Iwanow: Za rok o tej porze zacznie się wielki, piłkarski eksperyment na skalę światową
Aż nie chce się w to wierzyć, ale za dwanaście miesięcy o tej porze nie będziemy - jak dziś - emocjonować się ostatnimi w roku meczami Pucharu Polski i kończącą się fazą grupową Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy, ale oglądać... finały mistrzostw świata! Największa piłkarska impreza świata odbędzie się w jednym z najmniejszych krajów świata, w którym mieszka zaledwie 2,5 miliona ludzi.
Nie chcę się tu pochylać się nad istotnymi sprawami dotyczącymi łamania praw człowieka w tym kraju, także przy budowaniu aren mundialu, bo to temat długi, nieprzyjemny i na inną historię. „Kaprys” władz FIFA tworzy także mnóstwo innych problemów, których konsekwencje mogą trwać jeszcze długo po zakończeniu przyszłorocznej imprezy. Rozgrywki ligowe i pucharowe wywrócone zostaną do góry nogami. Ciekawe, jak na ten eksperyment zareagują także organizmy piłkarzy, już i tak mocno nadwyrężone.
Ligi muszą zakończyć – a w większości przypadków przerwać – swe rozgrywki do 13 listopada. Dzień później otwiera się tzw. okienko FIFA. Kto grać będzie w pierwszych dniach mundialu czasu na przygotowania będzie mieć zaledwie 8 dni! Dotyczy to także PKO BP Ekstraklasy, z której – jak wiemy – zbyt duża liczba piłkarzy nie wybierze się do Kataru.
ZOBACZ TAKŻE: Czy Lewandowski dostanie jednak "Złotą piłkę"?
Jeżeli Polska awansuje na MŚ Paulo Sousa i tak „wyciągnie” z niej zaledwie kilka nazwisk, jeżeli w ogóle z jej zasobów będzie chciał skorzystać. Jakub Kamiński, czy Kacper Kozłowski mogą przecież od lata zarabiać już w euro, a nie w złotówkach. Nie będzie to mieć jednak żadnego znaczenia.
Liga od połowy listopada do trzeciej dekady stycznia będzie mieć wolne. To prawie dwa i pół miesiąca przerwy! Taka sytuacja nie miała miejsca od lat. W piłkę w tym czasie grać będzie niewielki procent futbolowej populacji na świecie. Reszta będzie się przyglądać. I odpoczywać. A kluby płacić będą pensje. Choć są takie kraje, które co prawda na wielkich imprezach grają od święta, jak Łotwa, w których umowy podpisuje się jedynie do końca rozgrywek. Jeżeli liga kończy się w listopadzie, za grudzień już nie płacimy. Za styczeń też rzadko. Ale to sytuacja jednak dość nietypowa i osobliwa. Jeżeli jednak komuś umowa dobiega końca wraz z upływem roku, a gra tylko do połowy listopada, to wydaje się to dość zrozumiały punkt widzenia.
Ekstraklasa S.A przetestowała już styczniowe granie w tym roku. Ze względu na ryzyko przekładania meczów z powodu pandemii oraz zbliżające się mistrzostw Europy, umowna „wiosna” zaczęła się już 29 stycznia. Teraz ruszy „dopiero” 4 lutego. Różnica niewielka. Tym bardziej, że ostatnia tegoroczna seria odbędzie się w dniach 17-19 grudnia. Ligowy organizm jest więc już do takiego wariantu przygotowany. A jak wyglądać to będzie w innych krajach?
Najmniej ten dziwny mundialowy termin dotknie Szwedów. Oni zostali przy systemie wiosna-jesień, więc spokojnie dokończą sobie rozgrywki wyłaniając mistrza, choć zrobią to odrobinę wcześniej niż zwykle. Gorzej mieć będą np. Rosjanie, którzy kilka lat temu przeszli na bardziej „europejski” system – grają już odwrotnie niż część Skandynawii. Ale przez to jeszcze mocniej odczują skutki listopadowo-grudniowych mistrzostw świata. Przecież nie są w stanie rozpocząć ligi, tak jak chociażby my – już w styczniu. Aura im na to absolutnie nie pozwala.
Najgorsze jest to, że FIFA wcale nie porzuciła jeszcze pomysłu organizacji mundiali co dwa lata. Ten abstrakcyjny projekt błyskawicznie został zawetowany przez kontynentalne federacje, a także najmocniejsze ligi europejskie ale – niestety – wraca jak bumerang. I na kolejnych kongresach będzie dalej „forowany”. Światowa organizacja chce zarabiać, tym bardziej, że w ostatnim czasie także przez Klubowe Mistrzostwa Świata poniosła spore finansowe straty. Czy spowoduje to jakiś konflikt z UEFĄ, Premier League, La Ligą czy Serie A? Hasło „Łączy Nas Piłka” raczej nie będzie tu obowiązywać. A nas już wkrótce czeka eksperyment, który wszystkim może jeszcze długo odbijać się czkawką. Lata 2022 i 2023 to może być niezła „jazda”. Zobaczymy kto na tym narowistym koniu będzie w stanie się utrzymać.
Przejdź na Polsatsport.pl