Polsat Boxing Promotions. Muzyka i boks od zawsze razem
Beatlesi nie chcieli się spotkać z Muhammadem Alim. Freddiemu Mercury'emu złamali nos. Billy Joel walczył o złote rękawice, a Miles Davis boks wykorzystywał na scenie. Z pięściarstwem muzyka związana jest od zawsze. Od początku jest też elementem, który wyróżnia gale Polsat Boxing Night. Nie inaczej będzie 19 lutego we Wrocławiu.
Zagrzewa lub studzi emocje. Buduje lub rozładowuje napięcia. Nakręca do walki lub deprymuje. Na galach boksu muzyka po prostu jest. Jedni traktują ją użytkowo inni jako element oprawy, przyciągający widzów. Na trybunach muzycy, a w ringu niejednokrotnie śpiewający pięściarze. Muzyka to niemal tkanka boksu, a boks często jest inspiracją dla muzyków.
Gwiazdami najbliższej gali Polsat Boxing Promotions będą Nikodem Jeżewski z Arturem Mannem, Osleys Iglesias z Robertem Raczem czy Konrad Kaczmarkiewicz z Przemysławem Gorgoniem. Gwiazdą będzie też Ewelina Lisowska, która muzycznie przyprawi pięściarskie dania w Hali Orbita. Organizatorzy stawiają na akcenty muzyczne, a inspiracje czerpią z głęboko zakorzenionych tradycji pięściarsko - muzycznych.
Wybitny trębacz, jazzman i kompozytor Miles Davis doszedł do wniosku, że pięściarz choćby nie wiem jaki był dobry straci swoje tytuły albo w walce, albo po przejściu na emeryturę. Dlatego muzyk ostatecznie jednak postawił na to dzięki czemu stał się nieśmiertelny. Boks jednak kochał. Trenował u legendarnego Sugara Raya Robinsona i chodził też ćwiczyć do innego giganta ringu, Roberto Durana. Walk jednak nie mógł toczyć, by nie uszkodzić ust i palców. W 1970 roku nagrał płytę pt.: "A Tribute to Jack Johnson". To, rzecz jasna, na cześć pierwszego w historii, czarnoskórego mistrza wagi ciężkiej.
Sam Johnson także grał. Kupił klub nocny i często występował ze swoim zespołem. Pełnił funkcję dyrygenta, tańczył i poruszał się w dość skocznym rytmie utworów takich jak choćby "Tiger Rag". Miles Davis mawiał, że kocha atmosferę sali, cierpki zapach i tłum, który się tam kręci. Przez wiele lat potem skakał na skakance i pracował na worku z frazą bebopową i potrójnymi rytmami. Oddech i wytrzymałość były mu potrzebne w muzyce. W boksie jak w jazzie - mawiał - Trzeba mieć własny styl, precyzyjny ruch, elastyczność, szybkość reakcji i zdolność improwizowania.
Beatlesi nie wierzyli w Alego
Improwizować musieli Beatlesi, którzy w 1964 roku podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych koniecznie chcieli się spotkać z Sonnym Listonem. - Ten krzykacz? - pieklił się John Lennon - Liston go pokona!. "Krzykacz" to oczywiście Cassius Clay, który wygrał i to właśnie z nim, choć nie planowała, ostatecznie spotkała się czwórka z Liverpoolu. John, Paul, Ringo i George nawet nie wiedzieli, że późniejszy Muhammad Ali miał na koncie nagraną płytę, na której jednak głównie recytował. Płyta nosiła tytuł..."The Gratest". W tym samym roku na cześć Claya Bob Dylan śpiewał: "Walczyłem z porannym cieniem, żeby być gotowym walczyć z Clayem".
Wielkim fanem boksu był Frank Sinatra. Jego tata Anthony Martin Sinatra boksował zawodowo jako Marty O'Brien. Sinatra był bliskim przyjacielem trenera Ala Silvaniego. Poznali się na początku lat 40. - Naucz mnie boksu - poprosił Sinatra odstawiając szklankę burbona w jednym z dusznych, nowojorskich barów. - Zabrałem go do Stillmana i nauczyłem, jak rzucać ciosy i jak się poruszać – powiedział Silvani. - Szybko załapał... Ale stoczył ponoć dwa nieudane pojedynki.
