Antoni Piechniczek: Błędem było upieranie się przy Szewczence. W Rosji traktowaliby go jak zdrajcę
- Dla mnie błędem było upieranie się przy Szewczence, który urodził się w ZSRR i zna rosyjski, a nie zna ukraińskiego. Proszę sobie wyobrazić, jak on miał odebrać Rosji prawo gry na mundialu. Przecież tam zostałby potraktowany jak zdrajca. To był poroniony pomysł. Zwłaszcza że żyjemy w określonej sytuacji politycznej – mówi Antoni Piechniczek, trener, który zagrał z reprezentacją na dwóch mundialach, a w 1982 roku zajął z nią trzecie miejsce.
Dariusz Ostafiński: Miesiąc czekaliśmy na nowego selekcjonera i dostaliśmy człowieka, o którym trudno powiedzieć, że jest bez skazy.
Antoni Piechniczek: Długo to trwało, wybór był dla wielu kontrowersyjny, a ja sam byłem wielkim zwolennikiem Adama Nawałki, ale nie zamierzam się ustawiać w gronie krytyków. Ja jestem wrogiem trenerów zagranicznych, będę z tą myślą pewnie umierał, dlatego cieszę się z tego, że mamy selekcjonera z Polski. Za dziesięcioleciem największych sukcesów polskiej piłki, lata 1972-1982, stali nasi trenerzy. Ba, nawet nie mieliśmy zbyt wielu piłkarzy grających w ligach zagranicznych. A na drugiej szali mamy dwa niezbyt udane przypadki: Beenhakkera i Sousy, dlatego jak słyszałem o Szewczence, to sam siebie pytałem: po jaką cholerę go brać. Taki zagraniczny trener, to tylko winduje stawki, nic więcej.
ZOBACZ TAKŻE: "Jeżeli nie przejdziemy baraży, cała Polska będzie życzyła Michniewiczowi i Kuleszy emigracji"
To ja doprecyzuję, że nowym selekcjonerem został człowiek, który ma na koncie 711 połączeń telefonicznych z szefem mafii piłkarskiej w Polsce. Nie miał zarzutów, ale nigdy w wiarygodny sposób się z tego nie wytłumaczył. Rozumiem, że pan szuka plusów w tym wyborze?
Raczej chciałem powiedzieć, dlaczego powinniśmy być zadowoleni z wyboru Polaka. Raz jeszcze powtórzę, że moim faworytem był Nawałka. Bo zna kadrę, bo czasu mało, bo mógłby szybko dobrać piłkarzy i ustawić najlepszy skład. On z większością tych zawodników, którzy byli u Sousy pracował i osiągał sukcesy. Za Nawałką przemawiały też dwa awanse na finały wielkich imprez. Zarobił dla PZPN, dla polskiej piłki miliony.
Prezes Kulesza nie postawił jednak na faworyta ekspertów i opinii publicznej, lecz wyciągnął swojego, delikatnie mówiąc kontrowersyjnego kandydata.
Nie ma jednak co rozdzierać szat, wracać do tamtych telefonów, dzielić włos na czworo. To krytykowanie Michniewicza, to podważanie jego autorytetu. A bez tego nie będzie mógł prowadzić kadry z sukcesami. Ja patrzę na interes społeczny, na to, że my oczekujemy od Michniewicza, że wygra baraże. Do tego będzie mu potrzebny autorytet, który właśnie został mocno nadszarpnięty przez różne komentarze. Ja nie chcę się do tego dokładać.
To nie opinie nadszarpnęły autorytet Michniewicza. To fakty, to jego życiorys.
Dajmy mu jednak te kilka tygodni spokoju na to, żeby decyzjami, sposobem bycia, całym sobą, a przede wszystkim wynikami zbudował jakiś szacunek dla swojej osoby. My możemy zacząć różne rzeczy podważać, jeśli nie będzie sukcesu. Dopóki nie zagrał z Rosją, to dajmy mu szansę.
Nikt mu tej szansy nie odbiera. Tu chodzi tylko i wyłącznie o wiarygodne rozliczenie się z tym co było. Nowy selekcjoner doskonale pamięta, jakich zmian dokonywał wiele lat temu, a nie pamięta, o czym rozmawiałem z „Fryzjerem”.
Pan ma prawo do takiej oceny. Ja nie zamierzam zamykać panu ust, ani z tym polemizować. Chciałbym jednak dodać, że ktoś kiedyś zaufał Michniewiczowi, zrobił go trenerem młodzieżówki, gdzie bardzo ważny jest czynnik wychowawczy. Tym samym trener został do pewnego stopnia rozgrzeszony. Powtórzę też to, co pan powiedział wcześniej. Nie miał rozprawy, nie stanął przed sądem. My musimy wierzyć w to, że on nie partycypował w tym procederze, jakim była korupcja. Musimy się zdobyć na wyrozumiałość, mądrość, tolerancję, życzliwość, ale i też uważnie temu wszystkiemu się przyglądać.
Pan naprawdę wierzy w to, że te 711 połączeń, to były wyłącznie przyjacielskie pogawędki o pogodzie dwóch znajomych. Nie uważa pan, że trener kadry powinien być człowiekiem bez skazy?
