Australian Open. Magda Linette: Sama utrudniłam sobie życie
Magda Linette, która cztery lata czekała na ponowny awans do 2. rundy wielkoszlemowego Australian Open, w drugim secie meczu z Łotyszką Anastasiją Sevastovą zaczęła popełniać proste błędy. "Utrudniłam sobie sama trochę życie" - przyznała tenisistka po wygranej 6:4, 7:5.
Linette zabrakło w obsadzie poprzedniej edycji wielkoszlemowego turnieju w Melbourne z powodu urazu.
"Siedziałam w domu z kontuzjowanym kolanem po operacji, oglądałam jak wszyscy grają i serce mnie strasznie bolało. Teraz bardzo się cieszę, że mogę normalnie grać. Czuję się dobrze i wszystko jest poukładane" - zaznaczyła na konferencji prasowej.
ZOBACZ TAKŻE: Australian Open: Alex de Minaur rywalem Majchrzaka w drugiej rundzie
Przyznała, że we wtorek podczas spotkania we znaki dawał się wiatr. "Czułam, że podmuchy powietrza naprawdę wyrzucały piłkę poza kort. Musiałam być bardzo nisko na nogach i mocno pracować stopami, bo doszło parę zepsutych piłek, których się nie spodziewałam" - relacjonowała.
Zajmująca 53. miejsce w rankingu WTA poznanianka była generalnie zadowolona ze swojej postawy w pojedynku z 71. w tym zestawieniu Sevastovą.
"Zagrałam dość solidnie. Trochę utrudniłam sobie życie w drugim secie. Co wypracowałam przewagę 30:0 i miałam fajną sytuację przy siatce, to potem były proste błędy. Ale cieszę się, że pozostałam w miarę pozytywnie nastawiona i walczyłam do samego końca. Walczyłam o każdy punkt i udało mi się tego drugiego seta wyciągnąć" - podsumowała.
W drugiej fazie rywalizacji w tym prestiżowym turnieju zawitała dopiero po raz drugi w karierze i pierwszy od 2018 roku. O awans do kolejnej powalczy z rozstawioną z numerem 25. Darią Kasatkiną. To właśnie Rosjankę pokonała na tym samym etapie cztery lata temu w Melbourne. Poza tym spotkały się dwukrotnie w poprzednim sezonie - rywalka wygrała trzysetowy ćwierćfinał w San Jose, a Polka walkę o "czwórkę" w Cleveland.
"Mam dobre wspomnienia z pojedynków z Kasatkiną. W tym trzysetowym pojedynku z ubiegłego roku czułam, że kontrolowałam bardzo dużą część meczu. Wydaje mi się, że poprawiłam te błędy, które wówczas popełniłam i wyciągnęłam wnioski. Czuję się przygotowana. Wiem mniej więcej, jak z nią grać i czego się spodziewać. Mam nadzieję, że wyjdę i będę grała swoje. Będę chciała kontrolować sytuację, a jak to mi się uda, to jestem dobrej myśli" - analizowała Linette.
Sezon zaczęła od występu w Adelajdzie, gdzie odpadła w pierwszej rundzie. Jak przyznała teraz, odczuwała wówczas jeszcze skutki COVID-19, którym zaraziła się na ostatnim etapie przygotowań do sezonu.
"To był pech. Przez dwa tygodnie byłam uziemiona w domu i nie za dużo mogłam robić - może pobiegać trochę wokół domu. Kilka dni przed meczem w Adelajdzie odczuwałam jeszcze nieco skutki choroby w postaci zmęczenia. Trochę mi zajął powrót do formy, którą wypracowaliśmy podczas przygotowań. Trochę przykro, że nie mogłam od razu zaprezentować mojej gry w pełnej krasie, ale cieszę się, że na wielkim turnieju jestem już zdrowa. Miałam ostatnio parę treningów, podczas których zaczęłam już się naprawdę fajnie czuć. Zaczęłam już w miarę kontrolować to, co się dzieje na korcie - w przeciwieństwie do tego, co było w Adelajdzie. Byłam więc dość pozytywnie nastawiona i spokojna. Sądzę, że było dziś widać, że czułam się dość pewnie. Dlatego szkoda tego drugiego seta. Anastasija też podniosła wtedy poziom i nie oddawała mi już aż tylu łatwych punktów" - podkreśliła prawie 30-letnia zawodniczka z Poznania.
Przed sezonem wróciła do współpracy z Markiem Gellardem. Brytyjczyk wcześniej był jej trenerem przez trzy lata i rozstali się jesienią 2020 roku. Przez część poprzedniego sezonu pomagał jej Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Billie Jean King.
"Musiałam pod koniec poprzedniego roku podjąć decyzję, co ze sobą zrobić. Postanowiłam wrócić do tego, co znane. Jestem bardzo wdzięczna Dawidowi, bo pokazał mi naprawdę bardzo dużo, jak znaleźć solidność. Teraz też w mojej grze widać jego pracę, nie tylko wkład Marka z okresu przygotowawczego, którym były cztery-pięć tygodni mocnej pracy" - zaznaczyła doświadczona tenisistka.
Jak dodała, jej obecna współpraca z Gellardem różni się od tej z pierwszego okresu.
"Cały ten rok zmienił trochę Marka, bo prowadził wówczas zupełnie inną zawodniczkę niż ja i spojrzał na niektóre rzeczy z innej perspektywy. Do mnie też musi trochę inaczej podejść, bo nie jestem tą samą tenisistką jak trzy, czy cztery lata temu. Tamta była zdrowa i młoda, a teraz jestem po paru kontuzjach z poprzedniego sezonu. Musieliśmy więc wszystko trochę zmodyfikować. Dawid naprawdę dał mi bardzo dużo i gdzieś tę jakość będę chciała przenieść do obecnej współpracy z Markiem. Myślę, że on też się zgadza, że druga połowa poprzedniego roku była w moim wykonaniu naprawdę fajna i będzie mądre, żeby to zostawić i dodać po prostu małe elementy, których brakowało - popracować nad zdrowiem i nad serwisem" - podkreśliła Linette.
Przejdź na Polsatsport.pl