Sinatra promował trzecią walkę Jersey'a Joe Walcotta z Joey'em Maximem w Los Angeles oraz był współmenedżerem Cisco Andrade, który nieudanie bił się o mistrzostwo wagi lekkiej z Joe Brownem w 1960.
Na walkę Muhamada Alego z Joe Frazierem w 1971 roku w Madison Square Garden od dawana nie było biletów. Nawet dla takiej gwiazdy jak Frank. On jednak bardzo chciał iść i ostatecznie obejrzał walkę spod ringu jako... fotograf magazynu Life. Jedno z jego zdjęć pojawiło się na okładce.
Wspomniany Frazier zaśpiewał hymn Stanów Zjednoczonych przed rewanżem Muhammada Alego z Leonem Spinksem w 1978 roku w tak bardzo muzycznie magicznym Nowym Orleanie. Śpiewanie hymnów przez wielkie gwiazdy to wieloletnia tradycja w Stanach Zjednoczonych. To trochę jak muzyczny występ w przerwie finału ligi futbolu amerykańskiego Super Bowl. Wydarzenie, o którym się mówi. Wykonania te to na ogół absolutne perełki i Bizancjum wokalne.
50 Centa miłość do boksu
Boksował raper 50 Cent. Muzyk i producent żywo interesował się boksem. W wywiadzie pytał kiedy Krzysztof Diablo Włodarczyk odzyska mistrzowski pas. - Boks i Hip Hop łączy rywalizacja wywodząca się z nizin społecznych - powiedział. Muzyk założył swoją grupę promotorską, ale pokłócił się, pewnie o więcej niż 50 centów, z Floydem Mayeatherem Juniorem i projekt upadł.
Od bosku zaczynał legendarny Billy Joel. Stoczył amatorsko 22 pojedynki i wziął udział w słynnym turnieju Golden Gloves. Ostatni rywal złamał mu nos. W utworze "We Didn't Start the Fire" wspomniał Sugara Raya Robinsona i trzech czempionów wagi ciężkiej Rocky'ego Marciano, Sonnego Listona i Floyda Pattersona.
Nos złamany miał także Freddie Mercury, który boksował w szkole podstawowej w Indiach - Może nie byłem najlepszy w krykieta, ale w boksie brylowałem - przechwalał się lider zespołu Queen. Inaczej widział to jego kolega Bruce Murray. - Pamiętam mecz bokserski, w którym Freddie naprawdę dostawał. Prosiliśmy żeby odpuścił, ale on z krwią na twarzy bił się do końca.
Może dlatego, że w sporcie mu nie wyszło, przewrotnie Freddie i Queen stworzyli absolutny hymn wszystkich sportowców "We Are The Champions". Do utworu "We Will Rock You" Manny Pacquiao wyszedł do walki z Oscarem De La Hoyą.
De La Hoya nominowny... do Grammy
De La Hoya to oddzielny rozdział. W 2001 roku był nominowany do narody Grammy za, uwaga, "Najlepszy Latynoski Album Pop". Płyta "Oscar De La Hoya" była angielsko i hiszpańsko języczna, a były mistrz świata śpiewa na niej m.in.: cover Bee Gees "Run To Me". Pięściarską karierę Golden Boya zakończył wspomniany Manny Paquiao, który zaśpiewał słynny singiel Dana Hilla z 1978 roku „Sometimes When We Touch”. Wersja Pacmana była bardzo popularna na YouTube. Miliony za to słyszały jak nie powinien śpiewać Mike Tyson, który dość oszczędnie w tonacji wykonał słynny "In The Air Tonight" Phila Collinsa w filmie "Kac Vegas". Występ zakończył jednak w swoim stylu, sierpem nokautując Zacha Galifianakisa, filmowego Alana. Pierwszy raz publicznie Żelazny Mike śpiewał z Jamesem Brownem w programie Jimmy'ego Kimmela. Brown i Tyson śpiewali "Monster Mash". Pięściarz wypadł tragicznie, ale z humorem.
