Liga Mistrzów. Messias, dostawca lodówek, pogrążył mistrza Hiszpanii
Mistrz Hiszpanii, Atletico Madryt, po pięciu kolejkach fazy grupowej Ligi Mistrzów zajmuje ostatnie miejsce. Barcelonę może uratować tylko cud. Czyli wygrana w ostatniej kolejce z Bayernem w Monachium, pewne awansu nie są ekipy Villarreal i Sevilli. Real zakwalifikował się do 1/8 finału, ale niesmak po porażce z mistrzem Mołdawii Sheriffem Tyraspol na Santiago Bernabeu pozostaje. Wszystko można powiedzieć o hiszpańskich drużynach, ale nie to, ze w obecnej edycji Ligi Mistrzów idą jak burza.
Największym zawodem jest Atletico. Patrząc na grupę B, wydawało się, że nie ma szans, aby nie „Los Colchoneros” nie znaleźli się w górnej połowie tabeli razem z Liverpoolem. Drużyna charyzmatycznego Diego Simeone rozpoczęła słabo od remisu na własnym stadionie z Porto, później poprawiła bardzo szczęśliwym zwycięstwem nad Milanem na San Siro (przegrywała do 85 minuty, grając od 29 z przewagą jednego zawodnika, a o zwycięstwie zdecydował rzut karny „z kapelusza” w 97 minucie). I koniec.
Dwie porażki z Liverpoolem, a w środę u siebie z Milanem. Ten fakt sprawił, że Atletico po raz pierwszy, od kiedy przed dekadą drużynę objął Simeone, nie wygrało meczu u siebie w fazie grupowej. Madryckie stadiony Vicente Caderon i od kilku lat Wanda Metropolitano uchodzące za twierdze, przestały nimi być błyskawicznie.
ZOBACZ TAKŻE: "To łamie kręgosłup moralny" - Hajto o Papszunie w Legii
Rozczarowanie jest tym większe, że poza Liverpoolem żaden z zespołów wyprzedzających obecnie Atletico nie ma większego potencjału ofensywnego niż ekipa z Madrytu. Antoine Griezmann, Luis Suarez czy Joao Felix to przecież tercet wręcz wybitny, a są jeszcze fantastyczni skrzydłowi jak Yannick Carrsasco czy Marcos Lllorente. No i potężna pomoc z Koke, Lemarem, De Paulem. Bez żadnej przesady, można było przypuszczać, że mistrz Hiszpanii z ustabilizowaną kadrą i trenerem, który prowadzi ten zespół już tak długo (wywalczył m.in. dwa finały Ligi Mistrzów, dwa razy wygrywał ligę hiszpańską i dwa Ligę Europy), wprowadzając na stałe do ścisłej czołówki europejskiej (także finansowej), grać będzie o pełną pulę.
Wyjątkowo zdyscyplinowani żołnierze Simeone zdobyli ledwie cztery gole w pięciu meczach. Hiszpanie podejrzewają, że w przeciwieństwie do rywala zza miedzy Realu Madryt, Atletico zbyt poważnie traktuje rywali. Argentyńczyk wbijając wielu swoich finezyjnych graczy w sztywne ramy taktyczne, zabija w nich indywidualność. Brakuje polotu, swobody, odrobiny szaleństwa.
Jego pozycja, z racji tego co dokonał z klubem przez lata, jest niepodważalna, ale nie sposób nie zauważyć, że coś się w drużynie z Metropolitano zacięło. Paradoksem, jakich w futbolu oczywiście wiele, jest fakt, że na sam dół tabeli w grupie B Atletico zepchnął Junior Messias. Brazylijczyk w wieku 30 lat zadebiutował w Lidze Mistrzów, wchodząc na ostatnie 25 minut. Rok wcześniej występował w spadkowiczu z Serie A Crotone, a trzy lata temu grał amatorsko w czwartej lidze. Jego głównym zajęciem było dostarczanie lodówek i sprzętów AGD.
Massias przyćmił Griezmanna, Suareza i resztę oraz sprawił, że Milan pozostał w grze o awans, a Atletico musi wygrać w ostatniej kolejce w Porto i liczyć na cud.
Przejdź na Polsatsport.pl