Iwanow o kulisach wyboru selekcjonera: Nawałka na walizkach...
Giełda kandydatów na selekcjonera reprezentacji Polski rozkręca się na dobre i jeżeli wzorem Zbigniewa Bońka także Cezary Kulesza zachowa "szczelność", musimy uzbroić się w cierpliwość prawdopodobnie do połowy miesiąca. Przez najbliższe dni będziemy więc zasypywani potencjalnymi nazwiskami, których część będzie kompletnie absurdalna, bo wiara w to, że któryś ze szkoleniowców opuści klub w jednej z czołowych lig Europy, by przejąć polską kadrę jest oderwana od rzeczywistości.
Data 19 stycznia podana jako dzień wyznaczenia kolejnego "Narodowego", jak niegdyś barwnie nazywano trenera Biało-Czerwonych, to nie jakiś szczególny dzień, czy nawet początek tygodnia. To środa i pierwsze w tym roku posiedzenie zarządu PZPN. Początkowo wydawało się, że Kulesza do podjęcia decyzji potrzebuje więcej czasu, bowiem na dłuższy urlop, jeszcze przed Sylwestrem, wybrał się jeden z głównych aspirujących Adam Nawałka, a przecież tak ważne kwestie trzeba rozstrzygnąć na bezpośrednim spotkaniu "face to face", a nie za pośrednictwem telekonferencji.
Co prawda jego wysokie początkowo notowania jakby spadały, ale czy właśnie nie głównie dlatego, że w trakcie zamieszania z rejteradą Paulo Sousy siedział „na walizkach”, szykując się na dłuższy noworoczny wypad? Gdyby nie egzotyczna wyprawa, Nawałka z pewnością byłby już po spotkaniu z nowym szefem związku. Nie chce mi się wierzyć, by ten kierował się faktem, że to "człowiek Zibiego" i dlatego może budzić niechęć u jego następcy.
ZOBACZ TAKŻE: Kto trenerem kadry? Zostało już tylko dwóch kandydatów
Sprawa jest tak istotna, że osobiste ambicje Kuleszy nie będą mu przesłaniały logiki wyboru. To dobrze, że się nie spieszy. Jak pokazał przypadek Portugalczyka każdą, nawet najdrobniejszą informację trzeba wziąć pod uwagę. Choć tym razem nie będzie chodziło raczej o dokładne poznanie warsztatu i osobowości trenera.
Mimo różnych sygnałów z wielu stron i licznych maili z ofertami z zagranicy nie chce mi się wierzyć, że następca Sousy znów będzie obcokrajowcem. Kulesza jako szef Jagiellonii Białystok już tego chleba próbował. Pomysł z Iwajło Petewem egzaminu nie zdał. Choć żeby było śmieszniej, Bułgar po fiasku pracy w Ekstraklasie został... selekcjonerem Bośniaków.
Furory wielkiej jednak póki co nie zrobił. Remis z Francuzami w Strasburgu w eliminacjach Mistrzostw Świata brzmi dobrze, ale "Trójkolorowi" przez niemal całą drugą połowę grali w dziesiątkę, a zespół z Bałkanów w tabeli kwalifikacji zajął dopiero czwarte miejsce - na pięć zespołów - wyprzedzając jedynie Kazachstan.
Krok w nieznane – nawet jeśli kandydat jawiłby się jeszcze bardziej atrakcyjnie niż... Sousa – nie jest w naszej sytuacji racjonalnym rozwiązaniem. Potrzebujemy działania doraźnego, na tu i teraz, z człowiekiem, który nie będzie się uczył polskich piłkarzy. Niektórzy co prawda twierdzą, że jeżeli zabraknie nas na mundialu w Katarze, świat się nie zawali, ale to nieprawda. I choć nie będzie to "wina" tych, którzy obecnie zarządzają związkiem, taki początek przejęcia sterów będzie miał swoje przykre konsekwencje i to nie tylko te natury ekonomicznej.
Trzeba zrobić absolutnie wszystko, by "najlepsze pokolenie w historii polskiego futbolu" spędziło końcówkę tego roku w Katarze, a nie na wakacjach. Do EURO 2024 ta grupa nie musi wytrzymać w komplecie. Czy młodzież aż tak bardzo depcze już po piętach Lewandowskiemu, Glikowi, Krychowiakowi, Szczęsnemu i innym, byśmy mogli spać naprawdę spokojnie wierząc, że nasza ewentualna nieobecność na mistrzostwach świata to będzie tylko wypadek przy pracy?
Przyzwyczailiśmy się do obecności na dużych imprezach jednocześnie psiocząc, na szybki z nich odjazd. Wyobrażacie sobie narrację wokół naszego futbolu, gdy już w Moskwie powinie się nam noga? Gwarancji w sporcie, a przede wszystkim w futbolu, nigdy oczywiście nie ma. Ale można ograniczyć ryzyko. I na to liczę, czekając na konferencję prasową 19 stycznia.
Przejdź na Polsatsport.pl