Australian Open: Amerykanka zaskoczyła Igę Świątek. "To była najszybsza piłka, przeciwko jakiej grałam"
Iga Światek była przygotowana na agresywny styl Danielle Collins, ale prędkość uderzeń półfinałowej rywalki w wielkoszlemowym Australian Open i tak zrobiła na niej wrażenie. - To była najszybsza piłka, przeciwko jakiej grałam - oceniła po porażce polska tenisistka.
- Nie jestem oczywiście zadowolona z wyniku, ale wiem, że Danielle zagrała znakomity tenis. Gdybym miała więcej szans na to, by wejść z nią w wymiany, to byłoby znacznie łatwiej. Ale ona zdobywała punkty serwisem i returnami. Próbowałam znaleźć rozwiązanie, ale domyślam się, jak ona się dziś czuła na korcie, bo ja czasem też tak mam. Trudno jest zatrzymać przeciwniczkę, gdy gra w ten sposób. Nie myślałam o tym w ten sposób podczas meczu, ale po nim... Nie mam nawet do siebie o nic żalu, bo zrobiłam dziś, co mogłam - podsumowała Świątek na konferencji prasowej po porażce 4:6, 1:6.
ZOBACZ TAKŻE: Ile zarobiła Iga Świątek za półfinał Australian Open?
Rozstawiona z numerem siódmym tenisistka z Raszyna zapewniła, iż była przygotowana na agresywny styl gry Collins (27.).
- Ale myślę, że to była najszybsza piłka, przeciwko jakiej kiedykolwiek grałam w meczu. Na treningu zdarza mi się uderzać piłkę o być może podobnej prędkości, ale podczas spotkań jest inaczej, bo zawodniczki nie chcą aż tak bardzo ryzykować. W jej przypadku dziś jednak chyba nie można nawet mówić o ryzykownych zagraniach, bo grała z kontrolą - analizowała.
Polka zaznaczyła, że w dwóch poprzednich rundach również mierzyła się z potrafiącymi szybko grać zawodniczkami, ale Amerykanka weszła na inny poziom.
- Wykorzystywała każdą okazję. Czuło się, że nie ma przestrzeni do tego, by zbudować akcję nawet nie wolną, ale po prostu trochę wolniejszą, mniej ryzykowną. To było wymagające - skwitowała.
Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego zaznaczyła, że już podczas spotkania pogodziła się z tym, że rywalka gra tego dnia świetnie. Zastrzegła jednak, że nie oznacza to, iż w trakcie meczu zaakceptowała już porażkę.
- Czułam jej piłki na rakiecie i one były naprawdę trudne. Nie chciałam złościć się z tego powodu lub skupiać się na tym, bo to nie jest dobre podejście. Wiem, że zagrała perfekcyjny mecz i takie rzeczy się zdarzają. Ja także mogę taki mieć. Z pewnością nie był to ten dzisiejszy. Ale miałam tak w przeszłości i mam nadzieję, że w przyszłości też tak będzie. To tenis, więc będę miała kolejne szanse - skwitowała.
Dziewiąta rakieta świata w dwóch poprzednich rundach rozegrała długie trzysetowe pojedynki. Przyznała, że jej ciało było obolałe podczas półfinału.
- Ale to nie jest nic negatywnego, bo jestem do tego właściwie przyzwyczajona. Podczas okresu przygotowawczego trenuję dużo i moje ciało też jest obolałe. Czasem nawet czuję się lepiej fizycznie, kiedy nie jest ono w idealnym stanie. Być może dziś moja reakcja była nieco wolniejsza, ale Danielle grała naprawdę szybko, więc nie zamierzam +gdybać+. Uważam jednak, że pod względem mentalnym był to mój najlepszy dzień - oceniła.
20-letnia Polka i tak zanotowała najlepszy wynik w historii swoich występów w Australian Open. W latach 2020-2021 odpadła w 1/8 finału, a w debiucie przed trzema laty - w drugiej rundzie.
- Jestem dumna z siebie, bo mecze z Soraną i Kaią (Cirsteą i Kanepi, w 1/8 finału i ćwierćfinale - PAP) były naprawdę intensywne i wygrałam je sercem. Nauczyłam się podczas tego turnieju, że nie muszę grać perfekcyjnego tenisa, by wygrywać spotkania, nawet na korcie twardym - wskazała.
Zapytana o to, gdzie widzi pole do poprawy w swojej grze na tej nawierzchni w najbliższym czasie, zaznaczyła, że zawsze chce ulepszać serwis.
- Może też chodzenie do siatki. Jest wiele takich rzeczy, ale nie chcę wam ich wszystkich zdradzać. Czuję, że mogę się poprawić w wielu aspektach i to jest plus, bo gdybym osiągnęła maksimum w swojej grze, to nie miałabym już nadziei - podkreśliła z uśmiechem mistrzyni French Open 2020.
Jak dodała, rozwinęła swoją grę na "betonie" i ma trochę większy wachlarz umiejętności, z którego korzysta podczas meczu. Przyznała też, że bardziej lubi już taki rodzaj kortu.
- Zawsze na "mączce" będę się czuła lepiej, ale teraz bardziej polubiłam twarde korty. Czuję też większą kontrolę, częściej nadążam za piłką i to ja mogę przejmować inicjatywę oraz realizować swoją taktykę, a nie tylko dostosowywać się do tego, co grają przeciwniczki. Mam nadzieję, że ten progres nadal będzie tak szybko postępował - zaznaczyła.
Raszynianka, która zaczęła sezon od dotarcia do półfinału turnieju WTA w Adelajdzie, nie kryje, że styczeń przyniósł jej więcej frajdy niż ostatnie miesiące poprzedniego roku.
- Moje nastawienie dotyczące bycia na tourze też się zmieniło. Zobaczymy, czy uda mi się to utrzymać, bo jak na razie czuję się dość świeżo - podsumowała.
Kolejnym startem w jej kalendarzu będzie rozpoczynający się 14 lutego turniej WTA w Dubaju.
Przejdź na Polsatsport.pl