Pekin 2022. Zbigniew Bródka: W pracy strażaka adrenaliny mi nie brakuje, ale brakowało mi sportowej rywalizacji

Zimowe
Pekin 2022. Zbigniew Bródka: W pracy strażaka adrenaliny mi nie brakuje, ale brakowało mi sportowej rywalizacji
fot. PAP

"Postawiłem na swoim i zakwalifikowałem się na igrzyska, choć nie wszyscy w to wierzyli" - powiedział o swoim powrocie na lód panczenista Zbigniew Bródka. Przyznał, że właśnie z myślą o starcie w Pekinie wrócił do wyczynu. "Jestem bardzo szczęśliwy, bo to był mój cel" - dodał.

To będą już czwarte igrzyska 37-letniego łyżwiarza Błyskawicy Domaniewice, choć jeszcze niedawno niewiele brakowało, by mistrz olimpijski z Soczi zakończył karierę, ponieważ trudno było mu łączyć sport z pracą strażaka. Z tego powodu przez dwa minione lata jedynie trenował, podtrzymując formę, lecz nie startował w zawodach. W tym sezonie postanowił jednak wrócić do ścigania i był to udany powrót.

 

"Kiedy zawieszałem swoją karierę, planowałem powrót, lecz nie przypuszczałem, że przerwa będzie trwać tak długo. Wpływ na wydłużenie się tego okresu miała pandemia. Chęć powrotu do międzynarodowego ścigania cały czas była jednak we mnie duża. W pracy strażaka adrenaliny mi nie brakuje, ale brakowało mi sportowej rywalizacji. Największym czynnikiem motywującym były jednak zbliżające się igrzyska. Bardzo chciałem udowodnić sobie, że jestem w stanie powalczyć o czwarty olimpijski start" – powiedział Bródka.

 

Podziękował przy tym Komendantowi Głównemu Państwowej Straży Pożarnej, który oddelegował go do pracy zdalnej w Centralnej Szkole Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie. Dzięki temu łyżwiarz nie musi pełnić dyżurów w swojej Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej w Łowiczu i w pełni może poświęcić się treningom oraz rywalizacji w zawodach.

 

Efekty przyszły bardzo szybko, bo Bródka już w swoim pierwszym oficjalnym starcie po powrocie wywalczył złotym medal mistrzostw Polski w biegu masowym. W tej konkurencji stanął też na podium zawodów Pucharu Świata w Tomaszowie Mazowieckim, co z kolei otworzyło mu drogę na igrzyska w Pekinie.

 

"Przed sezonem zastanawiałem się, na co mnie jeszcze stać i na ile odjechała mi czołówka. W treningu byłem cały czas, ale pojawiały się pytania, jak mój organizm zareaguje na najwyższe obciążenia. Okazało się, że jest naprawdę dobrze i z powodzeniem znosiłem bardzo intensywne dni w Pucharze Świata, kiedy w ciągu kilku godzin musiałem startować w biegu masowym i na 1500 m. Nie przypuszczałem też, że tak szybko będę w stanie rywalizować z najlepszymi" – tłumaczył.

 

Jak zapewnił, bardzo cieszy go powrót na lód.

 

"Postawiłem na swoim i zakwalifikowałem się na igrzyska, choć nie wszyscy w to wierzyli. Jestem bardzo szczęśliwy, bo wyjazd do Pekinu był moim celem. Właśnie po to wróciłem" – zaznaczył.

 

Przyznał, że do pełni szczęścia zabrakło jedynie kwalifikacji na dystansie 1500 m, na którym w 2014 roku Bródka wywalczył złoto olimpijskie w Soczi. W tej konkurencji znalazł się jedynie na liście rezerwowej.

 

"W związku z tym jest jeszcze szansa na mój występ w Pekinie na 1500 m, ale jeśli tak się nie stanie, nie będę traktował tego jako porażki. Cieszę się na udział w biegu masowym, który tak naprawdę daje mi dużo więcej szans na wysokie miejsce. W tej konkurencji może zdarzyć się naprawdę wszystko, trudno już przed biegiem wytypować zwycięzcę i każdy, kto uzyskał kwalifikację, ma szansę zdobyć medal" – zauważył podopieczny trenera Witolda Mazura.

 

Utytułowany łyżwiarz dobrze odnalazł się w nowej konkurencji. Jak wskazał, może w niej wykorzystać duże doświadczenie oraz wiedzę taktyczną.

 

"To nieprzewidywalny bieg, w którym każdy ma swoją szansę, bo oprócz wydolności, liczy się też taktyka. Ważne jest, by dobrać ją właściwie do swoich umiejętności i wydarzeń na torze. Ta konkurencja jest mi bliska, ponieważ jest zbliżona do short tracku, w którym przejeździłem kilkanaście lat i zdobywałem medale mistrzostw Polski. Mogę więc wykorzystać to doświadczenie" – przekonywał.

 

Bródka w reprezentacji Polski jest ostatnim, obok Natalii Czerwonki, przedstawicielem pokolenia łyżwiarzy, którzy zdobywali medale na bardzo udanych dla polskich panczenistów igrzyskach w Soczi. Jak przyznał, swoim doświadczeniem i wiedzą chce dzielić się z młodszymi kadrowiczami i to był dla niego jeden z argumentów powrotu do kadry.

 

"W reprezentacji nastąpiła wymiana pokoleń. Jestem w niej seniorem, a na tegorocznych zawodach Pucharu Świata byłem też najstarszym zawodnikiem z całego grona. Nie przeszkadza mi to, bo poprzez wiek i doświadczenie widzę też swoją dodatkową rolę w reprezentacji. Chcę coś przekazać młodszym kolegom. Trening łyżwiarski w ostatnich latach mocno się zmienił i podejście jest inne. Widzę, że młodzież kładzie nacisk na inne rzeczy niż nasze pokolenie, dla którego liczyła się liczba powtórzeń i czas spędzony w pozycji. Uważam jednak, że warto czerpać z różnych szkół" – podkreślił.

 

Dodał przy tym, że biało-czerwoni za sprawą bardzo dobrego sezonu sprinterów przywrócili nadzieje w polskie panczeny. Wskazał, że ta grupa dogoniła czołówkę, ale – jak przyznał - mniej optymistycznie sytuacja wygląda w biegach długodystansowych.

 

"Wynika to z tego, że w długich biegach nie mamy za dużo zawodników. To pojedyncze nazwiska, które same nie są w stanie tego pociągnąć choćby na treningach" – ocenił.

 

Do startu w Pekinie Bródka będzie przygotowywał się głównie w tomaszowskiej Arenie Lodowej oraz na zgrupowaniu w Inzell w Niemczech.

 

Wkrótce łyżwiarz ma podjąć decyzję, czy wystartuje w styczniowych mistrzostwach Europy w Heerenveen.

IM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie