Kazimierz Długopolski: Bez znalezienia przyczyny nie uda się wyeliminować błędów w technice skoku
Kazimierz Długopolski - dwukrotny olimpijczyk, wieloletni sędzia FIS i trener - uważa, że to jakaś nieprawidłowość w technice skoku, być może spowodowana wprowadzeniem zbyt wielu nowinek, jest przyczyną najsłabszych od lat występów polskich skoczków narciarskich w tej części sezonu.
- To wyłącznie moje domysły, ponieważ hermetyczność szkolenia kadry, wyścig ekip we wprowadzaniu nowinek sprzętowych i ukrywanie ich przed każdym z zewnątrz spowodowały, że my - trenerzy klubowi - nie jesteśmy wpuszczani na skocznie. Według mnie jednak, skoro badania wykazały świetne przygotowanie fizyczne, to wina leży właśnie gdzieś w sprzęcie, co ma przełożenie na technikę. I teraz pytanie - ile elementów trzeba sprawdzić i natychmiast wyeliminować, żeby tych błędów nie pogłębiać. Bo bez znalezienia przyczyny nie uda się wyeliminować błędów w technice skoku - analizował Długopolski.
Zapytany, co by zrobił - będąc na miejscu sztabu szkoleniowego biało-czerwonych - olimpijczyk z Sapporo (1972) i Lake Placid (1980) zaznaczył, że sięgnąłby po wszystkie dostępne możliwości, zwłaszcza że czasu jest mało.
- Mamy miesiąc do igrzysk w Pekinie, a przy takim braku postępów, a wręcz kryzysie formy zrobiłbym +burzę mózgów+ zapraszając każdego, kto mógłby pomóc. W tym trenerów klubowych, bo to oni od lat znają swoich zawodników. Być może wskazaliby jakieś szczególiki, które zebrane w całość pozwoliłyby znaleźć przyczynę - podkreślił.
Jego zdaniem presja czasu i świadomość dalekiej od ideału dyspozycji powoduje u zawodników dodatkowy stres i utrudnia starty na wysokim poziomie.
- Mimo lat doświadczenia, treningów psychologicznych czy twardego charakteru nie da się całkowicie wyłączyć myślenia. Sam przeżywałem to jako zawodnik, który jechał w roli faworyta, a wracał przegrany. Dlatego z całego serca życzę całej ekipie powodzenia w szukaniu przyczyn i eliminowaniu błędów. Gdy tak się stanie, to jestem pewien, że całej czołówce wystarczy kilka świetnych, powtarzalnych skoków, żeby wrócić do najwyższego poziomu - zauważył były specjalista kombinacji norweskiej.
Czy słuszne są pojawiające się głosy, aby do Kamila Stocha, który w poniedziałek został wycofany z Turnieju Czterech Skoczni, dołączyli pozostali kadrowicze?
- Wyłącznie pod warunkiem zapewnienia zastępstwa w startach w PŚ. Inaczej grozi nam utrata tzw. kwoty narodowej, a w tej chwili mamy możliwość wystawienia sześciu na maksymalnie siedmiu dozwolonych przepisami zawodników. A na to polscy skoczkowie od lat ciężko pracowali, dołączając do światowych potęg w tej dyscyplinie - podsumował Długopolski.
Po środowym konkursie Turnieju Czterech Skoczni na czele klasyfikacji generalnej Pucharu Świata z 796 punktami jest Japończyk Ryoyu Kobayashi. Z Polaków najwyżej - na 13. miejscu - ze stratą 580 pkt plasuje się Stoch. Trzykrotny złoty medalista olimpijski po słabych występach w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen nie przebrnął kwalifikacji w Innsbrucku i został wycofany z imprezy.
W tradycyjnych i prestiżowych zawodach, których cztery z ostatnich pięciu edycji biało-czerwoni wygrali, najlepiej spisuje się Piotr Żyła, ale zajmuje dopiero 19. lokatę.
Turniej zakończy się w czwartek drugim z rzędu konkursem w Bischofshofen. W sobotę i w niedzielę, również na obiekcie noszącym imię pioniera austriackich skoków narciarskich Paula Ausserleitnera, zaplanowano rywalizację indywidualną i drużynową w Pucharze Świata.
Po nieco lepszym niż wcześniej występie w środę - trzech zawodników w finałowej "30" - sztab kadry zdecydował, że pozostaną w Bischofshofen w tym samym składzie do końca weekendu. Stoch wrócił wcześniej do kraju i po krótkim odpoczynku ma wrócić do treningu.
Przejdź na Polsatsport.pl