Iwanow: "Urbanizacja" w Zabrzu, górnicza młodzież pod właściwym nadzorem
Powrót trenera Jana Urbana do klubowej piłki nie należał do najłatwiejszych. Trzy lata „odpoczynku” od ligowej pracy dla wielu ekspertów miał być za długim okresem by bezboleśnie wrócić na karuzelę. Tym bardziej, że były reprezentant Polski trafił do miejsca, które nie było – nie jest – krainą płynącą mlekiem i miodem.
Po udanej erze Marcina Brosza zabrzańskie struktury ulegały rekonstrukcji, wkrótce z Górnikiem żegnał się nie tylko prezes Dariusz Czernik ale i mający olbrzymi wpływ na politykę sportową Artur Płatek. Ludzie, którzy w dużym stopniu odpowiadali za zatrudnienie Urbana w zabrzańskim klubie.
Porażka w Szczecinie z Pogonią 0:2 „podparta” przegraną u siebie z Lechem Poznań 1:3 i ciągłe zapytania, czy Lukas Podolski przypadkiem poważniej nie traktuje obowiązków jurora w niemieckim „Mam Talent” niż spełnienia obietnicy końca kariery przy Roosvelta nie ułatwiały mu nowego startu w krajowej piłce. Byłem na stadionie im. Ernesta Pohla podczas spotkania z „Kolejorzem” i już wtedy słyszałem głosy, świadczące za tęsknotą za Broszem i poddające pod wątpliwość, że zatrudnienie Urbana było właściwym ruchem.
ZOBACZ TAKŻE: Liga Mistrzów - wyniki i skróty wtorkowych meczów
Czy nie inaczej było w warszawskiej Legii, gdy stołeczny klub podjął ciekawe wyzwanie oddając mu w ręce największą i najtrudniejszą do prowadzenia polską ligową drużynę? Ile było wątpliwości i znaków zapytania na czele ze stwierdzeniami, że „Legia to nie jest klub na naukę”, a Urban przyjechał do Polski co prawda z Hiszpanii, ale z doświadczeniem jedynie z drużynami młodzieżowymi i rezerw w Osasunie, a także pobytem w Polideportivo Ejido, a tu musiał się zmierzyć z dużo poważniejszym wyzwaniem.
Do tego współpracował z równie niedoświadczonym w roli dyrektora sportowego Mirosławem Trzeciakiem, który ściągnął mu trzech hiszpańskich graczy, którzy mieli być rewelacją, a okazali się totalnym „flopem” choć jeszcze dziś każdy warszawski kibic zbudzony w środku nocy pamięta o Tito, Descardze i Arruabarrenie. Urban wcale jednak nie dał się zwieść ich nazwiskom i wątpliwej renomie.
Cała trójka za dużo przy Łazienkowskiej nie pograła. Młody trener przez pierwsze trzy sezony nie zdobył co prawda mistrzostwa – zrobił to dopiero w „drugim rzucie” pracy przy Ł3 i to dwukrotnie – jednak w tym pierwszym okresie nie zostawił po sobie spalonej ziemi. Także dlatego, że odważnie postawił na takich piłkarzy jak Ariel Borysiuk, Daniel Łukasik, Dominik Furman czy Michał Żyro, na których Legia w najbliższych latach zarobiła dobre pieniądze.
Urban urodził się w Jaworznie, przez wiele lat grał w Zagłębiu Sosnowiec i Górniku Zabrze, ale jego charakter i podejście do życia nie tylko tego piłkarskiego, ukształtowały się w Hiszpanii. Dlatego biją od niego nie tylko wewnętrzny spokój i ciepło wobec bliźniego ale też symptomatyczne dla tamtejszej kultury futbolu odważne spojrzenie na młodych adeptów futbolowej sztuki.
Ile polskich trenerów wystawiłoby przeciw mistrzowi Polski piętnastoletniego debiutanta w chwili, gdy drużyna jest tuż nad strefą spadkową i jest w trakcie serii czterech meczów bez żadnej wygranej? Ale przykład Dariusza Stalmacha nie jest wcale wyjątkiem. Przecież już w drugiej kolejce, w krytycznej sytuacji spotkania z Lechem, po przerwie na plac gry wraz z Lukasem Podolskim wszedł Adrian Dziedzic, niespełna osiemnastolatek, też chłopak z drugiej drużyny i CLJ-ki, który tamtego wieczora również debiutował w Ekstraklasie.
Poprzednik Jana Urbana Marcin Brosz preferował podobne podejście. Wystarczy spojrzeć na skład, którym wywalczył awans do Ekstraklasy, a potem od razu czwarte miejsce. Tomasz Loska, Szymon Żurkowski, Rafał Kurzawa, Maciej Ambrosiewicz czy bracia Wolsztyńscy robili wtedy furorę. Później ich kariery układały się wprawdzie różnie ale czy Borysiuk, Żyro, Furman czy Łukasik zrobili tyle na ile predestynowały ich talent oraz możliwości? Na to, co działo się z nimi później Urban czy Brosz wpływu już przecież nie mieli. Ale dali im ten pierwszy rys, pozwolili zaistnieć. Nie jest to pewnie nic szczególnego jeżeli popatrzymy na to, jak to się robi w piłce na zachodzie Europy. U nas jednak już niekoniecznie…
Przejdź na Polsatsport.pl