Rajd Dakar. Marek Goczał: Przed nami jeszcze długa droga
Marek Goczał zajął pierwsze miejsce, a jego brat Michał drugie w prologu Rajdu Dakar w kategorii lekkich pojazdów UTV. Zawodnicy zespołu Cobant Energolandia cieszą się z sukcesu, ale zdają sobie sprawę, że to dopiero rozgrzewka.
"Bardzo fajny odcinek na początek rajdu. W wąwozie organizator przygotował kilka niespodzianek, ale daliśmy sobie z tym radę i wyprzedziliśmy tam kilka załóg. Marzymy, żeby dowieźć te dwie pierwsze pozycje do mety rajdu, ale do tego jeszcze długa droga i pełna ciężkiej pracy" – przekazał zespołowi tuż po odcinku specjalnym Marek Goczał.
A jego brat Michał dodał: "Gratuluję bratu, pojechał naprawdę znakomicie. Już się śmialiśmy, że teraz do końca rajdu możemy się wymieniać dwoma pierwszymi miejscami i nikomu nie mamy zamiaru ich oddać. Ale pamiętamy, że to dopiero początek, a rajd jest najtrudniejszy na świecie".
ZOBACZ TAKŻE: Przygoński i Gottschalk gotowi do boju w Dakarze 2022!
Jego pilot Szymon Gospodarczyk podkreślił, że chociaż odcinek był krótki, to wiele załóg sobie z nim nie poradziło.
"Ruszyliśmy na trasę jako 135. auto, przez co nawierzchnia była bardzo rozkopana, z dużymi koleinami. Byłem zdziwiony, ile aut stało zakopanych albo uszkodzonych, a to przecież dopiero początek. Jechaliśmy bez ryzyka, swoim tempem, żeby dobrze wejść w rajd" – zapewnił.
Sobotni etap miał wprawdzie tylko 19-kilometrowy odcinek specjalny, ale po nim zawodnicy musieli pokonać jeszcze kilkaset kilometrów, aby dotrzeć do Hail. Załogi UTV startowały w dalszej kolejności, dlatego na biwak dotrą wieczorem, już po zmierzchu. Wcześniej wszyscy przejadą jeszcze przez rampę, na której tradycyjnie prezentują się kibicom na początku i końcu Rajdu Dakar.
Jako jedni z pierwszych na biwaku zameldowali się natomiast zawodnicy Orlen Teamu – jadący samochodem Mini Jakub Przygoński z niemieckim pilotem Timo Gottschalkiem, motocyklista Maciej Giemza i ścigający się quadem Kamil Wiśniewski. Wszyscy byli zadowoleni ze swojej jazdy, chociaż nie ustrzegli się potknięć.
"Wszystko działało dobrze, ale mieliśmy trochę za dużo paliwa w samochodzie, który przez to był cięższy niż powinien i kosztowało nas to na pewno kilka sekund. Inżynierowie trochę wróżą z fusów prognozując, ile będziemy potrzebować paliwa i dzisiaj mocno przewartościowali. Ale to nie ma większego znaczenia, bo prawdziwy Dakar zaczyna się jutro. Z samochodu jestem zadowolony, ale jak na jego możliwości to odcinek specjalny był trochę za wolny" – ocenił Przygoński, który uzyskał dziewiąty czas, ale najszybszy Katarczyk Nasser Al-Attiyah wyprzedza go tylko o minutę.
Przyznał, że bardzo ucieszyła go dobra jazda polskich załóg UTV.
"Chłopaki w klasie lekkich samochodów świetnie pojechali. Trzymam za nich kciuki, ale jeszcze za wcześnie na jakieś prognozy. Jutrzejszy odcinek pokaże, co tutaj się będzie działo" - dodał Przygoński.
Giemza nie uniknął upadku na trasie, ale zwraca uwagę, że te drobne straty mogą się okazać dla niego korzystne.
"Dzisiaj miałem niegroźny upadek na kamieniach i straciłem kilka cennych sekund. Ale za to może będę pierwszym Polakiem, który będzie otwierał odcinek Rajdu Dakar, bo czołowa +15+ wybiera pozycję w odwrotnej kolejności, a odejmując trzech zawodników z Rally 2, którzy są przede mną, ale startują po Rally GP, to jestem właśnie 15. Jeśli te moje wyliczenia się sprawdzą, to będę miał zaszczyt otwierać odcinek" – zaznaczył .
"Jestem zadowolony, że jest +20+, ale te dzisiejsze kilometry, to nie był nawet jeden procent całego rajdu, jeśli chodzi o ściganie" – nadmienił Giemza, który w Dakarze startuje po raz piąty. W swoim najlepszym występie przed dwoma laty był 17.
Wiśniewski zwrócił uwagę na zimno na trasie, ale zapewnił, że jest na to przygotowany.
"Wiało bardzo mocno i było dosyć zimno, ale 600 km dojazdówki nie zrobiły na mnie jakiegoś wrażenia. Przyciskałem parę razy, ale ponieważ startowaliśmy od najszybszego do najwolniejszego zawodnika, to w pewnym momencie dogoniłem kilku rywali i w wąskim wąwozie straciłem trochę czasu, bo w tym kurzu nie dało się wyprzedzać. Sprzęt spisuje się bardzo dobrze, teraz nikt mi już nie odjeżdża, jak w poprzednich latach" – zapewnił.
Pierwsza prawdziwa próba czeka uczestników Dakaru w niedzielę. Będą mieć do pokonania zasadniczą część pierwszego etapu - 546 km, z czego 334 km to odcinek specjalny.