Kowalski: Sousa złożył wizytę Kuleszy, ale czy nie jest już po balu?
Paulo Sousa spotkał się z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą. Były selekcjoner Jerzy Engel kpił z „doniosłości” wydarzenia, twierdząc w rozmowie z Romanem Kołtoniem, że nadano temu taki splendor, jakby doszło do spotkania głów państw… Trafił w sedno. I jednocześnie uwypuklił coś z czym trudno się pogodzić i zaakceptować. Portugalczyk jest u nas trenerem od święta. Po prostu bywa w Polsce.
Czasem spotka się z przełożonymi, czasem wpadnie na jakiś mecz, czasem poprowadzi reprezentację, czasem wygra, innym razem skompromituje się, jak w ostatnim meczu z Węgrami. Ot, taki zdalny trener. Gdyby nie wyniki, można by nawet powiedzieć, że idealne na obecne czasy.
Że Sousa będzie u nas rzadkim gościem i raczej nie ma zamiaru integrować się, próbować zrozumieć środowisko czy też wyznaczyć jakieś trendy w polskiej piłce jako takiej (a była taka nadzieja), można było przekonać się dość szybko. Wtedy jednak do przyjęcia wydawały się argumenty zwolenników jego sposobu pracy. Przecież nie trzeba na żywo oglądać polskiej ligi, aby mieć zdanie na jej temat i wiedzieć o zawodnikach w niej grających prawie wszystko. Nie trzeba konsultować się czy też spotykać z polskimi trenerami, aby zrozumieć miejscową mentalność, wreszcie po co mu systematyczne wizyty w gabinecie szefa, skoro wszystko zostało ustalone. Pieniądze dogadane, cele jasne, strategia oczywista. Naprawdę można wierzyć, że przeciętny kibic ma to w nosie, jaki ma warsztat pracy szkoleniowiec i czy ogląda polski futbol na żywo czy w tv w swoim mieszkaniu.
Jeśli Sousa dwa razy zdmuchnąłby w eliminacjach Anglię i jeszcze poprawił dwa razy z Węgrami, można by nawet zakładać, że taki sposób działania, świeże spojrzenie z zewnątrz i brak uwikłania w lokalne uwarunkowania to wielki atut. Taki powiew świeżości, jakby to powiedział Leo Beenhakker: wyprowadzenie tubylców z drewnianych chatek. Grunt zresztą w Polsce miał na to bardzo podatny, bo wciąż w wielu dziedzinach życia pokutuje u nas jakiś postkolonialny kompleks. Mimo upływu lat od upadku komuny, mamy ogromny, czasem przesadny szacunek do tego co zachodnie. Często a priori traktujemy wszystko co zagraniczne jako nieco lepsze, zastanawiamy się co w danej sytuacji powiedzieliby Francuzi, Anglicy, Portugalczycy. Choć oni nigdy nie pytaliby co my na to.
Mówiąc wprost: Sousa przyjechał do nas na gotowe (nawet awans na Euro miał już wywalczony) i... zawalił tego gotowca wręcz modelowo. To znaczy prawie wszystko zawalił, bo jeszcze jest cień szansy, że przejdziemy dwóch rywali w barażach nie będąc gospodarzami pierwszego meczu z Rosją. W takiej sytuacji i kibice i dziennikarze mają jednak prawo drążyć temat i zadawać pytania jakie są tego przyczyny. I z tej pespektywy coś co miał być takie nowatorskie, a przynajmniej dla nas niespotykane, jawi się dziś nie jako powiew zachodu, ale... czyste lenistwo.
Sousa po prostu nie przemęcza się, nawet nie można powiedzieć, że kalkuluje, bo w przeciwnym razie nie dałby słynnego wolnego Lewandowskiemu w meczu z Węgrami. Działa u nas w mniej więcej w ten sposób: jeśli wyjdzie to dobrze, jeśli nie to nawet nie będzie się musiał pakować, bo przecież nigdy bagaży nie rozpakowywał. Po prostu pewnego dnia nie przyjedzie, skończy mu się kontrakt. I tyle będzie go widać. A w związku z tym, że z nikim i z niczym się tu nie związał, rozstanie będzie zupełnie bezbolesne. Żadnej presji, żadnej odpowiedzialności przed narodem i tym podobnych banałów.
To nie jest oczywiście poważne traktowanie obowiązków i podejrzewam, że prezes PZPN wykazał się jakąś formą asertywności i kazał wziąć się Sousie do roboty. Ale czy nie jest już po balu? Przecież te informacje dopływające nawet z Brazylii, że agenci naszego selekcjonera już prowadzą rozmowy z klubami, do których niebawem może trafić, nie są wyssane z palca. Sam trener przyznaje, że dał im zielone światło.
Nie wiem, jak notowania bukmacherów, ale chyba można zakładać, że za obstawienie opcji: Sousa poprowadzi reprezentację Polski za rok na mundialu w Katarze, można by wygrać fortunę.
Przejdź na Polsatsport.pl