rozstawiona i tak drugi mecz byłby wielkim wyzwaniem. Po porażce z Węgrami już pierwszy będzie takim. I to jest ta znacząca różnica. Ale wciąż wszystko jest w naszych rękach.
Nie należy nikogo rozliczać, bo dopóki piłka w grze... tak?
Skala trudności wzrosła i tyle. Miało być jedno wyzwanie będą dwa. Chyba, że wyłożymy się na pierwszym.
Nie lepiej byłoby zmienić trenera na baraże?
Nie. I co miałby przyjść cudotwórca i na dzień dobry mieć najtrudniejszy mecz w sezonie? Najlepszy byłby wtedy Gandalf albo Saruman, czarodzieje z trylogii Tolkiena.
A po ewentualnych przegranych barażach, kontynuował by pan współpracę w Portugalczykiem?
Nie. Minie rok od jego pierwszego meczu. Weźmy pod uwagę ile było w tym czasie dobrych meczów i zwycięstw z dobrymi rywalami. Na razie Sousa wygrał w Albanią, San Marino i Andorą.
Może nie trzeba było zwalniać Brzęczka?
Na Euro gorzej by chyba nie zagrał. Portugalczyk ugrał punkcik i czwarte miejsce w grupie. To taka rewelacja? Ale, dobrze, miał mało czasu. Rozliczmy go tylko za to, co miał zrobić przede wszystkim, czyli poprawić jakość gry. Gdzie ta jakość była? Może w dwóch meczach, z Anglią u siebie i z Albanią na wyjeździe.
Na koniec porównajmy dwie sytuacje. Osiem sekund milczenia Lewandowskiego, które przesądziło o zwolnieniu Brzęczka i teraz ten fajerwerk zafundowany Robertowi przez uwielbianego przez niego trenera...
Przejdź na Polsatsport.pl