Jakie są przyczyny kryzysu polskich skoczków?
Polscy skoczkowie narciarscy notują słaby początek sezonu. Według niektórych problemy naszych zawodników mogą wynikać z przemęczenia. Takiego zdania jest Andreas Goldberger były skoczek oraz austriacki komentator. Do podobnych wniosków doszedł również Rafał Kot.
Zbigniew Czyż: Początek sezonu w wykonaniu polskich skoczków jest delikatnie mówiąc bardzo słaby, zna pan może przyczynę takiego stanu rzeczy?
Rafał Kot: - Niepokoi to, że sytuacja dotyczy wszystkich skoczków poza Kamilem Stochem. Ten bardzo duży kryzys dotknął w równej mierze wszystkie kadry, nie tylko kadrę A. Nie ma teraz jednego zawodnika, który by się wybijał. Zachwycamy się Pawłem Wąskiem, Michal Doleżal nawet już ogłosił, że wystąpi na Turnieju Czterech Skoczni. Paweł Wąsek to jest fajny zawodnik, bardzo fajny jako człowiek, ułożony i też wielki talent, ale on jeszcze niestety nie potrafi skakać przy niekorzystnym wietrze. Przy korzystnych warunkach potrafi się pięknie ułożyć i uzyskać dobry wynik, natomiast jak tylko jest wiatr z tyłu, to Pawła Wąska w ogonie trzydziestki ciężko szukać.
ZOBACZ TAKŻE: Marius Lindvik i Halvor Egner Granerud wśród faworytów do zwycięstwa w TCS
- Nie chcę krytykować sztabu szkoleniowego, ale on musi dojść do jakiś wniosków. Trzeba zrobić rewolucję, coś postanowić i tego się trzymać. Wiadomo, że nie wszystko też możemy zwalić na sprzęt. Trener Doleżal powiedział zresztą, że próbowali różnych rozwiązań z kombinezonami, ale podkreślił, że sam kombinezon nie skoczy, że to jest tylko dodatek do zawodnika.
- Wydaje się mi, że jest kilka przyczyn tego dużego kryzysu, ale ja chciałbym powiedzieć o jednej rzeczy. Podczas Pucharu Świata w Wiśle rozmawialiśmy z Andreasem Goldbergerem, który powiedział nam wprost. Według niego nasi skoczkowie są zajechani. Powiedział, że powinno się im dać chwilę wytchnienia, żeby wróciła świeżość skakania, że jak to się stanie, to wróci też czucie głębokie, które jest niezwykle ważne dla zawodnika w fazie najazdu, odbicia i lotu.
Dlaczego ta sytuacja nie dotyczy tylko Kamila Stocha?
- To wynika z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że to jest już niezwykle doświadczony zawodnik, nieprawdopodobny talent w skokach, ma niesamowitą wręcz inteligencję, jeśli chodzi o tę dyscyplinę. Kamil właściwie prowadzi się sam. On wie, co zrobił źle, jemu tylko trzeba pokazać wideo i sobie już puści klatka po klatce, zobaczy, co jest źle i co nie gra. Tak jak powiedział po drugich zawodach w Engelbergu, strzeliły mu tyły nart i to wystarczyło, żeby wytrącić go z lotu, dlatego to nie był lot na pierwszą dziesiątkę.
- Poza tym Kamil miał trochę inny cykl przygotowań do sezonu. Miał operację na staw skokowy, potem musiał załatwiać swoje sprawy i nie było obecny na wszystkich zgrupowaniach. On miał bardziej indywidualny tok przygotowań i to mogło spowodować, że jest obecnie na takim poziomie a nie innym.
Czytaj więcej na Interia.pl.