Alfabet PKO BP Ekstraklasy według Bożydara Iwanowa
Wielu moich kolegów „po piórze” tworząc podsumowania albo dokonując opisu kariery wybitnego piłkarza wybiera do tego celu formę alfabetu. Każdy kolejny wątek zaczynając od słowa, które rozpoczyna kolejna litera. Nigdy nie podejmowałem się takiego wyzwania więc pozwoliłem sobie na taką konstrukcję teraz, decydując się na przegląd jesiennych wydarzeń, jakie przyniosła nam kończąca w niedzielę swój rok PKO BP Ekstraklasa.
A jak Angielski
Karol. Najlepszy polski „snajper” ligi wraz z Bartoszem Śpiączką, ale klasyfikowany wyżej ze względu na … jedną asystę. Napastnik Górnika Łęczna żadnej póki co nie ma. Zawodnik Radomiaka zdobył jesienią więcej bramek niż przez całą swoją karierę w elicie. Ta runda była jego prawdopodobnie ostatnią szansą na udowodnienie, że nadaje się na ten poziom. Wóz albo przewóz. Obok Damiana Jakubika , Michała Kaputa czy Dawida Abramowicza to przykład, że przy odpowiednim zagospodarowaniu przez trenera, można zostać czołowym piłkarzem PKO BP Ekstraklasy, choć wielu stawiało już „krzyżyk” przy nazwisku Karola.
B jak beniaminkowie
O Radomiaku napisaliśmy już w tym portalu tak dużo, że nie ma się co powtarzać. Rzut oka na dwóch pozostałych nowicjuszy, choć zarówno Górnicy z Łęcznej jak i „Słoniki” z Niecieczy wrócili przecież na najwyższy szczebel po kilku latach: bogatszy Bruk-Bet totalnie zawiódł choć i tak strzelił o jednego gola więcej od Legii Warszawa. „Brunatni” skazywani na pożarcie, bo jeszcze do końca pod wieloma względami nie byli gotowi na awans, a jeszcze dwa lata temu występowali na trzecim poziomie, dzięki rozsądnemu działaniu byłego sędziego w roli prezesa Piotra Sadczuka i „legendy” klubu Veljko Nikitovića w roli dyrektora, którzy nie wykonali żadnych nerwowych ruchów, trzymają głowę nad wodą. Kamil Kiereś zachował posadę. Trzy z rzędu ligowe wygrane na koniec roku plus awans do ¼ finału Pucharu Polski dają nadzieję na lepszą wiosnę. Choć walka o byt wcale nie będzie łatwa.
C jak Częstochowa
Za kilka miesięcy zakończy się tu pewna piękna historia. Marek Papszun przeprowadzi się na Łazienkowską i zabierze ze sobą cały sztab. Pod Jasną Górą wszystko trzeba będzie budować od nowa. Osiągnięcie sukcesu z poprzedniego sezonu ciągle jest możliwe – wicemistrzostwo i obrona Pucharu Polski leży w zasięgu Rakowa i wierzę w to, że mimo świadomości, iż za chwilę większość twórców częstochowskiej potęgi będzie myślała jak odbudować tę stołeczną, zespół nie osiądzie na laurach. Michałowi Świerczewskiemu życzę tak samo trafnego wyboru jak przy okazji „wynalezienia” Papszuna.
D jak Dąbrowski
Damian. Kandydat do tytułu najlepszego ligowca jesieni, bez którego Pogoń nie byłaby na pozycji wicelidera. Eksperci domagają się jego powołania do kadry, choć jeżeli prowadzić ją będzie ciągle Paolo Sousa nominacji raczej bym się nie spodziewał. Były zawodnik Cracovii i Zagłębia Lubin ma już 29 lat, poza tym w środku pola także następny selekcjoner będzie miał z kogo wybierać. Ale cieszę się, że się go docenia. Nie każdy musi wyjeżdżać zagranicę czy grać w kadrze żeby dawać jakość. I stabilizację. Dąbrowski to zapewnia.
