Zbigniew Boniek: W zeszłym roku Robert Lewandowski absolutnie zasłużył na Złotą Piłkę
- Zależy, gdzie przystawić ucho. Jedni mówią, że wygra Messi, inni, że Lewandowski. Pewne jest jedno - zwycięzca już wie, że wygrał - powiedział przed rozstrzygnięciem plebiscytu na tytuł Piłkarza Roku były prezes PZPN, Zbigniew Boniek.
Michał Białoński, Interia: Już dziś w Paryżu "France Football" rozstrzygnie plebiscyt na Złotą Piłkę 2021. Wszyscy mamy nadzieję, że Robert Lewandowski tym razem podniesie w górę to trofeum. Trudno znaleźć poważnych kontrkandydatów, którzy przez cały rok mieliby tak równą formę jak Robert. Jak pan to ocenia?
Zbigniew Boniek: Problem w tym, że ja nie rozumiem, dlaczego w zeszłym roku nie przyznano Złotej Piłki. Oczywiście, mieliśmy problem z pandemią koronawirusa. On mógł wykluczyć organizację gali. To zrozumiałe. Natomiast czym innym jest organizacja gali, a czym innym rozstrzygnięcie plebiscytu na najlepszego piłkarza roku. To drugie mogło się odbyć bez przeszkód. Tym bardziej, że mimo trwającej pandemii, wszystkie rozgrywki zostały dokończone, łącznie z Ligą Mistrzów, w formule "final four".
ZOBACZ TAKŻE: Złota Piłka: Czy Robert Lewandowski zapisze się na kartach historii?
Wydaje mi się, że w zeszłym roku Robert Lewandowski absolutnie zasłużył na tytuł Piłkarza Roku, który dostał od FIFA i UEFA, ale też na Złotą Piłkę.
Czy w tym roku układ sił się zmienił?
- Mimo że Bayern nie wygrał Ligi Mistrzów, Robert też jest najpoważniejszym kandydatem do wygrania plebiscytu. Z prostej przyczyny: zdobył mistrzostwo Niemiec, Klubowe Mistrzostwo Świata, nastrzelał najwięcej bramek. Sęk w tym, że - według mnie - sama formuła Złotej Piłki jest trochę przestarzała. W Afryce, Ameryce, Bundesligi nie ogląda się zbyt często. To liga popularna w Europie, ale nie jest tak globalna jak Premier Leauge czy La Liga. I tu leży pewien problem. Ale i tak poza Robertem, nie ma piłkarza, który tak bardzo zasłużyłby na Złotą Piłkę za rok 2021.
Jakie informacje do pana docierają na temat rozstrzygnięcia plebiscytu?
- Zależy, gdzie przystawić ucho. Jedni mówią, że wygra Messi, inni, że Lewandowski. Pewne jest jedno - zwycięzca już wie, że wygrał. "France Football" tydzień wcześniej zgłasza się do zwycięzcy, by przygotować trochę materiałów, wszystkie szczegóły wręczenia nagrody. Zobaczymy, czy otoczenie triumfatora będzie na tyle szczelne, że informacja nie wydostanie się przed jej oficjalnym ogłoszeniem.
Chodzą słuchy, że ponoć "France Football" zadzwonił do Messiego i poinformował go, że to on zdobył Złotą Piłkę. Gdyby się to potwierdziło, byłbym bardzo zaskoczony. Gdy zastanawiam się, kto najbardziej na to zasługuje, to w moim prywatnym rankingu, na pewno nie Messi. On nic wielkiego nie wygrał w tym roku. Owszem, wygrał Puchar Ameryki, ale to zasługa całej reprezentacji Argentyny, której był kapitanem i najważniejszym zawodnikiem. Generalnie, jeśli chodzi o codzienność piłki, w której trzeba udowodnić, że jest się najlepszym, to Messi wielkich rzeczy w tym roku nie zrobił. Natomiast jego globalność, wielkość, uniwersalność jest tak duża, że czy on błyszczy, czy nie, to dopóki wychodzi na boisko, to wszyscy będą mieli zakodowane, że on i tak jest najlepszym piłkarzem na świecie. I z tym bym się nawet zgodził, że jeżeli chodzi o jego numery techniczne, przyjęcie piłki, drybling, zagranie na jeden kontakt, jest najlepszy. Natomiast jeśli chodzi o wartość realną w tym roku, to wydaje mi się, że nawet Karim Benzema i Jorginho byli od niego lepsi. Jorginho z Chelsea wygrał Champions League, a z Włochami - tytuł mistrza Starego Kontynentu.
I był kluczowym zawodnikiem obu zespołów.
- Dokładnie. Był wręcz zawodnikiem-symbolem jednego, jak i drugiego trofeum. Natomiast jeżeli wygra Messi, to troszeczkę będę tym zaskoczony.
U red. Romana Kołtonia w "Prawdzie Futbolu" użył pan nawet sformułowania, że jeżeli wygra Messi, to znaczy, że sytuacja wymknęła się spod kontroli "France Football".
- W dyskusjach o piłce trzeba dyskutować z nutą przekory, ale to musi być sympatyczne, miłe. My piłkę kochamy i nie w każdym stwierdzeniu trzeba silić się na polemikę, stawiać kogoś pod ścianą. Natomiast formuła Złotej Piłki zmieniła się na przestrzeni lat. Dawniej nie wiadomo było, jak, co i gdzie. Między mną a Paolo Rossim wrzucono w 1982 r. Giresse’a. I to był dopiero skandal! Giresse skończył na drugim miejscu, nie wiadomo z jakiej przyczyny w ogóle.
Paolo Rossi dostał 115 głosów, Alain Giresse - 63, Zbigniew Boniek - 54, czwarty był Karl-Heinz Rummenigge.
- Wtedy nie było takiej transparentności jak dzisiaj. Wtedy to był dopiero problem. Ale taka jest specyfika plebiscytów, jak choćby w naszym "Przeglądu Sportowego", gdy często toczą się dyskusje, czy wybierany jest najlepszy, czy najpopularniejszy sportowiec i jak porównać srebrny medal kajakarek na igrzyskach w Tokio z Robertem Lewandowskim. Traktujmy to jak promocję sportu, wszystkich dyscyplin. Kiedyś Złotą Piłkę wygrał Biełanow, który - według mnie - oprócz tego, że szybko biegał, wielkim piłkarzem nie był, ale politycznie był taki okres, ciepłego wizerunku Dynama Kijów, więc wręczono u Złotą Piłkę. To zostaje w historii, żyje przez lata. To przyjemność dla piłkarza.
Uważam, że jeśli Robert Lewandowski zajmie drugie miejsce, to też może czerpać z tego przyjemność, aczkolwiek dla mnie jest zdecydowanym faworytem i powinien wygrać. Natomiast jeżeli nie ma jeszcze przecieków z obozu polskiego, a wiadomo, że u nas wszystko lubi wyciekać, i to bardzo szybko, to znaczy, że jeszcze nikt z Francji do Roberta nie dzwonił.
Nie zapukał po wywiad?
- Nie tylko po to. Jest wiele rzeczy do uzgodnienia: kiedy przylatujesz, dajemy ci operatora kamery, którzy będzie ci towarzyszył w podróży. Pokazanie kulis to stara zasada. Natomiast na dzisiaj się to jeszcze nie stało.
Ma pan dobrą pamięć. W 1986 r. Złotą Piłkę dostał reprezentujący wówczas ZSRR Ihor Biełanow z Dynama Kijów. Zdobył 84 głosy, wyprzedzając Gary’ego Linekera i Emilia Butragueno.
- Do drugiego miejsca Linekera myśmy się przyczynili.
Myśli pan o jego hat-tricku z meczu z Polską podczas mundialu w Meksyku?
- Dokładnie. Mój przyjaciel Stefan Majewski pilnował go w tym meczu (śmiech). Takie rzeczy się zdarzają.