Anthony Joshua wybrał rap
Śpiewa też inny Tyson. Aktualny mistrz WBC wagi ciężkiej. Jego ulubionym utworem, który w ringu po walkach wyśpiewuje głównie swojej żonie jest "I Dont Want To Miss A Thing" zespołu Aerosmith. I trzeba przyznać, że daje radę. Podobnie jak jego niedoszły wciąż rywal, były posiadacz trzech pasów w królewskiej kategorii Anthony Joshua. AJ jednak, jako dziecko ulicy, wybrał rap.
Muzyka, choć łagodzi obyczaje i jest tak nierozerwalnie związana z boksem jak papież z Watykanem, nie wszystkim się podoba podczas gal. Szczególnie starsi eksperci narzekają, że głośnie nuty w wielkich halach nie pozwalają kibicom spokojnie analizować ringowych wydarzeń.
Niezadowoleni byli też w Danii. W 2009 roku zbudowali wartą 300 milionów euro filharmonię. W 2011 roku w miejscu gdzie koncertują wybitne orkiestry ustawiono ring. W nim walkę pokazową stoczyli Evander Holyfield z Brianem Nielsenem. - Żenujące przedstawienie starych wariatów - grzmiała kopenhaska prasa.
Współczesne wyjścia do ringu skrytykował legendarny trener boksu Teddy Atlas: - Są za długie, ciągną się jak makaron, zabijają sens tej dyscypliny. Są ważniejsze niż walka... - narzekał. Atlas za niedorzeczność uznał przypadek, który widział na własne oczy. Pięściarz odmówił wyjścia do walki, bo DJ wypuścił nie tę piosenkę.
Co zagrają Jeżewskiemu?
Nikt jednak nie wyobraża sobie zawodnika idącego w bój w ciszy, lub tylko przy wrzawie na trybunach. Muzycy komponują utwory specjalnie dla pięściarzy i często nawet wykonują je idąc ze swoim bohaterem do ringu. Muzyka jest elementem motywującym. We Wrocławiu, po zwycięstwo i interkontynentalny pas IBO w wadze junior ciężkiej, Nikodem Jeżewski wyjdzie w rytm DMX - "11", a Artur Mann do piosenki "Maja Igra" w wykonaniu Basty.
Muzyka to też trochę gra na przełamanie rywala. Rafał Jackiewicz do dziś nie może słuchać "I Gotta Feeling" The Black Eyed Peas. Jan Zaveck wychodził w jej rytm do walki z Polakiem o pas IBF w wadze półśredniej. Kibice w Lublanie zgotowali polskiemu wojownikowi piekło. Jackiewicz przegrał. Przegrywał też z Kellem Brookiem kiedy wychodził do mojej piosenki, którą napisałem z zespołem CowdeR. Lepiej mi poszło z Krzysztofem Kułakiem i utworem "Kułak" w MMA. Ale to inna historia.
Na Polsat Boxing Promotions, 19 lutego we Wroclawiu, zagra Ewelina Lisowska, która trenuje kickboxing. - Kiedy ćwiczę regularnie, moja forma fizyczna jest doskonała i to bardzo pomaga mi na scenie. Głos korzysta z oddechu. Moja przepona doskonale działała i nie męczę się podczas koncertów. Lubię walczyć o swoje i nigdy się nie poddaję - mówi Lisowska. Na Galach Polsat Boxing Promotions śpiewali już m.in.: Igor Herbut, Ania Dąbrowska, Margaret czy Sarius.
Nogi karmią wilka. Najlepsi pięściarze, Muhammad Ali, Sugar Ray Robinson, Roy Jones Junior i tak dalej, wręcz tańczyli w ringu. Ten taniec przynosił im trofea, sukcesy, sławę i pieniądze. A przecież nie ma tańca bez muzyki... Bez niej nie ma też Polsat Boxing Promotions.
Ewelina Lisowska gwiazdą kolejnej gali Polsat Boxing Promotions
GALA POLSAT BOXING PROMOTIONS 19 LUTEGO WE WROCŁAWIU. TRANSMISJA W POLSACIE SPORT.
Przejdź na Polsatsport.pl