E jak Ekstraklasa
Wpadliśmy w lekką euforię gdy jej przedstawiciel drugi rok z rzędu pojawił się w fazie grupowej Ligi Europy, a to przecież powinna być dla polskich klubów norma. Co gorsza ponownie nasz „eksportowiec” nieźle tam zaczął, gorzej skończył, a jego pozycja na krajowym podwórku jest katastrofalna. Ranking lekko poprawiliśmy, o Ligę Konferencji nie trzeba będzie walczyć już od pierwszej rundy kwalifikacji ale czy nie powinniśmy mieć w niej już w tym sezonie choć jednego przedstawiciela?
F jak frustracja
Czy jest wiele takich miejsc jak Polska, gdzie najpierw wpadamy w uniesienie po tym, jak nasz zespół awansuje do fazy grupowej europejskich pucharów, by później pojawiła się frustracja? Dlaczego nie udało się właściwie spożytkować najpierw gry Lecha, a potem Legii w pucharach? Co zostało z sześciu punktów zdobytych jeszcze przez Czesława Michniewicza w dwóch pierwszych kolejkach? Czy każdy szkoleniowiec musi opuszczać klub, z którym coś osiągnął skłócony ze wszystkimi dookoła? Ciekawe kto wpadnie w tę negatywną spiralę jesienią przyszłego roku i czy historia będzie się powtarzać…
G jak Grosicki
Zawsze jestem za tym, że lepiej zaoferować dobre pieniądze komuś takiemu jak „Grosik” niż inwestować w kogoś pokroju Kastratiego czy Charatina. Ajax wyciągnął kiedyś z Manchesteru United Daleya Blinda, dołożył mu też wracającego do Holandii z Premier League Dusana Tadića i zespół z Amsterdamu o mały włos nie wylądował w finale Champions League, a i dziś pięknie się w niej „rozpycha”. Wkrótce być może z zagranicy wróci ktoś do Poznania, żeby wzmocnić doświadczenie Lecha. To zawsze bardziej logiczny kierunek niż wpisanie na listę płac kompletnie nieprzydatnego, a też nietaniego obcokrajowca.
H jak Hanca
Sergiu. Przez Cracovię przewinęło się mnóstwo piłkarzy z zagranicy, a to ciągle on wraz z Pelle Van Amersfortem utrzymuje poziom, jakiego wymaga się u nas w klubie z aspiracjami od piłkarza, który ma inny paszport niż nasz. Takiego sezonu jak ten 2019/20 z dziewięcioma bramkami w lidze i zdobytym Pucharem Polski już nie powtórzy ale nowy – stary opiekun „Pasów” Jacek Zieliński na pewno nie będzie miał powodów, by wiosną na niego narzekać.
I jak interpretacja
Ciągle zmieniające się regulacje dla sędziów powodują, że ocena wielu boiskowych zagrań przez ekspertów będzie różnie oceniana. VAR w większości sytuacji pomaga, to jasne, ale w tych najbardziej spornych stanowisko zależeć będzie od punktu widzenia. Magiczne słowo „interpretacja” ciągle będzie bronić arbitrów. Oby tylko ci „w wozie” byli tego samego zdania co ci z boiska.
J jak Joao
Amaral. Najlepszy i najbardziej zaskakujący in plus comeback do polskiej ligi. Osiem goli plus pięć asyst pomocnika, który przez poprzedni sezon pobytu na wypożyczeniu w Pacos De Fereira zaliczył jedno trafienie i trzy kluczowe podania, a teraz był jednym z najbardziej wpływowych zawodników dla Lecha Poznań, to metamorfoza, której chyba nikt się nie spodziewał. Jeżeli 30-letni Portugalczyk utrzyma tę dyspozycję wiosną, okaże się, że jego transfer w 2018 roku to jeden z najlepszych ostatnich ruchów „Kolejorza”. Jego pierwszy rok przy Bułgarskiej – w liczbach – przyniósł osiem goli i trzy asysty. Ale nie dał tytułu. Teraz wiele wskazuje na to, że Lech z Amaralem będzie już nie do zatrzymania.
