Aleksandar Vuković: Nie wracam ani dla prezesa, ani dla dyrektora, ani dla samego siebie
Aleksandar Vukovic przyznał, że bardzo zaskoczył go telefon z propozycją poprowadzenia znajdującej się w dużym kryzysie Legii. "Zgodziłem się, bo jeśli jest to pożar, to pali się także mój dom" - zaznaczył Serb, który po raz kolejny został trenerem piłkarzy z Warszawy.
O tym, że Vukovic będzie szkoleniowcem Legii do końca sezonu klub poinformował w poniedziałek. Zastąpił Marka Gołębiewskiego, który po niedzielnej porażce z Wisłą Płock (0:1) podał się do dymisji. 42-letni Serb, który ma też polskie obywatelstwo, już kilka razy był przez krótszy lub dłuższy czas szkoleniowcem stołecznej drużyny. Ostatni raz został zwolniony we wrześniu 2020 roku, ale cały czas pozostawał "na liście płac" klubu. Obecnie mistrz Polski ma fatalną passę i po rozegraniu 15 meczów w ekstraklasie zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Z propozycją ponownego objęcia zespołu zadzwonił do niego dyrektor sportowy Legii Radosław Kucharski.
ZOBACZ TAKŻE: Zagraniczne media piszą o napaści na zawodników Legii
"Byłem zaskoczony tym telefonem. Pomyślałem, że nie wracam ani dla prezesa, ani dla dyrektora, ani dla samego siebie. Mogłem realizować obowiązującą umowę w inny sposób, unieść się honorem, ale ten klub ukształtował mnie jako piłkarza, a potem jako trenera. Spędziłem w nim ponad połowę mojego dorosłego życia - jeśli dobrze liczę, to od 2001 roku prawie cały czas byłem z nim związany. (...) Zdawałem sobie sprawę, że to jak sytuacja z pożarem i można się przy tym oparzyć. Zdecydowałem się na to, bo uważam, że jeśli jest to pożar, to pali się także mój dom" - zaznaczył Vukovic na wtorkowej konferencji prasowej.
Przyznał, że ów telefon zaskoczył go nieco bardziej niż ten, przy okazji którego dowiedział się o ubiegłorocznym zwolnieniu. Dodał, że ostatnia rozmowa z Kucharskim była dość długa.
"Jestem świadomy tego, co się teraz dzieje. To jest Legia. Zawdzięczam temu miejscu bardzo dużo – zarówno jako człowiek, ale też jako sportowiec. Jeżeli w takiej sytuacji odmówiłbym, to miałbym do siebie potem bardzo duże pretensje. Parafrazując słowa Johna F. Kennedy'ego, Nie pytaj, co klub może zrobić dla ciebie. Zapytaj, co ty możesz zrobić dla klubu. Jedno wsparcie, gdy jesteś na dnie, jest warte więcej niż tysiące pochwał, gdy jesteś na szczycie" - podkreślił.
Od października Legia wygrała trzy z 15 meczów - dwa z niżej notowanymi rywalami w Pucharze Polski i jeden ligowy. Zapytany, czy to największy kryzys w historii klubu jaki pamięta, Vukovic odparł, że sytuacja w tabeli wskazywałaby na to, że jest bardzo źle.
"Nikt z nas nie pamięta Legii w tym miejscu, w takim momencie sezonu. Teraz trzeba jednak skupić się nad tym co zrobić i jak działać, żeby z tego wyjść. Nie chcę analizować. Przede wszystkim myślę o jutrzejszym meczu z Zagłębiem Lubin. Musimy w końcu zapunktować" - podkreślił.
Jak dodał, sytuacja alarmowa panuje od dawna.
"Legia to drużyna, która musi być przygotowana na presję. Inne zespoły mogą na taki aspekt różnie reagować. Legia awansowała do Ligi Europy. Zagrała kilka bardzo dobrych spotkań, nawet tych przegranych. Nie można powiedzieć, że zespół jest zły. Musimy znaleźć złoty środek, aby złapać powtarzalność. Atmosfera jest jednak zupełnie inna od tej, gdy odchodziłem z klubu" - ocenił.
Dużą część konferencji poświęcono również sprawie niedzielnego ataku kibiców na piłkarzy wracających z meczu w Płocku. Klub przekazał, że doszło do incydentu z udziałem agresywnie zachowującej się grupy osób, choć autokar z piłkarzami był zabezpieczony przez policję.
"To nigdy nie powinno się wydarzyć. Koncentruję się na tym, aby jak najszybciej dotrzeć do piłkarzy i przekonać ich, że w nowej niełatwej sytuacji musimy stawić czoła, podejść do tego odważnie i pokazać na boisku, na co nas stać" - zaznaczył szkoleniowiec.
Przyznał, że rozmawiał już z częścią zawodników, ale nie chciał podać nazwisk. Z całym zespołem miał się spotkać po konferencji prasowej i wówczas także ma z nimi porozmawiać o niedzielnym zajściu.
"Każdy człowiek jest inny i każdy reaguje inaczej na to, co widzi. Reakcje piłkarzy są różne, ale mogę zapewnić, że dzisiaj wszyscy będą do mojej dyspozycji, prócz kontuzjowanych graczy. (...) Ja też byłem w takiej sytuacji w 2017 roku. Jedyny plus tamtego wydarzenia był taki, że kolejny mecz był za dwa tygodnie. Mieliśmy więcej czasu, aby to przetrawić i kontynuować bezproblemowo naszą pracę. Potrzebujemy piłkarzy z czystą głową. Ale na ile ta głowa może być czysta w przypadku piłkarzy, którzy przegrywają mecz za meczem? Myślę jednak, że będziemy w stanie z tym sobie poradzić" - podsumował.
Na pytanie, z których zawodników nie będzie mógł skorzystać podczas środowego meczu z Zagłębiem, odparł, że dowie się tego dopiero po spotkaniu z całą drużyną.
"Sam wiedziałem, że przy niektórych zawodnikach pojawiają się znaki zapytania. Taka sytuacja dotyczy Mateusza Wieteski, Mattiasa Johanssona czy Lirima Kastratiego. Inni piłkarze są kontuzjowani: Joel Abu Hanna, Lindsay Rose, Bartosz Kapustka czy Artur Jędrzejczyk. Po spotkaniu z zespołem będę wiedział więcej" - zaznaczył.
Jak dodał, celem będzie teraz podbudowanie mentalne zawodników i skupienie na najbliższym spotkaniu.
"Ja wiem, że ta drużyna zafunkcjonuje. Poukładam ją. Potrzebuje narzędzi w postaci czasu i treningów, a wtedy jestem spokojny" - stwierdził.
Obecny kontrakt Serba wygasa w czerwcu przyszłego roku. "Nie wybiegam jednak dalej w przyszłość. Najważniejszy jest mecz z Zagłębiem Lubin. Przychodzę z pełną świadomością, że po zakończeniu kontraktu mnie tutaj nie będzie" - skwitował.
We wtorek Legia poinformowała też, jak będzie wyglądał sztab szkoleniowy pod wodzą Vukovica. Jego asystentem został Aleksandar Radunovic, za szkolenie bramkarzy będzie odpowiadał Jan Mucha, a trenerem przygotowania fizycznego został Piotr Zaręba.