Pekin 2022. Paweł Pyjas: Nominacja olimpijska nie odstępuje mnie na krok
- Uzyskanie nominacji olimpijskiej to świetna wiadomość. Taka, która nawet po kilku nocach dalej jest w głowie i nie odstępuje na krok – powiedział Paweł Pyjas, który trzema złotymi medalami mistrzostw Polski zapewnił sobie wyjazd do Pekinu.
Zawodnik AZS AWF Katowice w ubiegłym tygodniu w Szczawnicy był najlepszy w slalomie gigancie, slalomie i slalomie równoległym.
- Po wygranej pierwszego dnia wiedziałem, że jeśli wygram następnego, to pojadę na igrzyska. Wszystko działo się narastająco. Oczywiście ryzyko istniało, bo można nie ukończyć konkurencji, ale jak mówią, bez ryzyka nie pije się szampana – dodał.
ZOBACZ TAKŻE: Pekin 2022: Polski Związek Narciarski zatwierdził 27-osobowy skład na igrzyska
Przyznał, że wyjazdu nie może być jeszcze pewien, bo.... zakaził się koronawirusem.
- Emocje już opadły. Póki co siedzę na izolacji z covidem i czekam aż to minie. Dopiero potem będę mógł śmiało myśleć o wyjeździe. Oczywiście ta sytuacja spowodowała przerwę w przygotowaniach. Niestety, nie mogę wychodzić z domu, nie mówiąc o narciarskich treningach. Z drugiej stronny myślę, że lepiej się było zarazić teraz niż przed samymi igrzyskami – ocenił student katowickiej AWF.
Jego zdaniem ta nieplanowana przerwa nie odbije się na formie fizycznej.
- Raczej będę bardziej zregenerowany, bo teraz odpoczywam. Mogę lekko stracić "czucie" jazdy, jednak po dwóch treningach wszystko wróci do normy – zaznaczył krakowianin.
Świeżo upieczony olimpijczyk od dziecka jeździł z rodzicami na nartach, a decyzja o podjęciu treningów zapadła, kiedy miał dziewięć lat.
- Mama była w ciąży i powiedziała tacie, mnie i bratu, że powinniśmy się zapisać do jakiegoś klubu w okolicy. Tym pierwszym był podkrakowski KN Siepraw-Ski. Tak powstał pomysł, by jeździć bardziej profesjonalnie. Na początku to była zabawa. Nie myślałem o żadnych zawodach, chodziło o to, żeby więcej pojeździć. Skoro z czasem szło coraz lepiej, tata wierzył, pomagał jak potrafił, przerodziło się w coś więcej – wspominał.
Jak zaznaczył, myśl o olimpijskim występie pojawiła się przed rokiem.
- Na początku tego sezonu razem z trenerem mentalnym wyznaczyłem sobie cele. Jednym z nich był wyjazd na igrzyska. Realizacja przyszła szybko, bo umysł ludzi jest potężny. Cel w Pekinie to miejsce w czołowej +30+ w gigancie i slalomie. Mam zamiar też wystartować w zawodach drużynowych, całą grupą – zaznaczył.
Zauważył, że w Pekinie problemem dla części uczestników może być COVID-19, uniemożliwiający starty.
- Ja, teoretycznie, powinienem zostać skreślony z listy mogących się zakazić w trakcie imprezy. To był chyba jeden z lepszych momentów na zakażenie – dodał z uśmiechem narciarz.
Po zakończeniu izolacji ma zamiar intensywnie popracować nad kondycją i – w miarę możliwości – potrenować na stokach w Polsce.
- Nie wiem jeszcze, jak to wyjdzie. Zastanawiałem się nad Szczawnicą albo okolicach Nowego Sącza. Na zagraniczne wyjazdy jest już za późno. Miałem pojechać na zawody Pucharu Europy we Francji, ale niestety, z powodu koronawirusa, musiałem anulować wyjazd – przekazał.
Wylot do Pekinu jest zaplanowany na 26 stycznia, pierwszy start – 12 lutego.
- Będzie więc możliwość przyzwyczajenia się do innej strefy czasowej i miejscowego śniegu. Bo stok jest wszędzie podobny – zawsze w dół. Myślę, że po dwóch, trzech treningach będę wiedział, jak jeździć w tamtych warunkach. To będzie mój pierwszy pobyt w Chinach i na pewno również przygoda – przyznał.
Nie ukrywa, że wywalczenie olimpijskiej przepustki zrobiło wrażenie na rodzicach.
- Potrzebowali dłuższej chwili, żeby móc wydusić z siebie jakieś słowo – podsumował Pyjas.
Przejdź na Polsatsport.pl