Co dalej z "Matrixem" Łomaczenką, nadchodzi czas Andersona?
W nowojorskiej Madison Square Garden zobaczyliśmy "starego", bo 33-letniego mistrza boksu Wasyla "Matrixa" Łomaczenko, który pokazał młodym lwom wagi lekkiej, że niech lepiej nie czują się zbyt pewnie, a także nową krew amerykańskiej wagi ciężkiej, 22-letniego Jareda "Real Big Baby" Andersona, który ma ochotę pokazać bardziej doświadczonym, że jego czas już nadchodzi - to tematy najnowszego "Z narożnika PG”.
Najpierw był "Big Baby" Anderson, a później…
"Real Big Baby" Anderson (11-0, 11 KO), zaledwie 22-letnia nadzieja amerykańskiego boksu ma wszystko, żeby te nadzieje spełnić: wielki talent, jest pracowity, a do tego ma charyzmę, której nie kupi się za żadne pieniądze. W walce z Oleksandrem Teslenko był tak wielkim faworytem, że bukmacherzy nie dawali ukraińskiemu rywalowi szansy, by przetrwał nawet do końca trzeciej rundy. I tak byli optymistami bo nie dotrwał nawet do połowy rundy numer dwa, nie znajdując żadnego pomysłu na ataki Andersona. "Jestem bardzo pewny siebie, zawsze taki byłem. Pewny siebie bo wiem, że będę następnym wielkim pięściarzem wagi ciężkiej" - mówił po znokautowaniu Teslenko. "Jak nie wierzycie, to oglądajcie moje walki i się sami przekonacie. W pierwszej rundzie byłem zbyt dziki, dostałem cios z prawej ręki ale jak się opanowałem, to robota została wykonana.
"Nie ma mnie w rankingach federacji, to była dopiero walka ośmiorundowa, ale jak tylko komisje sportowe się zgodzą na takie pojedynki, to będę gotowy" - mówi Anderson, który po zwycięstwie w Madison Square Garden ma nadzieję, że nadejdą wkrótce walki z zawodnikami może nawet z pierwszej dwudziestki światowych rankingów.
Przypadek Andersona pokazuje przy okazji, jak tylko statystyczne podejście do boksu nie ma większego sensu. Często cytowany portal "boxrec", widzi Andersona na miejscu odległym, bo zaledwie 56. Paradoks, bo przed nim są ci, którzy może kiedyś coś w boksie znaczyli jak Mahmoud Charr czy Lucas Browne albo mają więcej walk jak Trevor Bryan albo zupełnie nie wiadomo dlaczego, jak Justis Huni. Każdy z nich ma jedną cechę wspólną: Anderson by z nimi nie wygrał - on by ich znokautował.
…"Matrix" Łomaczenko, wersja 2021!
Co dalej z Wasylem Łomaczenko po sobotnim zwycięstwie nad Richardem Commey’em? "Matrix” pokazał wszystko to, co o nim wcześniej wiedzieliśmy - niezwykłą szybkość poruszania się i zadawania kombinacji ciosów (równocześnie) czy umiejętność wyeliminowania ofensywy rywala. Ukrainiec ciągle nie ma i nie będzie miał ciosu, bo ma już 33 lata na karku i pojedynczego uderzenia, którego baliby się najgroźniejsi rywale w walce o pasy mistrza świata wagi lekkiej. Tego Łoma nie ukrywa - cel jest jeden, ten sam, co przed porażką z Teofimo Lopezem - zunifikowanie pasów wagi lekkiej. Oto, co na jego temat pisze szef magazynu "Ring", Doug Fischer: "Pewnie młode wilki wagi lekkiej, po porażce z Lopezem, myślały, że stary mistrz jest skończony, ale pokazał im i całemu pięściarskiemu światu, że ciągle jest groźny. I to nie pisząc na Twitterze bzdur, tylko w dawny sposób - wygrywając z solidnymi challengerami do pasa jak Commey czy Nakatani".
Team Łomaczenki powinien zacząć negocjować z nowo koronowanym mistrzem, George Kambososem Jr, który chce walczyć z każdym. Ale Król George ma wiele innych opcji, więc jak wybierze Devona Haneya, czy innego z młodych gniewnych, to Wasyl będzie musiał bić się z innymi z czołówki, licząc na to, że zostanie obowiązkowym pretendentem do pasów.
Już jest numerem 1 w WBC i WBO i na pewno podskoczy w rankingu IBF, gdzie przed wygraną z Commey’em był na szóstym miejscu. Inną z opcji jest zrobienie walki Łomaczenko z championem wagi junior lekkiej Shakurem Stevensonem - wiem, że "Top Rank" jest taką walką zainteresowany” - pisze Fischer.
Wspominając o walce Łomaczenko-Commey nie można pominąć momentu, który na ringach widzimy bardzo rzadko, albo prawie nigdy. Łoma zawsze był showmanem, ale tylko w sportowym wymiarze - tym razem był nim także na ringu. W trakcie siódmej rundy, kiedy Commey był na deskach, kiedy Wasyl trafił go kilkudziesięcioma ciosami, Łomaczenko dwukrotnie krzyczał do narożnika rywala by zatrzymał walkę. "Było mu naprawdę trudno, widziałem co się z nim dzieje, dlatego nawoływałem do narożnika, żeby zatrzymali walkę. Ale Commey okazał się prawdziwym wojownikiem, ma serce i charakter, więc walczyliśmy do końca, pełne dwanaście rund" - powiedział po walce ukraiński mistrz.
Przejdź na Polsatsport.pl