Davis-Cruz: Nie było KO. Mistrz nokautu musiał się bić do końca!
Miał być nokaut, miała być dominacja uważanego za najmocniej bijącego pięściarza wagi lekkiej na świecie, a skończyło się na tylko dwupunktowym zwycięstwie: oczywiście, że Gervonta Davis (25-0, 24 KO) pokazał, że jest szybki, ma wielki talent, ale chyba za bardzo w Los Angeles bił się tak, jak robił to w końcu kariery jego idol, a dziś promotor, Floyd Mayweather Junior - zbyt bezpiecznie.
Brawa dla praktycznie anonimowego przed walką Isaaca Cruza (22-2, 15 KO), który po 36 minutach spędzonych w ringu z "Tankiem" zebrał więcej pochwał, niż ten, który w Staples Center miał być gwiazdą pierwszej wielkości.
Issac Cruz miał tylko niespełna miesiąc, żeby przygotować się do walki z Davisem, ale kiedy pisałem, że będzie lepszym rywalem dla "Tanka" niż zapowiadany wcześniej Rolando Romero nie przypuszczałem, że będzie aż tak trudny. "Pitbull Diaz" cały czas szedł do przodu, nie robił sobie zupełnie nic z ciosów Davisa i co najważniejsze - im walka trwała dłużej, tym sam był bliżej zadania uderzenia, które mógłoby zrobić go supergwiazdą. Davis pokazał walory, które wszyscy znamy - znakomite uniki, zmiana pozycji, umiejętność kontrowania, ale też bił się z kimś, kto był do ogłoszenia walki anonimowy, więc niczego innego się nie spodziewaliśmy. Tak jak nie mogliśmy się spodziewać, że o zwycięstwo Gervonta Davis będzie musiał walczyć do ostatnich rund! Różnice między pięściarzami były minimalne: Cruz trafił przez dwanaście rund Davisa 121 ciosami, "Tank" odpowiedział 133; w ciosach mocny było jeszcze bliżej: 113 do 112 dla Davisa - kogoś, kogo ciosy miały zwalać nóg najlepszych.
Gervonta Davis, który obronił regularny pas wagi lekkiej WBA, na gorąco po walce, powiedział na ringu: "Złapałem kontuzję lewej ręki, chyba w szóstej rundzie. Nie wiem, czy jest złamana, trzeba to dopiero obejrzeć, ale taki to jest już sport. Trudno było z kontuzją walczyć. Jest mniejszy, biłem na dół i trafiłem go w czubek głowy, coś się stało z moim kciukiem - dlatego nie mogłem skończyć Cruza przed czasem. Na początku walki, bo ja nie jestem taki, który od razu chce nokautu, musiałem się rozgrzać, zobaczyć co on potrafi. Cruz cały czas mnie atakował i pomimo, że przegrał, to zobaczyliście dziś narodziny nowej gwiazdy. Czy zasługuje na walkę rewanżową? W życiu nie!"
Zapytany na ringu przez Jima Grey’a czy zamierza pozostać w wadze lekkiej, czy też przejdzie do wyższej kategorii wagowej i czy chciałby walczyć z takimi rywalami z kategorii jak Devin Haney, Ryan Garcia czy George Kambosos Jr, Davis odparł: "Wszystko zależy od tego, jakie będą propozycje. A co do rywali - to byłaby dla mnie łatwa robota, to ja jestem najlepszy".
De La Hoya po walce: "Davis - Garcia cię zniszczy!"
"Gervoncie znowu się udaje, bije się z pięściarzami trzeciej kategorii, z elity wagi lekkiej jest najsłabszy! Jego najtrudniejszym przeciwnikiem był Leo Santa Cruz i mało jej nie przegrał. Dawaj, walczymy, krzyczę o tym już od dawna" - pisał natychmiast po pojedynku niepokonany Ryan Garcia, a jego promotor Oscar De La Hoya dodał na twitterze: "Davis, Garcia by cię zniszczył!". Słowa obu panów tak skomentował Mike Coppinger z ESPN: "Gracia - Davis to jedna z najlepszych walk, jakie można zrobić w boksie, niech to będzie ich następny pojedynek. Isaac Cruz jest mały i wolny - co by się zdarzyło, gdyby Garcia (uznawany za jednego z najszybciej bijących pięściarzy wagi lekkiej) trafił Davisa?"
Oprócz walki Davis - Cruz, najciekawiej na ringu w "Staples Center" w Los Angeles było, kiedy pojawili się w pojedynku eliminacyjnym do pasa mistrza świata wagi średniej WBC Ukrainiec Siergiej Derewianczenko (13-4, 10 KO) i pochodzący z Dominikany Carlos Adames (21-1, 16 KO). Oto krótka relacja:
37-letni Derewianczenko to jeden z tych pięściarzy, którzy mając na koncie kilka porażek może powiedzieć: gdyby sędziowie byli dla mnie bardziej przychylni, nie miałbym żadnej. W pojedynkach z Giennadijem Gołowkinem i Danielem Jacobsem werdykt sędziów punktowych mógłby pójść w obie strony, ale tym przegranym był Derwianczenko. W Los Angeles, bijąc się z mającym lepszym dorobek zwycięstw, ale nie mającym jego doświadczenia w wadze średniej Carlosem Adamesem, Ukrainiec był faworytem 3 do 1, ale to pięściarza z Dominikany, niejednogłośnym werdyktem, ogłoszono wygranym po dziesięciu rundach równej i emocjonującej walki w Staples Center.
Sędziowie się nie pomylili, choć gdyby był remis (tak punktowałem), też nikt by nie mówił o pięściarskim rabunku. Od pierwszej rundy kibice oglądali wymianę ciosów, przede wszystkim w półdystansie, ale nie było podczas trzydziestu minut boksu sytuacji, w której jeden z pięściarzy był bliski przegranej przed czasem, ale mocniejsze ciosy Adamesa dochodziły częściej - celu doszło 42 procent ciosów, Derewianczenko o dziesięć procent mniej. Właśnie to i większa liczba trafionych uderzeń w ostatnich rundach Adamesa zadecydowały o ostatecznej punktacji sędziowskiej - dwóch sędziów punktowało walkę dla Adamesa (96-94 i 97-93), zaś remis (95-95) tylko jeden z nich.
Przejdź na Polsatsport.pl