Mnie jest trudno krytykować, bo ja sam byłem trenerem reprezentacji i wczuwam się w sytuację trenera Michniewicza. Ja wiem, że moi poprzednicy byli bez skazy, że ja tej skazy nie miałem, a moi następcy, jak trener Łazarek, czy Strejlau, również. Jednak nie mnie oceniać trenera Michniewicza, ani mówić, że ma to rzucić, bo ma coś na sumieniu. Teraz zostawiam to na boku i skupiam się na tym, żeby on to jak najlepiej poprowadził. Interesuje mnie w tej chwili już tylko praca, którą ma nowy selekcjoner do wykonania. Jemu potrzeba odrobiny przychylności.
ZOBACZ TAKŻE: Legenda polskiej piłki o wyborze Michniewicza: Lepszy byłby człowiek bez skazy
Tego nie neguję, ale trudne pytania i próba odpowiedzi na nie też muszą być.
Ja z wielkim zainteresowaniem obejrzałem konferencję prasową z nowym selekcjonerem. Słuchałem dziennikarzy, którzy zadali niewygodne pytania i nie mówię, że oni zrobili źle, że je postawili. Prezes jednak po chwili wszystko uciął trochę, pomagając trenerowi i przeszliśmy do meritum, czyli do strony sportowej. I muszę przyznać, że tu Michniewicz zrobił na mnie wrażenie.
Dlaczego?
Wykazał się znawstwem przedmiotu. Ujął mnie tym, że powiedział, iż będzie się bardziej przyglądał polskiej lidze. Ja to się dziwię, że wcześniej media nie domagały się od Sousy, żeby baczniej przyglądał się naszej Ekstraklasie. Często byli wybierani ci, którzy dwa razy zostali wystawieni do składu w lidze angielskiej, a pomijano regularnie grających w kraju.
Czym jeszcze pana ujął?
Tym, że zwrócił uwagę, jak ważny jest czas na zgrupowaniu. Mówił, że jak ktoś ma w sobotę mecz, to w niedzielę powinien być na obiedzie na zgrupowaniu, bo liczy się każda minuta. Kolejna rzecz jest taka, że Michniewicz już zapowiedział, że wybiera się do zawodników, żeby z nimi porozmawiać, powiedzieć, jak chce grać i zapytać o zdanie, zapytać jak im może pomóc, aby byli merytorycznie przygotowani na starcie z Rosjanami. W tej części sportowej Michniewicz wypadł nie gorzej jak Sousa.
Sousa mówił o Papieżu...
Dobrze, że większość go nie rozumiała, bo im dłużej mówił, tym częściej się powtarzał.
Zostawmy Michniewicza, bo chcę zapytać o prezesa Kuleszę. Trener sam się nie wybrał, więc może powinniśmy krytykować prezesa, któremu zabrakło wyobraźni. Jak on mógł nie przewidzieć, że sprawa rozmów z „Fryzjerem” zostanie wyciągnięta?
Prezes zna doskonale piłkę klubową, był prezesem Jagiellonii. Tak ważnej funkcji jednak jeszcze nie pełnił. Ta sytuacja pokazuje, że musi mieć lepszych doradców i partnerów, z którymi pewne sprawy przedyskutuje. Dla mnie największym błędem było to, że już wcześniej nie przegłosowano, że skupiamy się na szukaniu trenera z Polski. To by nam zaoszczędziło wiele czasu.
To prawda, choć ja bym się chyba nie ograniczał.
A dla mnie błędem było upieranie się przy Szewczence, który urodził się w ZSRR i zna rosyjski, a nie zna ukraińskiego. Proszę sobie wyobrazić, jak on miał odebrać Rosji prawo gry na mundialu. Przecież tam zostałby potraktowany jak zdrajca. To był poroniony pomysł. Zwłaszcza że żyjemy w określonej sytuacji politycznej. A życzliwym powinniśmy pokazać, że stać nas na trenera Polaka. Zresztą nam nie pasuje zagraniczny szkoleniowiec, tak samo jak innym nacjom nie pasuje Polak. Kasperczak odnosił sukcesy we Francji, bo tam grał. Boniek dostał szansę we Włoszech, bo tam grał. Czekam na Hajtę czy Wałdocha, którzy grali w Bundeslidze. Na Lewandowskiego chyba nie, bo on jest tak eksploatowany, że chyba nie będzie chciał kolejnych stresów na ławce trenerskiej. Niemniej, chcę powiedzieć, że aby gdzieś pracować, to trzeba znać to środowisko, obracać się w nim.
A ja nie upieram się, że miał być trener z zagranicy. Były jednak inne polskie kandydatury. Przy Nawałce czy Urbanie nie byłoby tego wszystkiego.
Pan swoje, a ja swoje. Nie oddaję wielkości Michniewiczowi, ale oddaję wielkość funkcji, jaką ma pełnić. To, co pan mówi, to trener Michniewicz, czy prezes PZPN muszą wziąć na własne sumienie. Ja uważam, że moją rolą jest to, by w sposób wyważony wyrażać swój pogląd i starać się pomóc naszej reprezentacji.
Selekcjonerzy piłkarskiej reprezentacji Polski w XXI wieku