NBA: Koronawirus u zawodników nie jest największym problemem
Ponad 500 przypadków zakażeń koronawirusem od początku sezonu wśród 2400 osób z tzw. pierwszego poziomu kontaktu z koszykarzami paraliżuje pracę klubów zawodowej ligi NBA, bo fachowców jest zastąpić dużo trudniej niż zawodników.
Są to osoby współpracujące, które pozostają w bliskim kontakcie z zespołem, czyli analitycy, trenerzy od przygotowania atletycznego, skauci, koordynatorzy wideo, menedżerowie sprzętu sportowego, pracownicy ds. rozwoju zawodników, wreszcie ochroniarze.
ZOBACZ TAKŻE: Udany powrót Klaya Thompsona po dwuipółletniej przerwie
W tej grupie wykryto w ostatnim miesiącu (od 7 grudnia do 10 stycznia) ponad 450 przypadków koronawirusa - poinformowała stacja ESPN.
Generalni menedżerowie klubów podkreślają, że tak znaczne luki personalne wśród fachowców, wykonujących w każdej drużynie konkretną, unikatową pracę, wpływają na funkcjonowanie całej organizacji. Koszykarzy, którzy trafili na izolację, można zastąpić graczami z niższej klasy rozgrywkowej, podpisując z nimi kilkunastodniowe czy dłuższe kontrakty.
"To wielki problem i ogromny negatywny wpływ na funkcjonowanie klubów" - powiedziała anonimowo jedna z osób zarządzających zespołem z Konferencji Zachodniej NBA.
Władze są zaniepokojone także faktem, że wiele z tych osób to starsi pracownicy, którzy mają poważniejsze objawy, co powoduje ich nieobecność przez dłuższy czas, a nie tylko 10 dni, co przewidują protokoły bezpieczeństwa.
Sami pracownicy tej grupy także zdają sobie sprawę z komplikacji, jakie pociąga za sobą ich nieobecność.
"To znacznie zakłóca normalny tryb pracy, bo przydzielono nowe obowiązki osobom, które do tej pory nie zajmowały się danymi sprawami i które nie mają nawet odpowiednich kwalifikacji" - powiedział anonimowo jeden z trenerów przygotowania fizycznego.
Przejdź na Polsatsport.pl