K jak Kucharski
Radosław, dyrektor sportowy abdykującego mistrza. Nikt więcej obelg z trybun co on tej jesieni się nie nasłuchał. Cała wina za rundę Legii spadła na niego i właściciela klubu oraz prezesa. Najbardziej suchą stopą przez cały ten kryzys przeszedł Czesław Michniewicz. Wypowiedzi Dariusza Mioduskiego spychającego większość winy na szkoleniowca, który jednak pracował z zespołem nie spotkały się jeszcze z odpowiedzią trenera. Znając jednak realia Legii ta sprawa – choć ucichła – nie ma jeszcze swojego końca. A czy zatrudnienie Pawła Tomczyka pomoże w „zejściu” kibiców z „Kucharza”?
L jak Lechia
Gdańsk. Najpiękniejsze miasto Ekstraklasy do życia i klub do uprawiania zawodu piłkarza. Jakim cudem na liście sukcesów widnieją tu jedynie dwa Puchary Polski i dwa razy brązowy medal? Aktualnie piąta lokata i odpadnięcie z Pucharu Polski w Nowym Dworze Mazowieckim ze Świtem (3.liga!!!!) to rzecz kompletnie nie zrozumiała. Tak jak wypowiedź trenera Tomasza Kaczmarka, że kadra jest za szeroka. Kolejny sezon bez europejskich pucharów byłby nie do zniesienia.
M jak mistrz świata
Wielu osób kręciło nosem, gdy Górnik Zabrze pozyskał złotego medalistę mundialu i … jurora niemieckiego „Mam Talent”. Twierdzono, że Górnik będzie tylko dodatkiem do jego biznesów ale obserwując go już w debiucie przeciw Lechowi Poznań było widać, że jakość „Poldiego” , choć być może lekko podrdzewiała, jest wyjątkowa. Mógł pewnie zdobyć dla zabrzan więcej punktów i parę dogodnych sytuacji zmarnował. Ta z Bułgarskiej z niedzieli może śnić się mu po nocach. Wiosną, po zimowych przygotowaniach, Lukas Podolski postraszy jeszcze mocniej niż dotychczas.
N jak niespodzianka
Poza postawą Radomiaka i Wisły Płock za takową należy uznać także dyspozycję Stali Mielec. Skazywaną na pewną degradację już przed rokiem, zatrudniającą Adama Majewskiego, który „średnio” poradził sobie w Stomilu Olsztyn, a na Podkarpaciu świetnie się odnalazł. Matras, Mateusz Żyro, Tomasiewicz, Piasecki, Mateusz Mak, Sitek czy rewelacyjny bramkarz Strączek zapewnili „Stalówce” 12 punktów nad strefą spadkową. Co prawda w naszej Ekstraklasie wszystko jest możliwe, ale chyba nie to, że w Mielcu jesienią nie gościć będzie Ekstraklasa.
O jak obrona
Już dawno nie mieliśmy takiej sytuacji, że broniący tytułu zespół żegnał się z nadziejami powtórne złoto tak szybko, jak teraz uczyniła to Legia Warszawa. Drużyna zawiodła w każdej formacji, ale najbardziej szwankowała właśnie linia obronna. Z nowych, zagranicznych transferów nie „wypalił” żaden z defensorów: ani Rose, ani Johansson, ani Hanna, który pojawił się na boisku w zaledwie czterech spotkaniach. Każdy z nich miał w CV niezłe kluby, a w stolicy kompletnie się nie odnalazł.
P jak presja
Ta towarzyszyć będzie liderowi z Poznania. Lech wiosną nie ma za bardzo z kim przegrać walki o tytuł. Chyba, że z samym sobą. Lata oczekiwania, stulecie klubu, Maciej Skorża znów za sterami, solidny skład, Legia w dole tabeli – wszystko układa się idealnie. Obawy jednak są i to duże. Na razie nic nadzwyczaj złego po drodze „Kolejorzowi” się nie przytrafiło. Jeżeli kryzys nie wyrzuci go z torów, Bułgarska w maju może świętować.
