Michal Doleżal: Przeżywamy trudny moment, ale damy z siebie wszystko
Po słabym stracie sezonu polskich skoczków przyszedł czas na rywalizację w Wiśle. Już w najbliższy weekend nasi zawodnicy spróbują zrehabilitować się za gorsze wyniki w pierwszych konkursach Pucharu Świata. O formie i przygotowaniach polskiej kadry mówił trener Michal Doleżal.
Dariusz Wołowski, Interia: To chyba najtrudniejszy start sezonu polskich skoczków od kiedy pracuje pan z nimi.
Michal Doleżal (trener kadry skoczków): Tak. Spodziewaliśmy się znacznie lepszego początku zimy, ale jest jak jest. Próbujemy skorygować błędy, dlatego w środę odbyliśmy trening w Wiśle. Skocznia jest znakomicie przygotowana, każdy z moich zawodników oddał po trzy skoki. Jestem z nich zadowolony, chociaż to niewiele znaczy. Bo przecież gdy chłopcy trenowali w Zakopanem przed startem Pucharu Świata, też wypadali dobrze. Byłem pewien, że mocno wejdziemy w sezon, ale stało się inaczej. Poza Kamilem Stochem wszyscy skaczą znacznie poniżej możliwości. Dobre skoki na treningu w Wiśle to za mało. Muszą być dobre w zawodach.
ZOBACZ TAKŻE: Terminarz zawodów Pucharu Świata w Wiśle
W minioną niedzielę w Kuusamo Stoch nie awansował do serii finałowej. To też znacznie poniżej oczekiwań trzykrotnego mistrza igrzysk.
Nie lubię zwalać winy na warunki na skoczni, bo wiem, że kibiców to irytuje. Odbierają to jako szukanie łatwego alibi. Ale Kamil w czasie swojego skoku miał fatalny wiatr. Nikt w tych warunkach nie uleciałby daleko. No, ale to już było. Ja patrzę do przodu. Moją rolą jest rozwiązywanie problemów, a nie rozpamiętywanie przeszłości.
Nad czym pracowaliście w środę? Czy będziecie trenowali także w czwartek?
W czwartek treningu nie będzie, nie ma takiej potrzeby. Moi skoczkowie znają doskonale obiekt w Wiśle. Nie chodzi więc o to, żeby uczyć się jego profilu. W środę chcieliśmy dać szansę zawodnikom, by złapali trochę więcej czucia na progu. Ustabilizowali skoki, wyrzucili z głowy to, co było złe w Niżnym Tagile i w Ruce.
W Rosji i Finlandii nigdy Polakom nie skakało się łatwo. W Niżnym Tagile i na Rukatunturi nigdy nie wygrał polski skoczek.
Nie zgadzam się na takie stawianie sprawy. Przecież w Ruce Piotrek, Kamil i Dawid stawali na podium, więc nie przyjmuję do wiadomości, że ta skocznia im nie leży. Po prostu skoki były tym razem słabsze. Musimy nad tym pracować. Wisła jest okazją, by zapomnieć o niepowodzeniach. Przyjeżdżamy do domu, będą nasi kibice. Przeżywamy trudny moment, ale damy z siebie wszystko.
W sobotę zawody drużynowe, a drużyna z trzema mistrzami świata Stochem, Kubackim i Żyłą zawsze dawała kibicom wiele frajdy.
Liczę na to, że właśnie konkurs drużynowy w Wiśle będzie punktem zwrotnym. Kiedy skacze się dla zespołu, motywacja jest jeszcze większa. Zawodnik bierze odpowiedzialność za siebie i za kolegów. Nie wiem, w jakim składzie wystąpimy, w piątek podczas kwalifikacji odbędzie się o to walka. A w sobotę zobaczymy. Mam nadzieję, że będzie tak jak było w ostatnich latach. Czyli dobrze.
Czytaj więcej na Interia.pl.