Monika Hojnisz-Staręga: Dziewiąte miejsce brałabym w ciemno
Mimo niedosytu z powodu dwóch niecelnych strzałów, Monika Hojnisz-Staręga była zadowolona ze swojego występu w biegu na dochodzenie na 10 km na olimpijskiej trasie w Zhangjiakou. - Gdyby mi przed startem ktoś powiedział, że będę dziewiąta, brałabym w ciemno – powiedziała biathlonistka.
W niedzielę w tym regionie, podobnie jak w samym Pekinie, od rana padał gęsty śnieg i było zimno, a to nie są ulubione warunki 30-letniej Hojnisz-Staręgi.
ZOBACZ TAKŻE: Monika Hojnisz-Staręga dziewiąta na dochodzenie
- Trochę sceptycznie do tego biegu podchodziłam, bo nie najlepiej się czułam. Jak wyglądałam za okno, to też nie było za dużo optymizmu. Ale kiedy ruszyłam, wszystkie te myśli minęły i robiłam wszystko, na co mnie dziś było stać. Chyba biegowo wyglądało to dobrze. Jestem zadowolona, tylko szkoda tych dwóch pudeł, ale pogoda też tu odegrała rolę – wyjaśniła.
Chorzowianka dwukrotnie pomyliła się przy pierwszej wizycie na strzelnicy, później już była bezbłędna.
- Po pierwszym strzelaniu dostałam korektę i później już było na czysto. Nie było wiatru, ale po takim śniegu trudniej się biegnie, trzeba wykrzesać więcej sił, narty się nie ślizgają tak dobrze, nie dojeżdżają do tego miejsca, do którego dojeżdżały we wcześniejszych startach, bo świeży śnieg "muli". Ale miałam dobrze przygotowane narty i mogłam walczyć z najlepszymi – relacjonowała.
Jak przyznała, po biegu indywidualnym na 15 km (20. miejsce), sprincie na 7,5 km (16.) i niedzielnych zawodach zaczyna już odczuwać zmęczenie, podobnie jak jej rywalki.
- Ze startu na start jest coraz ciężej i organizm to czuje, ale każda zawodniczka przeżywa to samo. Ta wysokość powoduje, że wolniej się regenerujemy. Po sprincie powiedziałam, że "laski mdleją", może trochę pochopnie, ale to prawda. Jeżeli się wchodzi do kabiny po starcie i wszyscy się tam przebierają, co druga dziewczyna płacze albo ma odmarznięte palce u stóp czy u rąk. To świadczy o panujących tutaj warunkach – powiedziała Hojnisz-Staręga.
Szczególnie odczuła to w niedzielę Norweżka Ingrid Landmark Tandrevold, która miała dużą szansę na miejsce na podium, ale w końcówce opadła z sił.
- Zjeżdżając na stadion, ostatnie metry przed metą, widziałam, że dziewczyna przeżywała jakąś swoją drogę krzyżową. Biegłam do mety i nie wiedziałam, czy mam ją ciągnąć, czy pchać. Żal mi jej było, nie wiedziałam, co się dzieje. Jeśli biegła po brąz, tym bardziej mi jej szkoda. To samo działo się z nią po sprincie - zauważyła Polka.
Udanymi występami w Zhangjiakou Hojnisz-Staręga zapewniła sobie prawo udziału w biegu ze startu wspólnego na 12,5 km, który odbędzie się 19 lutego, przedostatniego dnia igrzysk. Kwalifikuje się do niego 30 biathlonistek. Wcześniej, w środę, chorzowianka wystąpi jeszcze w sztafecie 4x6 km.
Przejdź na Polsatsport.pl