NBA: Warriors i Suns nie zwalniają tempa
Koszykarze Golden State Warriors pokonując Portland Trail Blazers 118:103 odnieśli 17. zwycięstwo w tym sezonie NBA i przy ledwie dwóch porażkach mają najlepszy bilans w lidze. Minimalnie ustępują im Phoenix Suns (16-3), którzy po 118:97 z New York Knicks do 15 przedłużyli serię wygranych.
"Wojowników" tradycyjnie do sukcesu poprowadził Stephen Curry. Najlepszy ligowy strzelec - mimo przeciętnej skuteczności - uzyskał 32 punkty, miał osiem asyst i siedem zbiórek.
Lider gospodarzy, którzy już do przerwy uzyskali 14-punktowe prowadzenie, mógł liczyć na wsparcie zdobywcy 25 pkt Kanadyjczyka Andrew Wigginsa. Rezerwowy Anfernee Simons z 19 pkt był najskuteczniejszych w ekipie z Portland. Po raz pierwszy od 10 występów mniej niż 20 punktów - 16 - uzyskał Damian Lillard.
ZOBACZ TAKŻE: EBL: Josh Fortune zawodnikiem GTK Gliwice
Zespołowi z San Francisco po piętach depczą "Słońca" z Phoenix. Finaliści poprzedniego sezonu zaczęli sezon w mało przekonującym stylu, ale szybko złapali właściwy rytm i teraz mogą się pochwalić serią 15 wygranych. Ostatnią odnotowali w piątek w Nowym Jorku, gdzie pokonali Knicks 118:97.
Goście byli lepsi w każdej z czterech kwart, a najwięcej punktów - 32 - zdobył Devin Booker. Wśród miejscowych zawiedli głównie zawodnicy pierwszej piątki, którzy uzbierali łącznie 54 "oczka".
Apetyt na przerwanie świetnej passy drużyny z Arizony mają Brooklyn Nets, którzy podejmą Suns w sobotę. - Jestem zbyt długo w tej lidze, by wiedzieć, że to początek sezonu i nie chodzi o to, by ustanawiać rekordy w listopadzie. Wyjdziemy na boisko, by powalczyć o zwycięstwo jak w każdym innym meczu, ale mamy świadomość, że to jeszcze nie jest play off - przyznał doświadczony Chris Paul, który w piątek zapisał na koncie 14 punktów i 10 asyst. W sezonie 2006/07 "Słońca" wygrały 17 kolejnych spotkań, co jest klubowym rekordem.
Trzy dogrywki były potrzebne do wyłonienia zwycięzcy pojedynku Los Angeles Lakers z Sacramento Kings. Ostatecznie goście wygrali 141:137. De'Aaron Fox zdobył dla nich 34 pkt, a Buddy Hield dodał 25, z czego 13 w dodatkowym czasie gry.
Rzut Foxa był ostatnim celnym w regulaminowych 48 minutach, z kolei Hield doprowadził do remisu i drugiej dogrywki. W niej ostatnie punkty uzyskał LeBron James. Z kolei w ostatnich sekundach trzeciej dodatkowej pięciominutówki Hield czterokrotnie nie pomylił się z linii rzutów wolnych i na nic zdała się "trójka" Carmelo Anthony'ego 9,7 s przed końcową syreną.
James w ciągu 50 minut spędzonych na parkiecie uzyskał 30 pkt, o jeden mniej zapisał w statystykach grający 51 minut Russell Westbrook, jednak dzięki 11 asystom i 10 zbiórkom odnotował tzw. triple-double. - Decydujące okazały się nasze świeże, bo młode nogi. Nawiązując walkę z utytułowanym rywalem, w składzie z legendami koszykówki, rośliśmy z minuty na minutę - przyznał Fox po pierwszym od 2009 roku meczu "Królów" z trzema dogrywkami.