Pekin 20222: Entuzjazm wolontariuszy lekarstwem na uciążliwe procedury i mróz
Temperatury sięgające nawet 30 stopni poniżej zera i uciążliwe procedury to codzienność na igrzyskach olimpijskich w Chinach. Rzeczywistość rozjaśniają jednak swoją energią i życzliwością setki wolontariuszy, których spotyka się na każdym kroku.
Ze względu na pandemię COVID-19 próżno wśród nich szukać obcokrajowców, jednak zwykle znajdzie się w pobliżu przynajmniej jedna osoba z językiem angielskim na podstawowym poziomie. Inni braki możliwości komunikacji nadrabiają przyjaznymi gestami i uśmiechem.
ZOBACZ TAKŻE: Natalia Maliszewska: W nic już nie wierzę. W żadne testy. Żadne igrzyska
Każdy uczestnik igrzysk podróżujący między olimpijskimi obiektami natknie się przy wejściach do nich kilkanaście, kilkadziesiąt razy dziennie na wolontariuszy ubranych w efektowne, białe stroje z logiem igrzysk, którzy machając wykrzykują "Hello!" lub "Goodbye!". Ich zaangażowanie wzrasta jeszcze bardziej, gdy ktoś podchodzi, by zadać jakiekolwiek pytanie.
Przy braku możliwości porozumienia ze względu na barierę językową wolontariusze podejmują kolejne próby, korzystają z translatora automatycznego, a jeśli i to nie przyniesie efektu - wołają kogoś z lepszą znajomością angielskiego.
Każdy z nich ma jasno zdefiniowaną funkcję. Jedni rozstawieni są po korytarzach i na nielicznych terenach zewnętrznych, po których wolno poruszać się przedstawicielom mediów, aby wskazywać właściwą drogę. Inni przy wejściach do biura prasowego czy bufetu pilnują, aby każdy dezynfekował ręce i ew. mierzą temperaturę. Są tam też tacy, którzy otwierają drzwi, aby jak najmniejsza liczba gości dotykała klamek.
Niektórzy odpowiedzialni są za rozdawanie foliowych rękawiczek przed wejściem na śniadanie w hotelu. Wolontariusze zarządzają też listami zgłoszeń do stref mieszanych, do których ze względu na obostrzenia covidowe wstęp ma ograniczona liczba dziennikarzy. Te listy zawierają m.in. nazwiska i narodowość sportowców, z którymi reporterzy chcą porozmawiać. Wolontariusze dbają też o to, żeby żaden zawodnik, którego wpisano na listę, nie skrócił sobie drogi i nie "uciekł" ze strefy mieszanej.
Innym zadaniem wolontariuszy w strefie mieszanej jest... trzymanie dyktafonów. Ponieważ przejście dla sportowców jest oddalone o ok. dwa metry od stanowisk dziennikarzy, przystawienie urządzeń do ust mówiącego jest niemożliwe. Dlatego między tymi strefami przebywają wolontariusze, którzy zbierają dyktafony od zainteresowanych do koszyka i trzymają go przy głowie sportowców.
Przy panujących mrozach nie jest to na pewno łatwe zadanie, ale i z tym radzą sobie w sympatyczny sposób - wielu z nich w przerwach rozgrzewa się tańcząc w rytm muzyki puszczanej na sportowych arenach.
Trudno jest jednak nakłonić wolontariuszy do rozmowy o ich codziennych zajęciach. Ci, którzy znają język angielski na wystarczająco wysokim poziomie, tłumaczą, że "to są ich godziny pracy" i nie powinni zaniedbywać obowiązków. Zachęcają do... umówienia się na wywiad drogą oficjalną, poprzez złożenie odpowiedniego wniosku przy właściwym stanowisku helpdesku.
Duże znaczenie ma też nastawienie personelu odpowiedzialnego za zbieranie wymazów do codziennych testów na COVID-19. Dla większości uczestników igrzysk jest to pierwsza czynność o poranku, przed zjedzeniem śniadania, ale dzięki życzliwości pracowników w kombinezonach ochronnych testy stają się dużo mniej uciążliwe.
Urzekająca jest ich reakcja, gdy próbuje się powiedzieć cokolwiek po chińsku. Proste "dziękuję" ("xie xie") wywołuje lekkie zdziwienie, przeradzające się po chwili w entuzjazm. Personel medyczny próbuje z kolei podłapać proste angielskie zwroty i po kilku takich spotkaniach z dumą życzy miłego dnia: "Have a nice day".
Igrzyska w Chinach potrwają do 20 lutego.
Przejdź na Polsatsport.pl