R jak Runjaic
Kosta. Trener Pogoni Szczecin, który w portowym mieście pracuje już od listopada 2017 roku i obawiam się, że po zakończeniu sezonu będzie się z tym miejscem żegnał. W jakim nastroju? Czy jego zespół jest w stanie doścignąć Lecha Poznań? Pucharu za mistrzostwo Pogoń jeszcze w gablocie nie ma. Wicemistrzostwo zdobyła ostatnio w 2001 roku, kiedy stworzono „Dream Team” z Majdanem, Gęsiorem, Dźwigałą, Węgrzynem, Bednarzem, Skrzypkiem, Mielcarskim, a w kadrze był nawet … król strzelców mistrzostw świata – Salenko. Czy powtórka tego wyniku zadowoli urodzonego w Austrii Niemca? Czy tylko złoty medal będzie w stanie go zatrzymać?
S jak Skorża
Maciej. Z Lechem zdobył jego ostatni tytuł w 2015 roku i wrócił tutaj by go odzyskać. Jest ku temu na najlepszej drodze, ale wszyscy powtarzają jak mantrę, że problem zacznie się wtedy, gdy jego zespół zacznie przegrywać, bo trener wtedy nie „trzyma ciśnienia” i za gorszy stan rzeczy znów będzie winił wszystkich dookoła. Każdy jednak się zmienia i z moich obserwacji wynika, że Skorża też. To dziś inny człowiek od tego, który opuszczał Polskę by popracować w Emiratach. To dla kibiców z Bułgarskiej pozytywny komunikat.
T jak temperatura
Tu bardziej zwróciłbym uwagę na to, nie jaka panowała podczas minionej rundy, ale jaka nas czeka, gdy liga wznowi rozgrywki po zimowych krótkich kanikułach. I jak zareaguje na nią np. Legia Warszawa, która wróci do grania po zgrupowaniu z Zjednoczonych Emiratach. Gdy rok temu wróciła z Dubaju poślizgnęła się na dzień dobry w Bielsku-Białej. Ale wtedy była liderem. Dziś każda wpadka na początku roku będzie już bardziej ryzykowna.
U jak Urban
Jan. Jakże się cieszę, że wrócił do pracy w lidze. A jeszcze bardziej, że po słabszym początku i szybkich, do jakich to my, Polacy, mamy z zwyczaju ocenach, że „komuś pociąg odjechał” zbudował w Zabrzu „kompetytywną” drużynę, mimo, że w klubie spokoju na „górze” nie miał. Z całego serca życzę mu, by zjawił się ze swoim Górnikiem 2 maja na PGE Narodowym. Jako piłkarz z tym klubem zdobył trzy mistrzostwa, ale Pucharu żadnego. Byłaby to piękna puenta, choć oczywiście życzę Jankowi by jeszcze długo z sukcesami pracował.
W jak Wisła
Ta z Płocka płynie zdecydowanie żwawiej niż ta z Krakowa. Bilans ekipy Macieja Bartoszka na własnym stadionie jest godny pozazdroszczenia. Osiem zwycięstw tylko dwa remisy, żadnej porażki! Niepokonany u siebie jest również tylko Radomiak. Szóste miejsce po 19-stu kolejkach to jedno z największych zaskoczeń jesieni, a przecież pana Maćka jeszcze klika miesięcy temu traktowano jako tymczasowego szkoleniowca.
Z jak zapis
Cokolwiek dziwny, skoro w Zagłębiu Lubin „ambitnie” wymyślono sobie, że trener w każdym meczu jest zobligowany wystawiać czterech zawodników do 24 roku życia. Dariusz Żuraw obejmując stanowisko trenera zgodził się na taki warunek. Efekt? Pozycja tuż nad strefą spadkową. Trenera już w Lubinie nie ma. Czy „obowiązek” trwać będzie nawet w przypadku realnego zagrożenia degradacją? Nie chce mi się wierzyć, by Piotr Stokowiec był podobnego zdania.
Przejdź na Polsatsport.pl